Jednak trochę inaczej jest w tym przypadku. Przypuszczam, że Janusz Palikot wcale nie z szacunku dla Anny Grodzkiej stawia ją przed oczy całemu narodowi. Podejrzewam, że jest to jego kolejny happening postpolityczny, który odbywa się kosztem osoby najbardziej zainteresowanej. A on zaciera ręce i śmieje się w kułak za kulisami.

 

Powiedzmy sobie szczerze, że operacja pani Annie nie bardzo wyszła. Są na Zachodzie transseksualiści, którzy wygladają całkiem naturalnie i sympatycznie, chociaż ich poprzednie wcielenie prześwituje spod nowej powłoki. W wypadku pani Anny  tak się nie stało. Zrobiła, co się dało ale doprawdy mogło to lepiej wypaść. I oto jako wicemarszałkini będzie czasem prowadziła obrady Sejmu oraz w tej roli występowała w telewizji. Niestety, mimo woli będzie podważała powagę Izby. Ponieważ chcąc nie chcąc będziemy się zastanawiali, co należałoby poprawić w jej powierzchowności, to tu, to tam. Tak będzie w wypadku ludzi życzliwych i kulturalnych. Natomiast nieżyczliwi i źle wychowani będą wpadać w furię.

 

Przypuszczam, że Palikotowi o to właśnie chodzi. O wywoływanie frywolnych myśli i chamskich reakcji. Dzięki temu po raz kolejny będzie odwracał uwagę od jakości rządu Donalda Tuska. Już widzę te żarty na twitterze. Premier pisze, że leży w łóżku z żoną, a nie z Anną Grodzką. A właściwie czemu nie leży z panią Anną? Czy to znaczy, że nie szanuje jej nowego wcielenia, czy nie dość powabna, czy on taki wierny. Itd. Przykładów chamskich reakcji nie podam.  Łatwo je sobie wyobrazić. Tym sposobem media będą miały błahe a emocjonujące zajęcie aż wpadną w transseksualny trans.

 

To wszystko dzieje się w czasie, kiedy gospodarka pogrąża się w kryzysie, rośnie bezrobocie, z powodu korupcji przy bodowie dróg Unia Europejska odmawia pieniędzy. Natomiast opinii publicznej wciska się kiecki pani Anny i związki partnerskie. Polacy są konserwatywnym narodem i na wielu igranie z seksualną tożsamością działa jak czerwona płachta na byka. Torreadorzy wiedzą, jak to wykorzystać, żeby uniknąć gniewu rozsierdzonego zwierzęcia a zadać mu śmiertelny cios. Albo uciec.

 

Krzysztof Kłopotowski


Tekst ukazał się na stronie www.sdp.pl