System nauczania języków obcych w polskich szkołach podstawowych zakłada:
-
180 godzin nauki języka obcego na etapie I (klasy I–III),
-
450 godzin na etapie II (klasy IV–VIII),
-
od klasy VII – 120 godzin nauki drugiego języka obcego.
Łącznie uczniowie szkół podstawowych realizują 990 godzin nauki języków obcych.
Najczęściej nauczanym językiem jest angielski (niemal 100 % uczniów), dalej niemiecki (ponad 54 %), hiszpański i francuski. Wciąż obecny w systemie jest język rosyjski, choć MEN zapowiada jego stopniowe wypieranie przez język ukraiński.
Minister edukacji Barbara Nowacka wspólnie z ministrem edukacji Ukrainy, Oksenem Lisowym, zadeklarowała poparcie dla wprowadzenia języka ukraińskiego jako drugiego języka obcego. W praktyce oznacza to:
-
możliwość wyboru ukraińskiego na maturze od 2025/2026,
-
możliwość nauczania w szkołach podstawowych i średnich – pod warunkiem zgody dyrektora i zebrania odpowiedniej grupy uczniów.
Przykłady placówek, które już wprowadziły takie rozwiązanie to: SP nr 151 w Krakowie i Liceum nr 15 we Wrocławiu, które już przygotowują zajęcia z ukraińskiego w ramach nowego modelu integracyjnego.
Język ojczysty odgrywa istotną rolę w utrzymaniu tożsamości dzieci z Ukrainy, co podkreślają badacze z Instytutu Slawistyki PAN. Równolegle pojawia się szansa na zatrudnienie dla ukraińskich nauczycieli, którzy dzięki swoim kwalifikacjom mogliby prowadzić zajęcia w polskich szkołach.
Jak zapewniają pracownicy MEN, to rozwiązanie wspiera jednocześnie proces integracji, rozwój rynku pracy i jakość edukacji międzykulturowej.
Czy to rozsądne priorytety?
Decyzja minister Barbary Nowackiej o wspieraniu języka ukraińskiego jako drugiego języka obcego w polskich szkołach może budzić uzasadnione kontrowersje – zarówno z punktu widzenia systemowego, jak i społecznego. Choć intencją ma być integracja dzieci z Ukrainy, to efektem może być marginalizacja pozostałych języków nowożytnych, takich jak angielski, niemiecki, francuski czy hiszpański, które nadal mają dużo większe znaczenie kulturowe, gospodarcze i edukacyjne w kontekście europejskim.
Promowanie języka ukraińskiego jako alternatywy dla niemieckiego czy francuskiego budzi pytanie: czy polska szkoła ma obowiązek dostosowywać się do potrzeb migracyjnych, rezygnując z własnych priorytetów strategicznych? Język niemiecki pozostaje dominującym językiem biznesu w Europie Środkowej, a francuski i hiszpański otwierają drzwi do instytucji międzynarodowych, pracy w dyplomacji czy kulturze. Tymczasem ukraiński, choć ważny tożsamościowo dla mniejszości, nie ma podobnej wartości użytkowej dla większości uczniów.
Co więcej, nie opublikowano żadnej analizy MEN wskazującej, że uczniowie polscy chcą się uczyć ukraińskiego. Brakuje danych o popycie, o wynikach pilotaży, o opiniach nauczycieli i rodziców. Tymczasem wiele szkół już teraz boryka się z brakiem nauczycieli języków nowożytnych, a kadra nauczająca ukraińskiego dopiero miałaby być tworzona.
Decyzja MEN może zostać odczytana jako gest polityczny, mający sygnalizować solidarność z Ukrainą, ale niekoniecznie oparty na analizie pedagogicznej. Szkoła publiczna nie powinna być narzędziem sygnałów geopolitycznych – powinna przede wszystkim kierować się interesem edukacyjnym wszystkich uczniów, a nie polityką symboli.