Brytyjski think tank Civitas pisze w swoim najnowszym raporcie, że „aż 85 proc. najlepszych londyńskich nieruchomości w 2012 roku kupili zagraniczni inwestorzy”. I dalej : ”Według ekspertów agencji nieruchomości Savills, w zeszłym roku aż siedem miliardów funtów wydano na luksusowe nieruchomości w Londynie i tylko 20 proc. całości należało do obywateli Wielkiej Brytanii”.

Organizacja Civitas nie krytykuje samego faktu nabywania nieruchomości przez obcokrajowców, ale alarmuje, że „w ciągu ostatnich dwóch lat tylko 27 proc. nowych nieruchomości wybudowanych w Londynie zostało kupione przez Brytyjczyków”. Z tego wynika prosta konkluzja: rdzenni Brytyjczycy są na tyle biedni, by móc zakupić londyńskie nieruchomości. "To dobra wiadomość dla agentów nieruchomości, którzy z radością przyjmują każdy wzrost na rynku. Ale to nie jest dobre dla tych wszystkich, którzy już zostali wypchnięci na dół drabiny społecznej" – czytamy w raporcie Cicitas. 

Dlatego według ekspertów z Civitas trzeba, by rząd zaproponował drastyczne zmiany na rynku nieruchomości, by zmienić istniejące zasady nabywania londyńskich nieruchomości przez bogatych obcokrajowców.

Również brytyjscy politycy zwracają uwagę na fakt, że coraz mniej Brytyjczyków kupuje brytyjskie nieruchomości. Sadiq Khan, kandydat Partii Pracy na burmistrza Londynu mówi: – W aglomeracji znajduje się 50 tys. pustych domów. To kompletne szaleństwo. Musimy zatrzymać proces wykorzystywania nieruchomości jako skarbonek dla najbogatszych ludzi z całego świata”.

Widać, że w Wielkiej Brytanii budzą się wreszcie narodowe sumienia. Czy to dobrze, czy źle? 

mod/NaTemat.pl