Jedną z najciekawszych relacji pozostawił płk Janusz Bokszczanin, który był obecny na naradzie Komendy Głównej Armii Krajowej 31 lipca 1944 roku. To właśnie wtedy, na dzień przed wybuchem Powstania, zapadła ostateczna decyzja. Bokszczanin z niedowierzaniem wspominał słowa generała Komorowskiego: „Zamkniemy pierścień wokół Warszawy tak, że ani jeden Niemiec się nie wydostanie”. W jego ocenie była to wypowiedź oderwana od rzeczywistości. Nie tylko ignorowała obecność silnych odwodów niemieckich poza stolicą, ale też nie opierała się na żadnym realistycznym planie operacyjnym.
Za kulisami tej decyzji miał stać gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, oficer znany z radykalnych pomysłów, twardej postawy i wyjątkowej odporności na argumenty rozsądku. To on – jak podkreśla wielu historyków – miał „podsunąć” ideę ofensywnego powstania bez względu na okoliczności. Koncepcja zakładała zamknięcie Niemców w „kotle warszawskim”, rozbrojenie ich i całkowitą eliminację sił niemieckich w stolicy. Problem w tym, że nie było ani zasobów, ani siły ognia, ani szans na pełne wsparcie aliantów – tym bardziej ze strony Sowietów, którzy celowo wstrzymali ofensywę.
Wielu uczestników spotkań Komendy Głównej AK wskazywało, że Bór-Komorowski i jego sztab byli pod coraz silniejszą presją polityczną i moralną. Wiadomo było, że Armia Czerwona zbliża się do Warszawy, a Polacy chcieli zamanifestować, że stolica zostaje wyzwolona polskim wysiłkiem zbrojnym, nie sowieckim. To zrozumiałe – ale czy wystarczające, by rzucić słabo uzbrojone oddziały do samobójczej walki?
Nie brakuje teorii, według których gen. Okulicki mógł mieć inne motywacje niż Komenda Główna AK. Część historyków przypomina jego bliskie związki z sanacyjnym środowiskiem, a inni sugerują, że jego wcześniejsze kontakty z Sowietami mogły mieć znaczenie dla przebiegu wydarzeń. Pewne jest jedno: to właśnie jego koncepcja przebiła się do decydentów i została wcielona w życie. I to mimo głosów sprzeciwu – takich jak ten płk Bokszczanina.
Janusz Bokszczanin, uczestnik narady 31 lipca, był jednym z niewielu, którzy publicznie sprzeciwiali się decyzji o wybuchu Powstania. Jego ocena sytuacji była jednoznaczna: szansa na sukces była znikoma, a ryzyko katastrofy – ogromne. Nie został jednak wysłuchany. Po wybuchu walk bezskutecznie próbował przedostać się do Warszawy, został ranny i trafił na przymusowe roboty do Niemiec. Jego głos wrócił dopiero po latach – jako jeden z niewielu trzeźwych, ostrzegających przed błędem narodowego uniesienia.
Coraz więcej historyków zadaje dziś pytanie: czy decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego była przemyślana? Czy istniał realistyczny plan działań? Czy też była to improwizacja oparta na emocjach, domniemaniach i – być może – intrygach?