Wprawdzie sam projekt ustawy nie wymienia wprost chrześcijan jako tych, którzy mogliby okazać się potencjalnymi winowajcami, jednak pomysłodawcy projektu w uzasadnieniu podkreślili w szczególności działalność wyznawców Chrystusa. W ich opinii działalność misyjna „głównie chrześcijan” w Izraelu „się nasiliła”. A to z kolei ma prowadzić do „wielu negatywnych reperkusji, w tym szkód psychicznych”.

Jak zauważył Joel Rosenberg, chrześcijanin ewangelikalny, celem projektu jest zatem zdelegalizowanie działalności „wyznawców Jezusa” po to, by nie mogli „wyjaśniać, dlaczego wierzą, że jest On zarówno Mesjaszem, jak i Bogiem w nadziei, iż Izraelczycy wezmą pod uwagę pójście za Nim”. Rosenberg jest założycielem portalu „All Israel News”, który jako pierwszy poinformował w niedzielę o „niebezpiecznym projekcie ustawy”.

Rosenberg zwrócił uwagę na to, że Partia Tory ma siedem miejsc w koalicji premiera Binjamina Netanjahu, która liczy sobie 64 parlamentarzystów w Knesecie. Daje to tej partii większą siłę, gdyż potrzebna jest ona premierowi do utrzymania większości. Także katolicy wyrazili zaniepokojenie możliwą „legitymizacją dyskryminacji i przemocy w opinii publicznej”. Zarówno katolicy, jak i prawosławni zwracają uwagę na narastanie przemocy wobec chrześcijan w Izraelu w ostatnim czasie.

Według jednak najnowszych informacji „All Israel News”, wbrew obawom chrześcijan, Natanjahu zablokował projekt ustawy. W środę na Twitterze izraelski premier poinformował: „Nie wesprzemy żadnego prawa wymierzonego w społeczność chrześcijańską”. Oświadczenie spotkało się z wyrazami wdzięczności wielu wyznawców Chrystusa. Gafni, jeden z autorów projektu, również wydał komunikat, w którym oznajmił, że propozycja nowego prawa została wycofana.