Konflikt wokół kopalni Turów, jaki trwa pomiędzy Polską a Czechami, które domagały się nałożenia na Polskę gigantycznych kar finansowych zaczyna mieć również swoje odbicie w relacjach żyjących w bezpośredniej bliskości mieszkańców obu krajów. Burmistrz Zgorzelca przestrzega: „Niepewność co do losów kopalni powoduje wzrost napięć między sporą częścią mieszkańców Zgorzelca a naszymi sąsiadami”.

„Widmo zamknięcia kopalni z dnia na dzień jest dla nas przerażające” – powiedział w rozmowie z PAP burmistrz Zgorzelca Rafał Gronicz. I zauważył, że aż 8 tysięcy ludzi związanych jest z kopalnią Turów, jako miejscem pracy, co sprawia, że „ta grupa ludzi jest niepewna swojej przyszłości”.

Burmistrz Zgorzelca nadmienił też, że w regionie oraz wśród miejscowych samorządowców panowało głębokie przekonanie, że kopalnia w Turowie będzie bez problemu funkcjonowała do 2044 roku. „Chcielibyśmy na ten temat rozmawiać i znać perspektywy, ponieważ - bez względu na poglądy polityczne i przekonania - wszyscy się zgadzamy, że nagłe zamknięcie kopalni dla naszego regionu to byłby wielki dramat” – stwierdził Gronicz.

Problemy wokół polskiej kopalni węgla brunatnego w Turowie, oddalonej niespełna 5km od granicy z Czechami rozpoczęły się w lutym, gdy nasi południowi sąsiedzi wnieśli skargę do TSUE przeciwko rozbudowie kopalni. Domagali się oni wówczas wstrzymania wydobycia w Turowie. W maju TSUE przychylił się do wniosku Republiki Czeskiej, a gdy polski rząd nie zastosował się do decyzji unijnego Trybunału, Czesi zaczęli domagać się od Polski gigantycznych kar finansowych opiewających na 5 mln euro za każdy dzień dalszego funkcjonowania kopalni. Dwa dni temu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że „polski rząd nie wyłączy kompleksu Turów, a decyzja o nałożeniu kary jest pozbawiona adekwatności i proporcjonalności”.

 

ren/PAP