W celu egzekwowania obostrzeń sanepid sięgnął po wprowadzony w 2010 roku przepis mający na celu walkę ze sklepami z dopalaczami. Przepis pozwala inspektorom natychmiastowo zamykać sale weselne, dyskoteki i restauracje.

Chodzi o art. 27 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Wprowadzono go w 2010 roku w celu skuteczniejszej walki z dopalaczami.

Przepis mówi, że "w razie stwierdzenia naruszenia wymagań higienicznych i zdrowotnych, które spowodowały bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, państwowy inspektor sanitarny nakazuje unieruchomienie zakładu pracy lub jego części (stanowiska pracy, maszyny lub innego urządzenia), zamknięcie obiektu użyteczności publicznej".

Decyzja wydana na podstawie wymienionego przepisu jest natychmiastowo wykonalna, chociaż oczywiście potem można się od niej odwołać.

Sanepid skorzystał z tego przepisu, zamykając salę weselną w Malanowicach koło Turka, w której miało zostać zorganizowane wesele na 81 osób.

- Musieli liczyć się z tym, że jeśli impreza się odbędzie, nastąpi nasza interwencja. Byli jednak przekonani, że nawet jeśli do tego dojdzie, przebiegnie ona w inny sposób, niż miało to miejsce - powiedział jeden z policjantów.

Były Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz uważa, że "ten przepis stosowany jest wtedy, gdy przedsiębiorca z premedytacją łamie przepisy, narażając wielu ludzi na zakażenie wirusem". Jego zdaniem Sanepid musiał sięgnąć po ostrzejsze środki.

Inny były GIS dr Andrzej Trybusz twierdzi, że art. 27 ustawy o PIP to przepis praktycznie martwy, od wielu lat nieużywany.

Sanepid sięgnął po tę regulację dlatego, że inspektorzy sanitarni nie mają silnych środków prawnych pozwalających im na egzekwowanie wprowadzanych przez rząd obostrzeń. Sądy administracyjne masowo uchylają bowiem nakładane przez sanepid kary na podstawie rządowych rozporządzeń. Jako przyczyna wskazywany jest brak uregulowania tej kwestii w ustawie, co wiąże się z kolei z niekonstytucyjnością rządowych rozwiązań.

-  Art.27 ustawy o inspekcji sanitarnej jest czymś w rodzaju bajpasa serca. To taka proteza, by sanepid mógł skuteczniej bronić swoich decyzji w sądzie - powiedział dr Trybusz.

jkg/money