Nie byłem u spowiedzi już prawie 5 lat. Ilekroć chcę do niej przystąpić, coraz bardziej się boję. Nazbierało się tych grzechów już tak dużo, że lękam się zdenerwowania ze strony spowiednika, a nawet odmowy udzielenia rozgrzeszenia. Jak mam przełamać ten lęk przed spowiedzią?

***

Warto najpierw przyjrzeć się swojemu lękowi. Warto zapytać się, czego tak właściwie się lękam. Czy tylko reakcji spowiednika, czy też może sprawa jest poważniejsza. Może tak naprawdę nie chcę spojrzeć uczciwie na moje grzechy i podjąć trudu nawrócenia. Lęk ma to do siebie, że często zakłada fałszywe maski. Niekiedy np. racjonalizujemy lęk, czyli wskazujemy na racje, które miałyby ów lęk tłumaczyć, podczas gdy w istocie jedynie go mistyfikują. Rozpoznanie istoty własnego lęku umożliwia opanowanie go i podejmowanie w sposób wolny właściwych decyzji.

Jeśli jest tak, iż rzeczywiście boisz się jedynie niezrozumienia ze strony spowiednika, co oczywiście może się zdarzyć, to widzę dwie zasadnicze możliwości działania. Pierwsza polegałaby na zwróceniu się do Boga mniej więcej z taką modlitwą: „Boże Ojcze, dziękuję Ci za pragnienie odbycia spowiedzi po tylu latach. Widzisz moje obawy i lęki. Spraw, abym trafił na dobrego spowiednika, i abym sam umiał dobrze się wyspowiadać”. Po czym idziesz do „przypadkowego” spowiednika (najlepiej w kościele, gdzie jest całodzienna spowiedź, jak np. w kościele Matki Bożej Łaskawej na ul. Świętojańskiej w Warszawie).

Druga możliwość to poszukanie spowiednika, z którym byś się specjalnie umówił na spowiedź. W tym celu warto poprosić o pomoc kogoś, kto zna wielu księży. Ktoś taki może umówić Cię z księdzem, do którego ma zaufanie, na dłuższą rozmowę-spowiedź. Taka spowiedź nie musi odbywać się w konfesjonale, ale np. w mieszkaniu, czy też w zakonnej rozmównicy. Ten drugi sposób działania polecałbym szczególnie w przypadku, jeśli oczekiwałbyś od spowiednika nie tylko tego, że rozgrzeszy Cię z Twoich jasno nazwanych grzechów, ale podejmie rozmowę duchową o różnych problemach. Istnieje też taka możliwość, że u księdza spowiadam się, by otrzymać sakramentalne pojednanie z Bogiem i Kościołem, a na dłuższą rozmowę o własnym życiu umawiam się z kimś innym, np. z doświadczoną osobą świecką.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że niedobry lęk przed spowiedzią znika pod wpływem Słowa Bożego. Warto wziąć Biblię do ręki i pomedytować nad wybranymi fragmentami Ewangelii (np. o synu marnotrawnym: Łk 15, 11-32 lub o nawróconej grzesznicy: Łk 7, 36-50). Wówczas perspektywa spowiedzi przestaje być sprawą naszego wysiłku klęknięcia u kratek konfesjonału, a staje się odpowiedzią na zaproszenie miłującego nas Ojca. Słowo Boże pomoże Ci uznać swój grzech, ale jednocześnie sprawi, że sprawą najważniejszą będzie Bóg i Jego miłosierdzie, a nie liczenie Twoich grzechów. Spowiedź nie jest jakąś duchową buchalterią odgrywaną wobec Najwyższego Sędziego, ale spotkaniem z Tym, który oddał za nas swoje życie na krzyżu, a moc przebaczania grzechów potwierdził, powracając z cmentarza żywy, zmartwychwstały.

O. Dariusz Kowalczyk SJ

Niedziela, edycja warszawska, 09/2006

Pierwotnie na Fronda.pl 3.08.2015