Kolejnym narzędziem w rękach propagandy „Gazety Wyborczej” został prof. Adam Strzembosz, który przez wiele lat nie zabierał głosu w sprawach publicznych. Tym razem został powołany pod broń przez lewicowe medium, żeby walczyć o utrzymanie Krajowej Rady Sądownictwa w dotychczasowym kształcie.

Najciekawszy fragment jego obrony obecnej Rady, sprowadza się do groźby bojkotu przez środowisko sędziów tych ludzi, których – wedle nowej ustawy –wybiorą posłowie.

W tym miejscu Strzembosz nie przebiera w słowach. Sięga do straszenia ciężkim kalibrem. Ci sędziowie, którzy zgodzą się wejść do Krajowej Rady, wybrani przez organ polityczny jakim jest Sejm, zdaniem Strzembosza, będą traktowani przez kolegów jako agenci. Będzie to bowiem oczywista współpraca z władzą.

Ten fragment wypowiedzi Strzembosza jest najbardziej oburzający. To nikt inny, a właśnie Strzembosz na początku lat 90, kiedy domagano się weryfikacji sędziów, nie bez podstaw zakładając, że jak w każdej branży zawodowej i wśród sędziów znajdowali się tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa, przeciwstawił się swoistego rodzaju lustracji. Wygłosił słynne oświadczenie, kumulujące się w haśle „środowisko oczyści się samo”. Ten sprzeciw Strzembosza wyrządził wymiarowi sprawiedliwości wolnej Polski, niepowetowaną szkodę. Jej negatywne skutki są już nie do odrobienia. Co jednak najgorsze, negatywne konsekwencje pozostawienia środowiska sędziowskiego zbudowanego w czasach PRL i przeniesienie go w całości do nowej, wolnej Polski, trwają do dziś. Jest pewne, że ogromna rzesza komunistycznych sędziów, zdeprawowanych przez SB, aktywistów partyjnych wiernych przekonaniom lewicowym do dziś dział w sądach, przekazała w tym ćwierćwieczu swoją infekcję kolejnym pokoleniom polskich sędziów. To właśnie ta mieszanka, doświadczonych, komunistycznych sędziów z pokoleniem zatrudnionym w latach 90 i tych w pierwszej dekadzie naszego wieku, stała się obciążeniem polskiej demokracji.

Dziś Strzembosz ostrzega przed zmianami, widząc w tym zagrożenie upolitycznienia sędziów, będąc sam albo ślepym, albo naiwnym, jak dziecko, że przez całe ostatnie ćwierćwiecze sędziowie pozostawali na usługach władzy. A jednocześnie poprzez swoją postawę indolencji, przedłużającą w nieskończoność procesy rozliczeniowe, stanowili, nie wiemy do dziś, czy rzeczywiście tylko nieświadomą, tarczę ochroną dla przestępców, którzy wprowadzili stan wojenny bądź dopuszczali się zbrodni w tamtym okresie.

Jerzy Jachowicz/sdp.pl