Podkreślając, że Rosja wykorzystuje prowokacje na granicy do siania strachu i niepokoju, premier Estonii Kaja Kallas zapewniła, że jej kraj nie da się sprowokować.

- „Podejdziemy do tego incydentu trzeźwo i ostrożnie”

- oświadczyła.

Na początku roku Rosja stwierdziła, że nie zgadza się z lokalizacją połowy z zainstalowanych przez Estonię boi.

- „Każdej wiosny Estonia i Rosja instalują boje graniczne na Narwie. Koryto rzeki zmienia się z biegiem czasu, dlatego korygujemy oznaczenia. O ile do 2022 r. montaż boi odbywał się w dużej mierze za obopólną zgodą, to teraz Rosja nie zgadza się ze stanowiskiem Estonii w sprawie rozmieszczenia boi”

- wyjaśnił Eerik Purgel z estońskiej straży granicznej.

Incydent ma miejsce tuż po tym, jak Kreml podniósł kwestie rozszerzenia wód terytorialnych na Morzu Bałtyckim. Rosyjski resort obrony wydał dekret, w myśl którego Rosja chce uznać za wody wewnętrzne części akwenów w pobliżu miasta Bałtyjsk i Zielenogradsk w obwodzie królewieckim oraz przejąć kilka wysp w pobliżu wybrzeża Finlandii, okolic Mierzei Wiślanej i Kurońskiej. Kreml motywuje to stwierdzeniem, że „obecne współrzędne geograficzne ustalone przez Radę Ministrów ZSRR w 1985 roku nie w pełni odpowiadają aktualnej sytuacji geograficznej”.