Jeśli polityk poważnie traktuje swoją misję, ma na celu dobro obywateli. Nie tylko tych, którzy pójdą do urn i zagłosują na niego, ale tych, którzy takiej możliwości nie mają. I właśnie stosunek do tych najmniejszych powinien być miarą moralności polityka.

Dziś niestety posłowie nie zdali sprawdzianu z moralności. Opowiedzieli się bowiem za prawem złym i nieetycznym, za prawem, które nie tylko nie wykluczy patologii z usług in vitro, ale przysporzy nowych problemów. Śmiało można powtórzyć za abp. Hoserem, że właśnie jesteśmy świadkami „klęski etyki w medycynie”. Oto bowiem w świetle prawa mamy do czynienia z instrumentalnym

Dopuszczenie do zapłodnienia pozaustrojowego nie tylko małżeństw, ale i par pozostających w konkubinatach nie gwarantuje dzieciom w ten sposób poczętym optymalnych warunków wychowawczych. Nie od dziś bowiem wiadomo, że takie związki rozpadają się znacznie częściej niż małżeństwa.

Ustawa znosi też limit wiekowy dla kobiet. Oznacza to, że w imię zaspokajania swoich pragnień, o dziecko będą mogły zabiegać kobiety 50- czy 60-letnie. Co z tego, że ich płodność już wygasła, skoro będą mogły urodzić dziecko poczęte in vitro?

Ustawa zakłada, że jednorazowo będzie można wytworzyć do sześciu zarodków. Więcej tylko w takiej sytuacji, gdy kobieta osiągnęła 35. rok życia, przeszła udokumentowane choroby wpływające na jej rozrodczość lub co najmniej dwie próby in vitro.

Przegłosowane dziś prawo umożliwi przekazanie komórek rozrodczych innym parom. Oznacza to, że będą rodziły się dzieci, które ze swoimi biologicznymi rodzicami nie będą miały nic wspólnego. Może to prowadzić z kolei do skomplikowanych sytuacji prawnych i psychicznych. Dopiero po osiągnięciu pełnoletności osoba urodzona w wyniku in vitro będzie mogła poznać rok i miejsce urodzenia dawcy komórek rozrodczych lub dawców zarodka, a także uzyskać informacje na temat ich stanu zdrowia. 

Ustawa wprowadza także rozwiązania eugeniczne. Otóż lekarze będą mogli wybierać spośród zarodków te, które nie będą obciążone żadnymi chorobami, a te „niezdolne do prawidłowego rozwoju” będą mogły być niszczone. W imię prawa.

W końcu ustawa otwiera drogę do adopcji dzieci przez pary homoseksualne i praktycznie legalizuje „surogację” i handel dziećmi.

I choć politycznie Platforma Obywatelska odtrąbi dziś sukces, co zresztą zrobiła już Ewa Kopacz, moralnie poniosła ona klęskę. Bo przegłosowana dzisiaj ustawa to „bomba z tykającym zapłonem”. Ona wpłynie – jak przekonuje abp Henryk Hoser – „nie tylko na instrumentalizację ludzkiego życia, ale także na trudną do przewidzenia zmianę ludzkiego genomu”. Jeśli wejdzie w życie, wybuchnie prędzej niż się spodziewamy. Tylko nie mówcie wtedy, że nikt przed skutkami złego i nieetycznego prawa nie ostrzegał.

Małgorzata Terlikowska