Savulescu analizując w tekście “Genetic Screening to Enhance IQ Should be Embraced” rozmaite dane uznaje, że niskie IQ oznacza o wiele mniejsze szanse na znalezienie satysfakcjonującej pracy, możliwości rozwoju, a od pewnego stopnia (według klasyfikacji poniżej 70) oznacza życie osoby upośledzonej umysłowo. „Osoby o niskiej inteligencji (75-90) o wiele częściej żyją w ubóstwie (16 pocent), są zależne od opieki zdrowotnej (17 procent) a także rezygnują z edukacji szkolnej (35 procent) w porównaniu do osób o przeciętnej inteligencji.

Co z tego wynika, zdaniem bioetyka? Otóż, ni mniej ni więcej, tylko tyle, że jeśli mamy wybór to powinniśmy takie osoby zlikwidować. A wybór mamy, gdy do poczęcia dochodzi metodą in vitro. Wtedy możemy bowiem zastosować wnioski z badań, z których wynika, że dzieci z podwójną kopią genu Thr92Ala są bardziej „zagrożone” niskim poziomem IQ. „Moim zdaniem powinniśmy testować zarodki na obecność takich wariacji genowych. Wyobraź sobie, że przeprowadzasz zapłodnienie in vitro i wyprodukowałeś dziesięć zarodków. Wszystkie one są wolne od poważnych schorzeń genetycznych, ale jeden z nich ma dwie kopię genu Thr92Ala. Biorąc pod uwagę, że istnieje dziewięć innych, które tej potencjalnie negatywnej cechy nie mają, dlaczego nie wybrać jednego z wolnych od niej?” - wskazuje Savulescu. „Oczywiście to nie gwarantuje, że wybrany zarodek będzie miał normalną inteligencję, ale opierając się na dostępnej wiedzy, redukuje to ryzyko mniejszej inteligencji” - dodaje bioetyk. Jednocześnie sugeruje on, że jeśli będzie istniała możliwość przetestowania całego genomu, trzeba będzie to robić, by wyeliminować ryzyko rodzenia się dzieci z niskim poziomem inteligencji.

Co oznacza rozumowanie Savulescu? Otóż tyle, że uznaje on, że ludzi, którzy mogą (choć wcale nie muszą) być mniej od innych inteligentni, można zabijać... A to jest już eugenika w stanie czystym. Nazistowskim!

Tomasz P. Terlikowski