Prof. Jadwiaga Staniszkis w rozmowie z portalem wPolityce.pl bardzo pozytywnie wypowiada się o wczorajszym marszu PiS-u. „Było widać głównie to pokolenie - kiedyś młodzieży solidarnościowej - 40,50-latki. Widać było tę powagę, to wzruszenie - gdy ludzie śpiewali, żeby „Polska była Polską”. Z przekazu telewizyjnego wynika, że nie było zbyt wielu agresywnych haseł, a jeżeli były to -szybko zwijane” - mówi. Podobało się jej też wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. „Jak słusznie powiedział Kaczyński - PiS zwyciężył. Ale w tym momencie powinien pokazać swoje przygotowanie do rządzenia, konkretniej niż takie ogólniki. Każde posunięcie rządu Kopacz powinno być punktowane i powinna być tworzona pozytywna wizja. Ten marsz był przeżyciem, z którego nazajutrz zostaje tylko obraz, a trzeciego dnia to znika. Rozumiem znaczenie działań symbolicznych, ale sytuacja jest poważna, a wybory blisko, więc oczekiwałabym czegoś więcej” - mówi Staniszkis.

Zdaniem Staniszkis, należy odejść od retoryki fałszerstwa wyborczego, bo ona pogłębia tylko brak zaufania do polityków. „To doszło do takiego punktu, że społeczeństwo jest tym rozbijane. Gdyby mówienie o fałszerstwie wyborczym było uzupełnione białą księgą - konkretnych fałszerstw w danych miejscowościach i przy każdym medialnym wystąpieniu kogoś z PiS-u następowałoby nawiązywanie do tego, to byłby przekaz, który by bardziej trafiał” - przekonuje w rozmowie z portalem.

Działanie premier Ewy Kopacz Staniszkis sugerującej Jarosławowi Kaczyńskiemu podpisanie lojalki porównuje do incydentów, jakie miały miejsce w rządzie Hanny Suchockiej. „Paradoksalnie były dwa rządy kierowane przez kobiety. Za premier Suchockiej funkcjonowała tzw. szafa Lesiaka, pułkownika SB, którzy przygotowywał fałszywki m. in. na Kaczyńskiego. Mamy drugi rząd, pani Kopacz, która do tej szafy sięga. To jak najgorzej świadczy o metodach, o tej UB-ckości, o jej doradcach, PR-owcach. Uważam, że to jest poniżej poziomu. Tak jak wtedy Kaczyński wygrał proces z Lesiakiem, tak teraz nie powinien zniżać się do poziomu pani Kopacz. To jest próba dyskwalifikacji, sięgająca do materiałów UB” - przekonuje rozmówczyni portalu wPolityce.pl.

Ra/wPolityce.pl