Portal Fronda.pl: Wczoraj w Sejmie odbyło się posiedzenie siedmiu zespołów parlamentarnych, dotyczące kar, jakie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na Telewizję Trwam za rzekome nawoływanie do przemocy podczas relacjonowania ubiegłorocznego Marszu Niepodległości. Na spotkaniu pojawił się także Jan Dworak, przewodniczący KRRiT. Jakie były cele dyskusji? Jest Pan zadowolony z jej przebiegu?

Andrzej Jaworski, PiS: Przede wszystkim cieszę się z tego, że Jan Dworak przybył na posiedzenie. Dzięki temu mogliśmy, jako członkowie siedmiu zespołów parlamentarnych uzyskać wiedzę z dwóch stron, czyli od Fundacji Lux Veritatis i od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ciesze się także z tego, że pan Dworak nazwał dyskusję budującą i wnoszącą wiele nowych faktów, o których wcześniej nie wiedział, a które musi przemyśleć. To utwierdza nas w przekonaniu, że takie spotkanie było potrzebne. Dziś chcielibyśmy tylko tego, żeby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, w tym jej przewodniczący, odniosła się merytorycznie do wypowiedzi, jakie padły podczas spotkania, a które wskazywały na dwa elementy.

Jakie to elementy?

Po pierwsze, sam proces nałożenia kary na Telewizję Trwam był niewłaściwy. Podkreślił to poseł Piotrowicz, który bardzo celnie wypunktował, że nikt nie może być karany bez podania tego, za co ta kara jest nałożona. Kara nie może być nakładana wyłącznie na podstawie czyichś odczuć albo prawdopodobieństwa odczuć.

A drugi element?

Lidia Kochanowicz, dyrektor Fundacji Lux Veritatis, dwukrotnie odczytała nam całą transmisję z Marszu Niepodległości, za którą nałożona została kara. Jasno dowiodła, że nie padły tam żadne słowa, które świadczyłyby o tym, co eksponowano w przekazach medialnych. Nikt z dziennikarzy ani komentatorów nie nawoływał do popełnienia jakiegokolwiek wykroczenia. Nikt w żaden sposób nie chwalił czynów nielegalnych.

Skąd więc kara nałożona na Telewizję Trwam? Dlaczego jest ona tak bardzo niepokojąca?

Jest to niepokojące, ponieważ nakładanie tego typu kar może w końcu doprowadzić do tego, że wolność słowa będzie w Polsce zagrożona. Jeśli ktoś będzie się wypowiadał nie po myśli urzędników, tych czy innych, to może go spotkać kara, skoro została ona nałożona na Telewizję Trwam.

Według „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” o. Tadeusz Rydzyk miał podczas debaty powiedzieć, że jego, jako katolika prawo nie obowiązuje. Relacje tych mediów z wczorajszego posiedzenia właściwie skupiają uwagę tylko na tej wypowiedzi.

Są w Polsce pewne media, które nie tylko kreują rzeczywistość, ale jeszcze ją wypaczają. Myślę, że redaktorzy „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”, którzy napisali te teksty, doskonale wiedzą, że wprowadzają swoich czytelników w błąd i perfidnie kłamią. Wiedzą przecież dobrze, jaka była intencja o. Rydzyka, kiedy wypowiadał te słowa, jaki był kontekst.

Jaka więc była intencja? O co chodziło założycielowi Radia Maryja?

Większość Polaków, ale nie tylko, po prostu większość ludzi, myśli podobnie na temat funkcjonowania prawa. Jeżeli prawo ma działać przeciwko sumieniu, jeżeli prawo ma zmuszać kogoś do podejmowania czynów niegodnych, wbrew moralności, wbrew ogólnie przyjętym normom, to takie prawo nie tylko można, ale wręcz należy kwestionować. Nikt nigdy nie zmusi, ani mnie, ani żadnego kapłana, pastora, w ogóle – katolika, aby wbrew swojemu sumieniu gloryfikował zabijanie dzieci nienarodzonych, aby uważał, że skoro prawo na to pozwala, to jest to rzecz moralnie dopuszczalna. Nikt nie zmusi nas do tego, byśmy uznali, że rodzina nie jest podstawową wartością i że nie należy jej się szczególne miejsce w życiu społecznym, nawet gdyby prawo stanowiło inaczej.

O co więc chodzi mediom? Chcą zrobić z katolików anarchistów, którzy stawiają się ponad prawem?

To bardzo dobre pytanie, które wskazuje na to, że część mediów w Polsce tak naprawdę próbuje burzyć ład społeczny i w sposób niewłaściwy korzystając ze swoich możliwości, budować tzw. czarny PR dla pewnych osób czy grup społecznych. Nawet bardzo mocno się w tym wyspecjalizowali, wykorzystują swój wpływ, by to robić.

Rozm. MaR