Portal wpolityce.pl, powołując się na swoje źródło obserwujące negocjacje w sprawie Turowa, ujawnił szczegóły rozmów toczonych między Polską a Czechami.

- Chwilami mieliśmy wrażenie iż niektórzy po stronie czeskiej uznali, że to dobra okazja, by za polskie pieniądze załatwić wszystkie lokalne problemy, a nawet wybrukować złotem przygraniczne wsie i miasteczka - mówi informator.

Zwrócił następnie uwagę na kampanię wyborczą w Czechach i związany z tym brak decyzyjności po stronie czeskiej.

- Nawet domknięte na jednym posiedzeniu, uzgodnione już sprawy, na kolejnym wracały jako otwarte, znowu podejmowane -kontynuuje.

- Żeby te negocjacje z nami były skuteczne, najpierw musiałyby się odbyć wewnętrzne, czeskie. Interesy samorządów, rządu, polityczne presje przed wyborami - to wszystko powoduje tam całkowity brak decyzyjności - mówił inny rozmówca.

Wskazano także, że Czesi mieli bardzo wysokie, nierealne momentami oczekiwania, a także bardzo niekorzystne mechanizmy dotyczące zakresu odpowiedzialności.

- Oprócz eskalowania oczekiwań problemem były próby wpisywania w umowę mechanizmów karnych, ale nie polegających na odwoływaniu się do jakiegoś sądu czy arbitrażu w sytuacji przyszłego sporu, lecz zakładające automatyczną, domniemaną winę polską i idące za tym kolejne kary - mówił inny informator.

- Uznano tam, że mogą żądać, czego chcą, że nie ma tu żadnej granicy rozsądku, bo my mamy pistolet przystawiony do głowy - dodał.

jkg/wpolityce