Dobrze się stało, że miliony obywateli francuskich i przywódcy z całego świata zebrali się 11 stycznia w Paryżu, aby wypowiedzieć wojnę temu, co francuski prezydent Francois Hollande nazwał "radykalnym islamem".

Chciałbym jednak zadać kilka pytań.

Dlaczego amerykański prezydent lub wiceprezydent nie polecieli do Paryża?

Lewicowy rząd Francji wyprzedza lewicowy rząd Stanów Zjednoczonych. Administracja Obamy odmawia wskazania jakiegokolwiek aspektu islamu - radykalnego islamu, fundamentalistycznego islamu, islamskiego dżihadu - jako wroga. Prezydent wezwał do światowego szczytu w Waszyngtonie w przyszłym miesiącu - nie wspominając słowa "islam" czy "islamski" lub nawet "terror".
Spotkanie nazywa się - zadziwiająco - Szczytem Przeciwdziałania Przemocy Ekstremizmu.

Oto komunikat Białego Domu: "W dniu 18 lutego 2015 roku Biały Dom będzie gospodarzem Szczytu Przeciwdziałania Przemocy Ekstremizmu, aby naświetlić krajowe i międzynarodowe działania na rzecz powstrzymania radykalizacji ekstremistów i ich zwolenników, rekrutacji lub zachęcania osób lub grup w Stanach Zjednoczonych i za granicą do popełniania aktów przemocy - wysiłki jeszcze bardziej konieczne w świetle ostatnich, tragicznych zamachów w Ottawie, Sydney i Paryżu."

Nie tylko administracja Obamy odmówiła identyfikacji czegokolwiek islamskiego w islamskim terrorze, ale odmówiła nawet angażowania się w to, co jego poprzednik nazywał "wojną z terrorem". Niemal natychmiast po objęciu prezydentury przez Baracka Obamę, Departament Obrony zrezygnował z używania tego terminu. Zalecany było stosowanie określenia "zamorskie operacje kryzysowe", równie znieczulającego jak "agresywny ekstremizm".

Prawdopodobnie to jest ideologicznym powodem, że prezydent był jednym z nielicznych głównych światowych przywódców, którzy nie uczestniczyli w marszu w Paryżu - i przyczyną, że nie wysłał tam wiceprezydenta USA Bidena, ani nawet prokuratora generalnego Erica Holdera, który był w Paryżu w dniu manifestacji.

Obamie jest niewygodnie z wszystkim, co wskazuje na związek terrorystów z czymkolwiek islamskim, nawet z "radykalnym islamem".

Dlaczego taki marsz nie odbył się w Afryce?

Zamordowanie odważnych pracowników Charlie Hebdo za zbrodnię rysowania karykatur Mahometa i zabójstwo paryskich Żydów za zbrodnię bycia Żydami  - były czynami zła.

Ale takie zło popełniane jest regularnie przez muzułmanów w Nigerii, Mali, Kenii i w innych miejscach Afryki. Znacznie więcej cywilów zostało zamordowanych w tamtych krajach, nie wspominając o ludziach torturowanych, zgwałconych i zniewolonych. W Nigerii, porwane zostały młode dziewczyny, a następnie sprzedane jako niewolnice seksualne. Ich życie jest zniszczone w wieku kilkunastu lat, a ich cierpienie skończy się dopiero, gdy umrą - co stanie się szybko, jeśli będą próbowały uciec.

Jak informował w ubiegłym tygodniu The New York Times (który stracił wiele ze swojego autorytetu moralnego z powodu odmowy publikacji karykatury z Charlie Hebdo tłumacząc się, że ma muzułmańskich czytelników, którzy mogą poczuć się urażeni): "W ciągu jednego tygodnia od 27 grudnia Radę Stosunków Zagranicznych doliczyła się około 56 osób zabitych przez Boko Haram w regionie, i 40 osób uprowadzonych."

Tylko w ostatnim tygodniu, członkowie Boko Haram zamordowali aż 2000 mężczyzn, kobiet i dzieci we wsiach w północnej Nigerii. Ludzie, którzy pozostali w domach zostali spaleni w nich żywcem. I ponad 20.000 osób stało się bezdomnymi uchodźcami. Wszystko to - w jednym tygodniu. Washington Post donosił w październiku: "Od lipca 2009 roku, gdy nasilił się konflikt Boko Haram, co najmniej 11100 ludzi zmarło."

Chrześcijanie w Nigerii są stale celem masowych morderstw. Według źródeł chrześcijańskich, 1783 chrześcijan nigeryjskich zostało zamordowanych w zeszłym roku tylko z tego powodu, że byli chrześcijanami.

Mimo to nie odbył się żaden marsz lub demonstracja przeciwko islamskiemu terrorowi w Nigerii, lub w Mali, lub w Kenii, gdzie nie-muzułmanie są na co dzień mordowani masowo przez islamistów.

Dlaczego nie?

Ponieważ Zachód ceni życie ludzi Zachodu bardziej niż życie mieszkańców Afryki. (Zachód dba o Afrykanów tylko wtedy, gdy prześladowani są przez białych.) Oraz, ponieważ zachodnie elity są zajęte innymi sprawami niż niewolnictwo i masowe mordy, w szczególności - emisją dwutlenku węgla. To jest prawda zarówno w Watykanie, jak i w redakcji The New York Times.
Dlaczego tak mało było plakatów i znaczków z napisem "Je suis Juif"?

W całej Francji, ludzie nosili znaczki i plakaty z napisem "Je suis Charlie" ("Jestem Charlie") na cześć odważnych redaktorów i ilustratorów magazynu Charlie Hebdo. Wieża Eiffla została oświetlona słowami "Je suis Charlie".

Bardzo dobrze, że tak się stało. Jednak dlaczego tak mało osób nosiło napisy "Je suis Juif" ("Jestem Żydem")? Przecież Żydzi tak samo byli celem ataku jako redaktorzy Charlie Hebdo - i Żydzi byli mordowani wielokrotnie przez islamistów we Francji.
Czy to nie byłoby ogromne zwycięstwo w wojnie przeciwko "radykalnemu islamowi"? Nic nie wytrąciłoby bardziej z równowagi islamistów, niż widok nie-Żydów identyfikujących się z Żydami. Nic bardziej. Nienawidzą oni Żydów robiących koszerne zakupy nawet bardziej niż nienawidzą rysowników, którzy "obrażają islam".

Problemem jest to, że znacznie mniej odwagi wymaga od Francuza przypięcie znaczka "Jestem Charlie", niż "Jestem Żydem".

Dlaczego tak jest?

Ponieważ we Francji, podobnie jak - generalnie - w Europie, rysownicy są znacznie bardziej popularni niż Żydzi.

Dennis Prager, Fzp.net.pl