Na kilka miesięcy przed swoją śmiercią były arcybiskup Bolonii, kardynał Carlo Caffarra, wysłał do papieża Franciszka dramatyczny list. Błagał w nim Ojca Świętego o położenie kresu ,,chaosowi i dezorientacji'' w Kościele po publikacji adhortacji apostolskiej ,,Amoris laetitia''. Papież Franciszek na list nie odpowiedział.

Kardynał Caffarra w swoim liście prosił Franciszka o audiencję dla siebie oraz trzech pozostałych sygnatariuszy słynnych dubiów - kardynałów Joachima Meisnera (już nieżyjącego), Waltera Brandmüllera i Raymonda Burke'a. Caffarra zwracał uwagę, że pojawiło się wiele interpretacji posynodalnej adhortacji, które są w oczywisty sposób sprzeczne z niezmiennym nauczaniem Kościoła. ,,Niezależnie od faktu, że Prefekt Kongregacji Nauki Wiary [już zwolniony - red.] wielokrotnie deklarował, że doktryna Kościoła nie uległa zmianie, to bardzo wiele oświadczeń poszczególnych biskupów, kardynałów i nawet episkopatów zatwierdziło to, czego nigdy nie zatwierdziło Magisterium Kościoła'' - napisał kardynał.

Purpurat dodał, że jest dla niego ,,bolesne'' być świadkiem tego, czego doświadcza Kościół katolicki po publikacji papieskiej adhortacji. Wskazywał tu na dwa problemy: sugerowanie, że osoby żyjące w obiektywnie w grzechu ciężkim mogłyby niekiedy przystępować do Komunii świętej, i dalej - że własne sumienie może prowadzić katolika do decyzji sprzecznych z Tradycją Kościoła.
,,To, co jest grzechem w Polsce, jest dobre w Niemczech, co jest zakazane w archidiecezji Filadelfii jest dozwolone na Malcie'' - wskazywał kardynał.

Kardynał zmarł i nie doczekał się ani odpowiedzi ani żadnego wyjaśnienia wątpliwości wokół Amoris laetitia. Długie już milczenie papieża Franciszka wskazuje, że nie uważa on tego za problem fundamentalny, choć pojawiają się głosy, które w niejasnościach Amoris laetitia upatrują potencjalnego kataklizmu dla moralnego nauczania Kościoła. Pozostaje więc czekać na zmianę zapatrywania przez Ojca Świętego lub ewentualne wyjaśnienie spornej kwestii przez jego następcę.

mod/life site news