Według Roba Wainwrighta, szefa Europejskiego Urzędu Policji – Europolu, unijnej agencji egzekwowania prawa, w Europie może być dzisiaj nawet 5 tysięcy dżihadystów którzy przeszli szkolenie w szeregach ISIS i którzy mogą potencjalnymi zamachowcami.
Wainwright w wywiadzie dla niemieckiej gazety "Neue Osnabrücker Zeitung" m.in. ostrzega przed możliwymi kolejnymi zamachami terrorystycznymi, takimi jak w Paryżu - 'Europa stoi przed największym zagrożeniem terrorystycznym od ponad dekady'.

Ta publiczna i oficjalna wypowiedź szefa Europolu stawia w zupełnie nowym świetle zastrzeżenia Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej przed wymuszanym przez władze UE i Niemcy niekontrolowanym przyjmowaniem rzesz uchodźców i imigrantów przez kraje Unii Europejskiej.
Dotychczas przedstawiane przez Brukselę i Berlin rządy niechętnych masowemu przyjmowaniu tłumów imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej jako rzekomo 'ksenofobicznych' i 'nacjonalistycznych' okazują się być rozsądnymi i działającymi z uzasadnionymi obawami przez niekontrolowanym napływem mas imigrantów do europejskich krajów.
Tym bardziej, że pojawia się coraz więcej przesłanek i informacji, że za całym tym rzekomo 'niekontrolowanym' i 'spontanicznym' napływem imigrantów do Europy stoją także władze tureckie, które kontrolują i regulują przepływ uchodźców przez terytorium swojego kraju.

W mediach pojawiły się m.in. stenogram z niedawnego spotkania z władzami UE prezydenta Turcji Erdoğana, podczas którego prezydent Turcjii tak m.in. mówił do Junckera i Tuska: 'Tak naprawdę nie potrzebujemy waszych pieniędzy. Możemy po prostu otworzyć granice do Bułgarii i Grecji i wsadzić imigrantów do autobusów. Grecja dostała ponad 400 mld euro w ramach ratowania euro. /…/ Co zrobicie jeśli wam się nie uda dojść z nami do porozumienia? Zabijecie uchodźców? /…/ Ci ludzie są niewykształceni i dalej będą napływać do Europy. Będą tam dokonywali zamachów terrorystycznych. Jak sobie z tym poradzicie?'
Jak widać, nawet Erdoğan - sam muzułmanin, także nie ma zbyt dobrego mniemania o swoich muzułmańskich współwyznawcach z Bliskiego Wschodu. Problem w tym, że wśród tłumów imigrantów przeważają ludzie niewykształceni i bardzo prości, podatni na prymitywną propagandę radykałów i terrorystów, i przez to stanowiący dobry materiał na potencjalnych zamachowców.

Czym innym jest bowiem stopniowe wpuszczanie niedużych i kontrolowanych grup imigrantów z różnych krajów i kultur, którzy poddawani są następnie socjalizacji i akulturacji pod wpływem systemu edukacyjnego oraz nakazu przestrzegania prawa i norm nowej ojczyzny, tak jak dzieje się to np. w wielokulturowej Ameryce, czy tak jak czyniła I Rzeczpospolita pozwalając się osiedlać na swoim terytorium różnym społecznościom i wspólnotom na precyzyjnie określonych prawach czy nadaniach – Tatarom, Żydom, Karaimom, Holendrom, etc.
Postępowanie władz UE z inspiracji Berlina jest natomiast zupełnie odwrotne – nakazuje krajom członkowskim bezwarunkowe i konieczne przyjmowanie określonych przez Brukselę kwot imigrantów, a następnie domaga się wobec poszczególnych krajów tolerowania i akceptacji przyjętej mniejszości, w znacznej części muzułmańskiej i często nietolerancyjnej wobec innych niż Islam kultur i religii.

Oprócz nieodpowiedzialności Brukseli oraz arogancji Berlina, który tym sposobem chce sprowadzić do Niemiec tysiące tanich rąk do pracy, a także politycznej gry prezydenta Turcji Erdoğana, który przyczyniając Europie problemów nie tylko załatwia sobie dodatkowe miliardy euro od władz UE, ale także odwraca uwagę europejskiej opinii publicznej i rządów od coraz bardziej pogarszającej się sytuacji dot. wolności i demokracji w Turcji; warto tutaj jeszcze dodać także Rosję, która także coraz bardziej nakręca i pogarsza sytuację w całym regionie, m.in. angażując się coraz bardziej militarnie i politycznie w Syrii, gdzie spodziewana jest w najbliższym czasie dalsza eskalacja konfliktu i kolejne walki – a w konsekwencji kolejne niekontrolowane fale emigrantów do Europy.

Przy spadających cenach ropy i gazu i kurczeniu się dopływu gotówki do budżetu Rosji oraz rosnącej niezależności Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej od rosyjskiego gazu nie jest pytaniem 'czy Rosja zaatakuje?', tylko 'kiedy i gdzie?' Czy obiektem rosyjskiej agresji będzie Bliski Wschód czyli przede wszystkim Syria i związany z tym potencjalny konflikt Rosji z Turcją – członkiem NATO; czy też Kreml zdecyduje się na dokończenie wykańczania Ukrainy; albo też Putin zdecyduje się na ostateczną rozgrywkę i uderzy na Mołdawię i Rumunię, albo też - we współpracy z Białorusią - na Kraje Bałtyckie i Polskę? Jednak w każdym z tych przypadków niepokoje, zamieszki i zamachy terrorystyczne w Europie będą Rosji jak najbardziej na rękę, odwracając uwagę Europejczyków i ich rządów od 'waśni pigmejów' na obrzeżach Europy. Czyli nas.

Michał Orzechowski/sdp.pl