Portal Fronda.pl: „Gazeta Polska” opublikowała tekst, w którym pisze, że we wrześniu 2010 r. ówczesny premier, Donald Tusk został powiadomiony, że Rosjanie w trumnie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego złożyli zwłoki innej osoby. Jak Pani oceni po tych sześciu latach postawę Państwa polskiego w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej?

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw obywatelskich: Moje stanowisko w tej sprawie jest jasne od dawna. Z perspektywy smoleńskiej – nie ma żadnego państwa! Są papierowi urzędnicy, którzy nie wypełniają swoich obowiązków, papierowy premier, któremu wydaje się, że jest premierem, ponieważ pali cygara.

Biorąc pod uwagę niezwykły pośpiech i brak obecności polskich prokuratorów przy identyfikacjach i sekcjach, było bardzo prawdopodobne, że ciała mogą zostać zamienione. Po półtora roku, kiedy dotarła do nas dokumentacja sekcyjna okazało się, że poza jednym czynnikiem, tj. płcią, która była zgodna ze stanem faktycznym, pozostałe rzeczy całkowicie odbiegały od rzeczywistości. Rodzinom, które odebrały te dokumenty nie zgadzał się m.in. wzrost, waga, kolor oczu, szczegóły charakterstyczne. Brak należytej staranności, czy brak kontroli polskich prokuratorów skutkuje do dziś poważnymi problemami.

Wydaje mi się, że ówczesne władze nie tylko ukrywały przed nami fakt, że w trumnach mogą być zamienione ciała – prawdopodobnie szybko zdali sobie z tego sprawę, a nic nie robiono w tym kierunku, żeby to wyjaśnić. Takie działanie skutkuje do dzisiaj traumą rodzin i ogromnym stresem.

W przypadku pana ministra Wassermanna  i pana posła Gosiewskiego potwierdzono tożsamość, ale ekshumacji dokonano jedynie dlatego, że rodziny udowodniły brak jakiejkolwiek zgodności z dokumentacją sekcyjną. Pan Janusz Walentynowicz do dzisiaj poszukuje swojej mamy, ponieważ nie jest przekonany, że osoba, którą pochował w grobowcu rodzinnym, jest jego mamą.

Z perspektywy smoleńska działalność rządu, prokuratury, służb do tego powołanych wygląda katastrofalnie. I to nie jest przesada.

Czy jest szansa, że odpowiedzialni za te skandaliczne zaniedbania poniosą jakiekolwiek konsekwencje swoich działań?

Oczywiście, że powinni ponieść odpowiedzialność. Natomiast w tym rozpadającym się państwie, w tej otchłani, w którą miałam okoliczność zajrzeć, nikt nie poczuwa się do winy. Nawet urzędnicy, którzy mają zakres swoich obowiązków, których nie wypełnili, uważają, że nic nie jest ich winą.

Wydaje mi się, że w normalnie funkcjonującym państwie, po takiej katastrofie  rozpocząłby się proces dymisji i karania za zaniedbania, a nie awanse i nagrody. To całkowite odwrócenie rzeczywistości. Jeżeli coś zostało zrobione źle, powinno być określone co, gdzie, jak, kiedy, i czy należy to ukarać, czy nie.

Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia, mówiła na antenie Telewizji Polskiej, że „niegodziwe” jest „dopatrywanie się złej woli” u tych osób, które były na miejscu katastrofy zaraz po tej tragedii.

To jest takie dosyć emocjonalne i niepoważne tłumaczenie. W Moskwie razem z rodzinami było trzech reprezentantów państwa. Nie wiem, czy akurat oni powinni wtedy tam być. Uważam, że w takiej sytuacji powinna działać grupa kryzysowa, powinny być jakieś procedury, których nie było. Czy ochotniczo, czy nie – pani Kopacz była przedstawicielem rządu. Była premier tłumaczy się, że była, by pomagać rodzinom w bardzo trudnych okolicznościach. Nie ma najmniejszej wątpliwości , że pani Kopacz była naocznym  świadkem niebywałej masakry i widziała więcej niż ktokolwiek. Jednak jak można było stać przed rodzinami i uprzedzać je o straszliwym zdewastowaniu ciał. Nie bardzo rozumiem jak lekarzowi, fachowcowi, który widział te rozczłonkowane, porozrywane ciała, mogło nie przyszyjść do głowy, że być może nie jest to jakaś zwykła katastrofa. Nie przyszło jej do głowy, że upadek samolotu z niewielkiej wysokości nie mógł doprowadzić do takiego zniszczenia ciał i może warto by przyjrzeć się tej sprawie bliżej. To jest moja pretensja.

Pani Kopacz twierdzi, że była w Moskwie, aby pomagać rodzinom w identyfikacjach. Wobec tego w jakim charakterze była na spotkaniu z  rosyjskim sztabem kryzysowym i zaakceptowała podsunięty jej sposób badania katastrofy? (tzn. żadne instytucje zewnętrzne nie są potrzebne, ponieważ Rosja wszystkim się zajmie).

Tu był moment kluczowy dla właściwego wyjaśnienia tej tragedii. Ewa Kopacz powinna się była przeciwstawić i zaproponować inne rozwiązanie. Jednak ani ona, ani nikt inny tego nie zrobił. To jest coś, co się za nami ciągnie i będzie ciągnęło przez lata. Ta straszliwa bezmyślność, głupota, nie chcę mówić „intencja”, bo nie mam na to dowodów. Ale na pewno mamy tu dowód na któtkowzroczność, bezmyślność i głupotę.

Zaproszenie w tym momencie wyspecjalizowanych instytucji międzynarodowych wniosłoby element obiektywizmu i bezstronności  w  sprawie, która się toczy przez te sześć lat i jeszcze nie wiadomo ile potrwa .Czy to jest “niegodziwość” wyrażać krytykę zachowań, które doprowadziły  do tych ogromnych zaniedbań i tej udręki rodzin, które nie dość, że nie wiedzą jak zginęli ich bliscy, to jeszcze nie wiedzą, kogo pochowali? Taka jest moja refleksja przy już szóstej rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Czy jest nadzieja na to, że przynajmniej przy siódmej rocznicy będziemy więcej wiedzieć? Może nie powiem górnolotnie, że „poznamy prawdę”, ale przynajmniej jakąś jej część? Czy jest taka szansa, czy jednak jest już za późno?

Nowa komisja trafiła na wiele dokumentów i faktów, które były ukrywane. Interesujące jest to, dlaczego były ukrywane, dlaczego nawet nie przekazano tych wiadomości do komisji badającej tą katastrofę? Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w prokuraturze wojskowej. Liczne dokumenty opatrywano klauzulą tajności i wyłączano dostępność.

Czy teraz sprawa się posunie? – Na pewno tak.

Przyznam, że nie rozumiem tych zajadłych ataków na fakt powstania podkomisji ds. badania katastrofy smoleńskiej. Poprzednia ekipa, niestety, bardziej niż wyjaśnieniem, zajmowała się propagandą antysmoleńską. I wciąż nie może przestać. Ktoś kto ma czyste ręce nie ma powodów, aby aż tak się bać.  Chciałabym, by komisja mogła pracować w spokoju i moim zdaniem jest to historyczna szansa wyjaśnienia przyczyn i przebiegu tej tragedii.  Wiążę bardzo duże nadzieje z  pracami tej podkomisji i życzę nam wszystkim, by doszła do prawdy.

Bez tego ta rana będzie się jątrzyć i gnić bez końca...

Rozmawiała Karolina Zaremba