Marszałek Kuchciński podaje się do dymisji. Żal patrzeć na działania PR-owców partii rządzącej oraz część zaprzyjaźnionych publicystów, którzy do spółki z totalnymi politykami starają „rzetelnie” rozliczać „aferę marszałka”. Od dwóch tygodni media z Czerskiej, Wiertniczej i Prostej przy wsparciu niemieckich delegatur medialnych na Polskę grzeją na „jedynkach” temat przelotów drugiej osoby w państwie i jego rodziny, który prawa nie złamał, ale podobno nie zachował należytych standardów. Zadziwia przy tym bezradność polityków dobrej zmiany, oraz sprzyjających prawicy publicystów, którzy w imię tychże standardów i dla świętego spokoju dorzucają swój kamień w medialnym linczu. Trzeba zrozumieć, że tu nie chodzi o jakiekolwiek rozliczenie „afery”. To jest kolejna próba destabilizacji państwa i wywołania paraliżu działań najważniejszych urzędników państwowych, na co administracja dobrej zmiany znów wydaje się być kompletnie nieprzygotowana.

Medialna dyskusja w sprawie „afery” marszałka Kuchcińskiego przypomina dialog grzecznego, dobrze wychowanego chłopca z bandą bezwzględnych kanalii bez krzty honoru, którzy dorwawszy biedaka w ciemnym zaułku nie tylko chcą go oskubać do nitki, co dodatkowo dotkliwie upokorzyć. Na takich łajdaków zamiast podręcznika savoir-vivre i słownika poprawnej polszczyzny potrzebna jest medialna i polityczna maczuga. Łobuz rozumie tylko jeden argument- argument siły.

Jedną z największych słabości rządów dobrej zmiany jest to, że zbyt często pozwala się zastraszyć politycznym chuliganom, którzy bez skrupułów wykorzystują każdą sposobność, żeby postawić rządzących pod ścianą. Tak było w przypadku premii w rządzie premier Szydło (pani premier ustąpiła), wynagrodzeń poselskich (uchwałą większości PiS posłowie zarabiają mniej), miesięcznic smoleńskich (prowokacje wobec polityków i policjantów bez stanowczej reakcji służb), czy wreszcie ataków międzynarodowych na Polskę, tych inspirowanych z Brukseli i tych z Tel Awiwu. Za każdym niemal razem politycy kładli uszy po sobie i wycofywali się na z góry upatrzone pozycje, nie chcąc być oskarżonymi o putinizm, kaczyzm, faszyzm, nazizm czy antysemityzm.

Jedynym wyjątkiem była zdecydowana reakcja prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego w sprawie roszczeń żydowskich wobec Polski- i ta nie budząca wątpliwości reakcja przyniosła oczekiwany skutek. Chociaż cała sprawa jeszcze się nie zakończyła i nie zakończy zapewne zbyt szybko.

Rzecz w tym, że politycznych chuliganów i gangsterów nie interesuje merytoryczna dyskusja, nie interesuje rozwiązanie problemu. Ich interesuje wywołanie wojny i czerpanie z takiej wolny politycznych i ekonomicznych profitów. To z czym mamy do czynienia od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości to prowadzenie nieustannej wojny hybrydowej z państwem polskim na wielu poziomach przy każdej niemal okazji. Jeśli PR-owcom Zjednoczonej Prawicy wydawało się, że w nadchodzącej kampanii wyborczej będzie inaczej, że uda im się zmusić totalną, bezideową, bezprogramową opozycję do merytorycznej dyskusji o Polsce, to będą musieli bardzo szybko przeprojektować swoje marketingowo-medialne plany. Czy im się to podoba czy nie, czeka nas 67-dniowa wojna, która nie skończy się wraz z ogłoszeniem ciszy wyborczej- wajchowi musieliby być totalnymi naiwniakami, gdyby już dziś nie szykowali czegoś specjalnego na czas głosowania i dzień poprzedzający.

Polityczna i medialna łobuzeria rozumie tylko jeden argument- argument pałki, i taką medialno-polityczną pałkę na tęczowo-totalną chuliganerię Zjednoczona Prawica musi mieć przygotowaną.

Nóż się w kieszeni sam się otwiera, gdy polityczni zadymiarze i polityczne klauny pokroju posłów Szczerby, Nitrasa czy Kierwińskiego występują dziś w zaprzyjaźnionych mediach, usilnie rozliczając polityków Prawa i Sprawiedliwości z uczciwości i standardów. Żadnemu z dociekliwych, medialnych pistoletów nie przyjdzie do głowy zapytać przy tej okazji o 281 przelotów premiera Tuska, o 137 przelotów marszałka Borusewicza (w okresie 14 miesięcy), o winach, cygarach i koniaku ściąganych specjalnie dla „słońca Peru” nawet z najdalszych zakątków świata specjalnymi przesyłkami kurierskimi. Politykom należącym do układu III RP takim jak Tusk, Borusewicz, Sikorski, Kopacz, Komorowski, Pawlak, zawsze wolno było więcej i nikt nie pytał o koszty. Zawsze znajdowali się usłużne zastępy Lisów, Sobieniowskich, Żakowskich, Morozowskich czy Sekielskich, którzy szybciutko tłumaczyli idące w setki tysięcy złotych wydatki na garnitury byłego premiera i kreacje jego żony, a przy okazji cmokali ze znawstwem, zachwalając europejski szyk i styl premierostwa.

Gdyby dziś spółki Skarbu Państwa miały gorsze wyniki finansowe, kolejny atak poszedłby z pewnością na zarządy tychże spółek. Tylko wtedy trzeba by wytłumaczyć społeczeństwu jak to się stało, że zyski Orlenu pod rządami dobrej zmiany wzrosły o ponad 900%, a LOT czy PKP zamiast do bankructwa wykazują znakomite wyniki.

Dobrze funkcjonujące, sprawne i skuteczne państwo musi kosztować. Czołowe osoby w państwie służąc społeczeństwu muszą mieć możliwość składania wizyt lokalnych i międzynarodowych, choćby i z rodzinami. Muszą mieć również zapewnione bezpieczeństwo, w tym bezpieczny powrót do domu. Przypomnijmy sobie wypadek premier Beaty Szydło z 2017 i rozkręconą wówczas histerię totalnych i niemieckich mediów w Polsce wokół tej sprawy. Wówczas chodziło przecież o bezpieczeństwo jednej z najważniejszych osób w państwie.

Celem totalnych politycznych i medialnych gangsterów jest próba wymuszenia- próba wymuszenia na urzędnikach państwowych zaprzestania albo znaczącego ograniczenia zajmowania się sprawami państwa. Urzędnicy mają w ograniczonym stopniu korzystać ze swoich praw, z przysługujących im narzędzi i możliwości w wykonywaniu swoich obowiązków, w obawie przed medialną awanturą. Każdy ich błąd, każde potknięcie, będzie wychwycone i nagłośnione- dlatego może lepiej nie robić nic.

Po stronie opozycji mamy niestety do czynienia z politycznymi gangsterami i medialnymi okupantami- w tych stwierdzeniach nie ma ani grama przesady, wyolbrzymienia czy hejtu- to realistyczny opis polskiej rzeczywistości. Z takimi podmiotami trudno jest rozmawiać językiem dyplomacji. Politycy Platformy Obywatelskiej nigdy nie rozliczyli żadnej afery rządów PO-PSL z lat 2007-2015. Zadaniem zaprzyjaźnionych z nimi mediów nie było patrzenie władzy na ręce, ale stworzenie parasola ochronnego, który pozwalałby funkcjonować w sposób niekontrolowany rozpasanej do granic polityczno-biznesowej ekipie, o czym mogliśmy się przekonać przysłuchując się ośmiorniczkowym dyskusjom z restauracji Sowa i Przyjaciele.

Do wyborów pozostało ponad 67 dni. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie wytoczy na arenę najcięższych politycznych i medialnych dział, jeśli w pole nie wyjdą najsprawniejsi, najtwardsi polityczni harcownicy i medialne bojówki, to wyniki jesiennych wyborów nie są wcale aż tak oczywiste. Dziś liderzy Zjednoczonej Prawicy powinni się przygotować na 67 dni wojny.

SAD