Portal Fronda.pl: "Mówimy naszym przyjaciołom, że członkostwo w NATO samo w sobie nie zapewnia bezpieczeństwa. Europa i Stany Zjednoczone potrzebują aktywniejszego, bardziej energicznego Sojuszu, który podejmuje praktyczne działania gwarantujące realne bezpieczeństwo swoich obywateli" - napisał w artykule opublikowanym przez magazyn "Foreign Policy" szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski. Co powinniśmy zrobić, aby zapewnić realne bezpieczeństwo, a nie tylko teoretyczne?

Gen. Roman Polko: To są właściwe słowa, których używa się już od dłuższego czasu. Amerykanie przypominają nam to bardzo mocno. Mówiąc "nam" mam na myśli Europę. Polskę wymieniają wśród pięciu krajów, poza Stanami Zjednoczonymi, które jako jedyne wykonują zobowiązania związane z Sojuszem.

Samo przystąpienie do NATO nie może być celem. Artykuł 3 Traktatu mówi o budowaniu zdolności obronnej Sojuszu. Niestety ten artykuł jest zaniedbywany przez wiele europejskich krajów, podczas gdy Władimir Putin od 2008 roku mocno się zbroi.

Po pierwsze, rzeczywiście powinniśmy spełniać to minimum - czyli dwa procent budżetu, które zobowiązano kraje Sojuszu, powinniśmy wydawać na własne bezpieczeństwo. To powinno być realizowane w praktyce, a tak niestety nie dzieje się w wielu krajach. Chodzi o budowę rzeczywistych, a nie wirtualnych zdolności.

Po drugie, realizacja ćwiczeń. Jeżeli realizowana ma być w praktyce kolektywna obrona, to nie można tylko wysyłać w delegację na ćwiczenia - trudno jest inaczej nazwać taką grupkę, jeśli wysyła się jedynie 100, czy 200 ludzi. To muszą być związki operacyjne, kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy razem zgrywają się i ćwiczą, poznają jakie mogą nastąpić ewentualne problemy w przyszłym działaniu i wyciągają z tego wnioski. Jako Polska bardzo mocno na to naciskamy. Pozytywną odpowiedzią na te współczesne wyzwania po tylu latach posuchy jest "Anakonda". To ma być praktyka, a nie jakieś odświętne działanie.

"Wzmocnijmy zdolności obronne, a wyeliminujemy pokusę testowania jedności NATO" – apeluje minister Waszczykowski. Jak wygląda w praktyce "pokusa testowania jedności NATO"?

Słusznie zauważa szef MSZ. To są między innymi działania Władimira Putina. Od długiego czasu testuje Sojusz, jego brak spójności. Niektóre kraje tak niechętnie wydają pieniądze na zbrojenia, że wolą dogadywać się z Putinem, ponieważ - ich zdaniem - nic wtedy nie będzie robił. Ten brak spójności jest wykorzystywany przez Daesh i przez Putina po to, by dzielić Europę i rozgrywać swoje interesy. Prezydent Rosji doskonale wie, że nie będzie odpowiedniej silnej reakcji, która skłoniłaby go do refleksji.

Przeprowadzenie manewrów na dużą skalę, zbudowanie rzeczywistych zdolności obronnych i natychmiastowego reagowania, to, że są jednostki, które są do użycia na wypadek agresji na którykolwiek z państw NATO - to są czynniki odstraszające.

Kiedy widać brak spójności, brak prowadzenia manewrów, to, że nie są wdrażane ustalenia szczytu z Newport - powstaje pewność potwierdzona praktyką, że rzeczywiście można grać na nosie Sojuszowi i robić swoje, a NATO nie będzie reagowało.

Rozmawiała Karolina Zaremba