Czy rzeczywiście sytuacja jest tak niepokojąca? Czy faktycznie części dziennikarzy grozi zamknięcie w getcie?  A właściwie jakie jest oblicze polskich mediów? Na te pytanie odpowiedzi szukali studenci Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. To trudne pytanie, więc do poszukiwań zaprosili znanych ludzi mediów. Rafał A. Ziemkiewicz, Jan Pospieszalski, Anita Gargas, Paweł Zyzak, Tomasz Terlikowski, Cezary Gmyz, Joanna Lichocka – to tylko część prelegentów.


System się domyka. Ale przecieka


Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie o stan polskich mediów. Z jednej strony, można ulec wrażeniu, że sytuacja jest krytyczna. Dziennikarze o poglądach znacznie odbiegających od tych, które obowiązują w mainstreamie, tracą pracę, z anteny znikają takie programy jak „Warto rozmawiać”. Próbuje się deprecjonować autorytet i kompetencje publicystów, którzy nie wpisują się w opcję prorządową, przyklejając im etykietki „prawicowych” bądź „oszołomów”. Joanna Lichocka, dziennikarka telewizyjna, radiowa, oraz publicystka prasowa, podkreśla, że mediami rządzi mechanizm obrażania tych dziennikarzy, nazywa się ich „reżimowymi”. –Ale to nie zaczęło się dziś. Takim sygnałem był raport Platformy Obywatelskiej o polskich mediach. To był wyraźny znak dla dziennikarzy – albo jesteś z nami, albo…” – mówi Lichocka. - Katastrofa pod Smoleńskiem była punktem granicznym rozłamu, jaki nastąpił w mediach – dodaje.


Także Dorota Kania, publicystka „Gazety Polskiej” i „Naszego Państwa” zwraca uwagę na pęknięcia, jakie nastąpiły po 10 kwietnia 2010 roku. – To podziały nie tylko w mediach, ale też w społeczeństwie – mówi dziennikarka i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego rządząca koalicja tak niechętnie odnosi się do konserwatywnych mediów. - Elity III RP nie znoszą tego środowiska, bo same w dużej mierze wywodzą się z kręgów postkomunistycznych, a w prawicowych mediach widzą zagrożenie swojej pozycji – podkreśla Kania.


Liczenie na zamęczenie


Używanie nomenklatury „media prawicowe” czy „konserwatywne” i „media liberalne” nie jest jednak dobrym rozwiązaniem. To uleganie próbie wmanewrowania w jakieś kolejne sztuczne podziały, które wynika z zawłaszczenia pewnych pojęć, a innym nadania negatywnych konotacji. Dziś patriotyzm niektórzy nazywają faszyzmem. Takie ostre wyznaczenie granicy podziału na media „prawicowe” i „prorządowe” jest szczególnym zagrożeniem dla tych pierwszych, bo z tej pozycji łatwo już zepchnąć je do getta.


Dorota Kania wskazuje na jeszcze jedną niekonsekwencję, jaką można zaobserwować w środowisku dziennikarskim. –Za rządów PiS podnoszono krzyki, że stosuje metody inwigilacji. To co jest teraz? – pyta dziennikarka, która sama na swoim koncie ma kilkanaście wytoczonych procesów, m.in. o łamanie tajemnic państwowych.


Z kolei Rafał A. Ziemkiewicz próbuje porównać dzisiejszy pejzaż medialny do tego sprzed 1981 roku. Zarówno, wtedy, jak i teraz, ulubioną techniką stosowaną przez dziennikarzy jest przekaz silnie naładowany emocjami, zakrojony wręcz na emocjonalny szantaż. Dlaczego? – Bo taki jest najskuteczniejszy, jego praktycznie nie da się zdezawuować – odpowiada Ziemkiewicz. A media skrupulatnie wykorzystują mechanizm straszenia ludzi.


Sytuacja polskich mediów nie jest jednak tak krytyczna, jak można by się tego spodziewać. Wszyscy prelegenci są zgodni co do jednego – bardzo wiele zależy od społeczeństwa obywatelskiego, które staje się w Polsce coraz silniejsze.


Wazelina się dziś nie sprzedaje


- Mimo uszczelniania systemu, on zaczyna przeciekać. Tworzy się swoisty drugi obieg – podkreśla Lichocka. I to potężny obieg – spośród wszystkich obecnych na konferencji słuchaczy, tylko dwoje z nich nie widziało filmu „Mgła”, mimo, że nie był on emitowany w telewizji publicznej. – Teraz to my jesteśmy mainstreamem – podsumowuje Lichocka.


Dorota Kania zwraca uwagę na wielki sukces, jaki odnotowała „Gazeta Polska” oraz „Niezależna.pl”. Portal, który zaczynał od kilkudziesięciu odsłon dziennie, dziś odnotowuje 250 tys. wejść z całego świata. – Bo tu są materiały, jakich nie ma nigdzie indziej. A ludzie mają dziś wielkie pragnienie prawdy – konstatuje Kania.


- Wazelina się dziś nie sprzedaje – dodaje Rafał A. Ziemkiewicz i wskazuje na sukces nowego tygodnika „Uważam Rze”. Pisma, które zgodnie z wszelkimi prognozami nie miało prawo zaistnieć na rynku, na które zwyczajnie nie było na nim miejsca. Tymczasem „URze” z tygodnia na tydzień odnotowuje coraz większą liczbę sprzedanych egzemplarzy i jak taran pnie się do czołówki polskich tygodników.


„Kto trzyma medialną wajchę” – na to pytanie próbował znaleźć odpowiedź Rafał A. Ziemkiewicz. Być może nie jest to ani władza, ani pieniądze, ani same media. Prawdopodobnie skutecznie „przełożyć wajchę” może silne, dobrze zorganizowane społeczeństwo obywatelskie, które ma możliwość skutecznego nacisku na rządzące partie. Wystarczy wspomnieć choćby pojedyncze akcje tego rodzącego się obywatelstwa, takie jak rosnący w sile obywatelski bojkot „GW” by przekonać się, że jest to możliwe.


Marta Brzezińska


* Drugi dzień konferencji - we wtorek, 10.05.2011r. w Starym budynku Biblioteki Uniwersyteckiej od godz. 9:30. Gośćmi będą: Ewa Stankiewicz, Tomasz Terlikowski, Paweł Zyzak, Anita Gargas, Cezary Gmyz.