Jak zauważa felietonista Bloomberga Ramesh Ponnuru, określanie wielu demokracji świata zachodniego mianem "neoliberalnych", to poważne nadużycie.

Ogrom dziennikarzy i publicystów twierdzi, że obecnie tzw. liberale demokracje na Zachodzie są zagrożone. Często można usłyszeć, że atakowane są podstawowe instytucje i wartości liberalnej demokracji. Przyczyną mają oczywiście być choćby wyniki ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Ale co to właściwie oznacza - liberalna demokracja?

Jak zauważa filozof Yoram Hazony z Izraela w swoim tekście opublikowanym na łamach "The Wall Street Journal", według zwolenników tego terminu ów liberalizm to ogólnoświatowy reżim prawny wzmacniający "prawa człowieka i indywidualne wolności". Owe prawa i wolności stoją oczywiście w opozycji do świata konserwatywnego i wszystkiego, co się z nim wiąże.

Dlatego też wrodzy dla "liberalnej demokracji" są właściwie wszyscy oponenci lewicowo-liberalnych elit. Nie ma znaczenia, czy mówimy tu o autorytarnym dyktatorze z republiki bananowej, czy też legalnie wybranym, demokratycznym konserwatywnym rządzie.

Postawienie znaku równości między tymi tak odmiennymi rzeczywistościami to pomylenie pojęć. Zagrożeniem dla demokracji jest rzeczywiste łamanie praw obywatelskich, wsadzanie do więzień przeciwników politycznych etc. Reforma sądownictwa? Brak zgody na przymusową relokację imigrantów? To są kwestie, na które wiele osób może mieć odmienne poglądy, ale twierdzenie, że sprawy te muszą wyglądać tak, a nie inaczej, bo inaczej będzie to "zagrożenie dla demokracji", to zwykła manipulacja.

Nie dawajmy sobie więc wmawiać, że realizacja idei, które nie są zbieżne z celami niektórych państw, sprawia, że przestajemy być demokracją. Demokracja nie musi bowiem być liberalna. Konserwatywny rząd realizujący swój program dalej pozostaje rządem demokratycznym. Dlatego też twierdzenie, jakoby na Węgrzech, czy w USA za prezydentury Trumpa demokracja była zagrożona, to rozminięcie się z prawdą. Jest to po prostu demokracja, która nie wyklucza istnienia idei konserwatywnych i - na drodze wolnych demokratycznych wyborów - daje im dojść do głosu.

jsl/na podst. forsal.pl