Zgodnie z jego relacjami, wśród uczestników demonstracji pojawiły się zamaskowane osoby wygłaszające rasistowskie hasła, które później rozmawiały z policjantami, podczas gdy służby porządkowe nie reagowały na ich obecność.

"Policja nie tylko wiedziała o tych osobach, ale również szukała zgubionego telefonu jednego z prowokatorów", ujawniał Bąkiewicz. Działacz wyraził swoje przekonanie, że „prowokacja była celowo zaplanowana przez policję”.

Podkreślił również, że nie oskarża zwykłych funkcjonariuszy, lecz ich przełożonych, którzy – jego zdaniem – mogli działać na zlecenie polityczne, być może w porozumieniu z niemieckimi służbami.

Bąkiewicz stawia mocną tezę, twierdząc, że ta akcja miała na celu zdyskredytowanie protestu i skierowanie uwagi opinii publicznej na kontrowersyjne wydarzenia. "Jestem przekonany w 99,9 procentach, że tej prowokacji celowo dokonała policja" – podkreślił.