Prawda jest jednak taka, że w Polsce głównym problemem nie jest ani racjonalizm ani rasizm (choć niestety zdarzają się idioci, którzy tego typu poglądy wyznają), ale tolerancja dla komunizmu i jego zbrodni. I to nie wśród podwórkowych lewaków (bo przecież poza strasznymi skinami są też antynaziole i punki, które też lubują się w nawalance w imię idei), ale wśród elit naszego państwa. To one przekonują, że komunistyczni oprawcy są „ludźmi honoru”, to one w kolejnych procesach uwalniają od kary i winy ludzi odpowiadających za śmierć Polaków, i to one wreszcie sprawiają, że komunizm zaczyna być traktowany jako niewinna igraszka.

Narodowcy z NOP (z którymi jest mi zdecydowanie nie po drodze), jeśli łamią prawo powinni być karani, ale trudno uznać ich za prawdziwe zagrożenie dla naszego kraju. Tym ostatnim są bowiem ci, którzy przekonują, że stalinizm i komunizm nie były zbrodniami na miarę faszyzmu, i że inaczej trzeba oceniać KBW i SS. W ten sposób niszczą oni bowiem fundamenty państwa i uniemożliwiają odrodzenie moralne. I to nimi powinien zająć się minister spraw wewnętrzny, tyle, że raczej nie ten.

Tomasz P. Terlikowski