W dzisiejszych czasach  politycy składają życzenia świąteczne głównie na swoich blogach. Janusz Palikot postanowił pokazać, że jest oryginalny i jednocześnie zadbał o swoich wyborców, którzy najwyraźniej czekają na jakieś duchowe przewodnictwo. Świąteczne przemyślenia Palikota z dnia 25 i 26 grudnia prezentują się niezwykle „ciekawie”. „Bieda tak samo uzależnia jak bogactwo! Człowiek bogaty, gdy już nim nie jest zachowuje się tak jakby nim wciąż był! Podobnie biedak, choć przestanie być biedny nie potrafi się zmienić. Nie ma więc różnicy!”- pisał wczoraj „odkrywczo” mesjasz lewicy. Dziś Palikot wpadł na jeszcze głębszą myśl  „Czasem aby kogoś pokonać trzeba mu oddać pokłon!”. Można powiedzieć jedno- Wow! Palikot naprawdę osiągnął poziom wróżb z chińskich ciasteczek albo nakrętek tymbarka. Wpisy Palikota wyglądają jakby „mesjasz” dostał pod choinkę książki Paola Coelho i postanowił pobawić się w jego wyblakłe ksero. Pewnie bym tak poważnie pomyślał, gdybym nie czytał felietonów Palikota z „Tygodnika Powszechnego”, gdy pisał o biznesie, etyce i chrześcijaństwie.


Nikt chyba nie wątpi, że Janusz Palikot jest inteligentnym facetem i potrafi rozpoznać na kilometr intelektualną hochsztaplerkę. Gdy przestał oddawać pokłon człowiekowi, którego dziś chce pokonać, Palikot podobno zamówił sondaże, z których wynikało, że antyklerykalizm się opłaca i w połączeniu z nowoczesnym libertynizmem i postulatem legalizacji trawki można uzyskać zapewnić wiele miejsc w Sejmie. Okazało się, że badania Palikota trafiły w dziesiątkę. Wydaje się jednak , że Palikot przeliczył się z romansem z duetem Kotliński/Rozenek, który może mu przysporzyć wielu poważnych wrogów ( pamiętajmy wojnę Gazety Wyborczej przeciwko Kotlińskiemu za atak na Monikę Olejnik). Na dodatek ta para fanatycznych antyklerykałów zdaje się budować wewnątrz jego ugrupowania licząca się siłę, która może przejąć kontrolę nad partią Palikowa. Tym samym twarz RP zmienia się z lewicowo-liberalnej na po prostu obciachowo-antyklerykalną.  M.in. z tego powodu  były katolicki intelektualista i wydawca konserwatywnego pisma „Ozon” musi dziś systematycznie obniżać poziom swojego pisarstwa by podtrzymywać w swoich wyborcach złudzenie, że jest ich mitycznym rycerzem na białym koniu, który rozwali klerykalny reżim Benedykta XVI, który rządzi dziś Polską. Czym innym było w końcu usankcjonowanie bredni o Opus Dei w polskim rządzie jak nie dopasowaniem narracji do czytelników Dana Browna, którzy wydają się stanowić trzon wyborców Palikota?  Jednak klasyczny ateizm wcale się na świecie nie rozwija. Dziś w łaski na całym globie powraca religijność i świat jest zupełnie różny od zdychającego starca zwanego Europą. Wcale bym się więc nie zdziwił, gdyby Palikot niedługo zaczął na swoim blogu prezentować nową formę religijności, która w prosty sposób trafiałaby do infantylnej młodzieży i antyklerykałów poszukujących więcej niż nienawiść do czarnych. Po tym jak Palikot wystrzelał się z większości swoich medialnych pomysłów w ciągu trzech miesięcy po wyborach, zanosi się na to, że będzie musiał czymś nowym zaskoczyć swoich wychowanych na skandalu fanów. Czy będzie to nagłe nawrócenie na jakąś new age’ową pseudoreligię? Dzisiejszy wpis przybliża go do nowej roli- guru sek(s)ty zwanej palikotyzm.

 

Łukasz Adamski