Korytarze humanitarne to szansa na dobrą, efektywną i nieinwazyjną pomoc prawdziwym uchodźcom w Syrii. Pomysł polskiego Episkopatu powinien spotkać się z rządowym wsparciem. Jest jednak jeden warunek. 

Prawo i Sprawiedliwość słusznie odrzuca koncepty Brukseli, według której mamy przyjmować narzucanych nam z góry imigrantów. Korytarze humanitarne to teoretycznie nie relokacja. Teoretycznie, bo za sprowadzanymi nawet w ramach takich korytarzy matek z dziećmi, wkrótce przyjadą kuzyni, bracia, ojcowie… Gdyby przyjmować więc muzułmanów, byłaby to strategia w dłuższej perspektywie fatalna i groźna. A zatem - nieśmy pomoc. Tym jednak, którzy odpłacą nam miłością, a nie wojną kulturową nakzywaną przez dżihadystów spod zielonej flagi proroka.

Biskupi wychodzą z założenia, że uchodźcom potrzebna jest między innymi profesjonalna opieka medyczna. Tymczasem, nawet jeśli z zasady najlepiej jest pomagać na miejscu, a zatem w samej Syrii, to akurat wysokich standardów lekarskich na Bliskim Wschodzie po prostu nie da się zapewnić. Stąd niektórych uchodźców dotkniętych wojną po prostu trzeba przewieźć na Zachód, by rzeczywiście im pomóc. Rzecznik Episkopatu, ks. Paweł Rytel-Andrianik, mówił niedawno o tej sytuacji, powołując się na słowa Ojca Świętego.

„Papież powiedział: 'Tym, którzy uciekają przed wojnami i strasznymi prześladowaniami, często uwięzieni w szponach organizacji przestępczych, pozbawionych jakichkolwiek skrupułów, należy otworzyć korytarze humanitarne, dostępne i bezpieczne. Odpowiedzialne i godne przyjęcie tych naszych braci i sióstr rozpoczyna się już od pierwszego ich ulokowania w odpowiednich i przyzwoitych warunkach” - powiedział ks. Rytel-Andrianik.

„Na terenie Syrii działają m.in. katolickie organizacje humanitarne, które niosą pomoc ofiarom wojny. Trzeba przyznać jednak, że w wielu sytuacjach świadczenie tam profesjonalnej i zaawansowanej opieki medycznej jest praktycznie niemożliwie, ponieważ brakuje lekarzy i personelu medycznego” - tłumaczył dalej rzecznik KEP.

O pomyśle otwarcia korytarzy humanitarnych biskupi mówili już jesienią ubiegłego roku. Rząd PiS kierując się sondażami wskazującymi na pryncypialny sprzeciw Polaków wobec przyjmowania uchodźców kojarzonych głównie z muzułmanami (za często terrorystami…) pomysł ten odrzucił. Ktoś mógłby powiedzieć, że to smutny przejaw taniego populizmu, bo tam, gdzie chodzi o ludzkie zdrowie i życie, nie można kierować się słupkami sondażowymi, ale trzeba pójść narodowi pod prąd. To jednak zdecydowanie mylne założenie. Rząd wie, że Polacy nie chcą budować w swoim kraju wspólnoty muzułmańskiej – i realizuje prosty narodowy dyktat! Nie dla islamu!

Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą. Pomysł Episkopatu można przecież znakomicie zrealizować w odniesieniu do uchodźców chrześcijańskich. Tych, których na Bliskim Wschodzie prześladują nie tylko siły Assada wspieranego przez Rosję, ale także – czy przede wszystkim – agresywni islamscy mordercy spod znaku Państwa Islamskiego…  Że korytarze humanitarne działają, wiadomo już choćby z przykładu włoskiego, gdzie rząd zgodził się na współpracę z Kościołem. Znowu jednak popełniając podyktowany eurolewicowym kagańcem poprawnościowym błąd, a zatem przyjmując każdego jak leci, a nie tylko chrześcijan. My nie możemy popełnić tego błędu. Pomagajmy zatem mądrze.

Okażemy w ten sposób nie tylko swoją miłość bliźniego, ale i głęboką troskę o przyszłość Europy. Nie jest rzeczywistą troską o naszą cywilizację i naród przyjmowanie ludzi, którzy ze względu na swoją islamską wiarę noszą w sobie nieustanny zarodek antychrześcijański i antydemokratyczny, mogący w tym lub innym czasie pod wpływem radykalnej ideologii wyrosnąć i rozbuchać w agresywny terroryzm. Nie ludzie są problemem, bynajmniej, ale wyznawana przez nich ideologia – a ideologią jest przecież islam, tak często nawołujący z kart swoich świętych ksiąg do brutalnej przemocy. Nie można zamykać oczu naprawdę, nawet, jeżeli w danych okolicznościach politycznych wydaje się okrutna.

W ubiegłym roku przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki mówił wprost o „oporze” rządu, konkretnie MSZ i MSWiA. Wiadomo jednak, że decyzja ta musiała zapaść na szczeblu jeszcze wyższym – co najmniej premiera, jeżeli nie samego prezesa PiS. Rozumiemy polityczną motywację i nie zachęcamy bynajmniej do działań przedwczesnych. Czas jednak, by podjąć starania na rzecz pomocy. Warszawski kardynał Kazimierz Nycz poinformował niedawno, że już teraz przygotowuje diecezję do przyjęcia uchodźców. To dobrze; po stronie rządu leży przekonanie Kościoła, że współpraca, jak najbardziej, może iść naprzód – jeżeli jednak będzie chodzić o wyznawców Chrystusa właśnie. Temu kibicujemy – i to nie od dziś. Fronda już w roku 2015, gdy rozpoczynał się wielki kryzys migracyjny, apelowała o przyjmowanie chrześcijańskich uchodźców z Bliskiego Wschodu.

 Mamy nadzieję, że teraz, przy owocnej współpracy Kościoła i rządu PiS, uda się na te apele odpowiedzieć. Nie tak, jak chce Bruksela, ale tak, jak chcemy my – Polacy, dający świadectwo naszej wiary katolickiej i zdrowego porządku miłości. Najpierw pomagamy tym, którzy są nam i naszej cywilizacji naprawdę bliscy. 

Fronda.pl