Dwa lata temu dziennikarz został zatrzymany w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego po tym, jak spowodował wypadek prowadzonym przez niego samochodem BMW, a badanie krwi wykazało 2.9 promila alkoholu. Prezenter TVN uderzył w pachołki oddzielające pasy ruchu, a jeden z nich uderzył w pojazd nadjeżdżający z przeciwnej strony.
Jego kariera zawisła po jednym ze skandali, jakie miały miejsce w stacji TVN i od tamtego czasu rzadko pokazywał się w mediach.
Prokurator żądała dla Durczoka kary 2,5 roku pozbawienia wolności, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz wpłaty 50 tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Obrona natomiast wnosiła o zasądzenie jedynie prac społecznych, a mecenas Łukasz Isenko nie zgadzał się z opinią biegłych, że dziennikarz doprowadził do zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym.
Po długim procesie 17 marca sąd zamkną przewód, w którym Durczok zasiadał w roli oskarżonego, wyrok - zgodnie z decyzją sądu - ma zapaść 30 marca.
mp/tvp info