Lewica nie ustaje we wpędzaniu Polaków w kompleksy – w poczucie winny z powodu rzekomej odpowiedzialności za holocaust i w kompleks niższości z powodu wrodzonego rzekomego antysemityzmu, który doprowadził do masowych zbrodni. Można podejrzewać, że Polacy mają być zakompleksieni, by łatwo było nimi zarządzać, by bez szemrania akceptowali poniżenie i wyzysk ze strony sojuszu globalnych korporacji i lewicy.


Na lewicowym portalu „Krytyka Polityczna” ukazał się wywiad przeprowadzony przez Zofie Waślicką-Żmijewską (antropolożke i socjolożkę) z Tomaszem Żukowskim (historykiem literatury pracującym w Instytucie Badań Literackich PAN). Tematyką wywiadu „Polskie marzenie o rozgrzeszeniu” jest kwestia rzekomych polskich zbrodni na Żydach (czyli kwestii historycznej).


Z wywiadu można się dowiedzieć, że od czasów II wojny światowej Polacy ukrywają swoją odpowiedzialność za zbrodnie na Żydach. Miała to już w 1942 roku robić Kossak-Szczucka. Polacy tę rzekomą prawdę o swoich rzekomych zbrodniach mieli rzekomo ukrywać zbiorowo i miało to wymagać od nich wiele wysiłku. Dzięki takiemu zbiorowemu wysiłkowi „informacje potrzebne, żeby nazwać polską rolę w Zagładzie, rzeczywiście znikają ze społecznego obiegu”.


Komentując tę opinię, warto wskazać na misterność konstrukcji. To, że nie ma w polskiej literaturze dowodów na rzekomą odpowiedzialność Polaków za zagładę Żydów, jest dowodem samym w sobie na to, że Polacy mordowali Żydów i, że (co bardziej przerażające) zorganizowali się i przeprowadzili wielką akcję ocenzurowania zbiorowej pamięci. Zapewne na tej samej zasadzie dowodem na istnienie Imperium Wielkiej Lechii, na lechicką husarię pomykającą na mamutach i dinozaurach, słuszność tez turbo Słowian, jest brak jakichkolwiek zapisów, że Imperium Wielkiej Lechii istniało.


Według lewicowego portalu zmowa milczenia była tak wielka, że Polacy nie dostrzegali, nawet gdy w kulturze pojawiały się wątki polskiej odpowiedzialności za holocaust – przemilczane zostały one przez odbiorców, gdy pojawiły się w filmach „Samson” Wajdy i „Naganiacz” Petelskich, czy w drugim tomie „Kolumbów” Bratnego (pisarz opisał zabójstwo Żydówki dokonane przez powstańców warszawskich), „Medalionach” Nałkowskiej.


Dla lewicy przykładem kłamliwej polskiej narracji historycznej jest „opowieść o sprawiedliwych”. Według lewicy „było ich niewielu, w skali społecznej stanowili margines i działali wbrew obowiązującym normom. Ratując Żydów […] narażali się lokalnym wspólnotom i byli często traktowani jak zdrajcy”, i bali się innych Polaków.


Lewica głosi, że dzisiejszy kult sprawiedliwych to element polskiego kłamstwa, że każdy pomnik i każda książka o sprawiedliwych, to nieusprawiedliwione uogólnienie mające na celu stworzenie fałszywego pozytywnego wizerunku Polaków, ukrycie polskiej odpowiedzialności za holocaust.


Lewica uważa, że rzekome polskie zbrodnie opisuje „Wielki tydzień” Andrzejwskiego, „Czarne sezony” Michała Głowińskiego, „Nasza klasa” Słobodzianka, „Miejsce urodzenia” Łozińskiego, „Dziedzictwo” Grynberga, „Pokłosie”.


Czytelnik z wywiadu dowiaduje się, że „polska armia była przed wojną i w czasie jej trwania bardzo antysemicka”, „nie było żadnej symetrii win i krzywd” (między działaniami Żydów z UB a polskimi antysemitami, „arbitralną przemoc” Polaków wobec Żydów zakorzeniona jest „we wzorach polskiej kultury”.


Lewica apeluje do młodych Polaków, by rozliczyli zbrodnie swoich przodków, tak jak młodzi Niemcy w 1968 rozliczyli nazistowskie zbrodnie swoich przodków. Niestety w Polsce, odmiennie od Niemiec „nie można źle mówić o przodkach”. Prekursorami takiego rozliczenia jest „Miasta śmierci” Mirosława Tryczyka, „My z Jedwabnego” Anny Bikont, powojenna publicystyka w „Odrodzeniu” i „Kuźnicy”, „Pokolenie” Wajdy.


Z wywiadu można się dowiedzieć, że opnie Kossak-Szczuckiej z 1942 roku o tym, że Żydzi Polaków „nienawidzą […] więcej niż Niemców” i „czynią odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście”, to, zdaniem rozmówcy lewicowego portalu „groźba i na dobrą sprawę forma agresji, która zapowiada fizyczne prześladowania, jak w Marcu ’68”.


Według lewicy, rozliczenie z polskim antysemityzmem zablokowała odwilż 1956 roku, a „polskie kłopoty z pamięcią nie wynikają z działań i poglądów skrajnej prawicy czy jakichś radykałów, tylko właśnie z tego, co” myślą i pisała inteligencja po wojnie (Bartoszewski w „Ten jest z ojczyzny mojej”, Skwarczyńska, „Tygodnik Powszechny”).


Dla lewicy patriarchalna dyskryminacja kobiet podobna jest do dyskryminacji Żydów i innych mniejszości. Zdaniem lewicy Żydzi piszący o polskiej pomocy byli do tego antysemickimi prześladowaniami i takie teksty nie są wiarygodną obroną Polaków, tylko dowodem na zbrodniczy polski antysemityzm. W 1968 roku „wymuszanie na Żydach laurek wystawianych Polakom było wtedy formą agresji”. Bartoszewski, propagując taki tekst Hanny Krall, popełniał zbrodnie. Z wywiadu czytelnicy mogą się dowiedzieć, że nieprawdziwy „wątek Sprawiedliwych był obecny w literaturze, w filmie, był w kulturze, ale właśnie Bartoszewski sprawił, że to stało się mitem nie do ruszenia”.


Dla lewicy ważne jest działanie fałszującego rzeczywistość „modelu kulturowego. Kossak-Szczucka, „Tygodnik Powszechny” czy Bartoszewski oddychali nim jak powietrzem. [...] Dlatego książki Jana Tomasza Grossa są tak ważne. Gross bodaj jako pierwszy powiedział: w związku z Zagładą mamy w Polsce dwie sprawy do załatwienia. Po pierwsze, trzeba poznać fakty, po drugie, zrozumieć, jak się o nich w Polsce mówi”.


Komentując takie stanowisko lewicy, warto zwrócić uwagę, że narracja Gross nie jest oparta na faktach, tylko sprzeczna z faktami, Żydów w Jedwabnym nie zamordowali Polacy, tylko Niemcy. By kłamstwa o Jedwabnym dalej były kolportowane, zablokowano przeprowadzenie ekshumacji, która pokazałaby, że ofiary były przed śmiercią zastrzelone przez Niemców (wskazały to prace wstrzymanej przez Lecha Kaczyńskiego ekshumacji).


Zdaniem lewicy „opowiadanie o Zagładzie łączy się w Polsce z cenzurowaniem świadectw”. Polska opowieść o zagładzie ma sugerować, że Żydzi w swoich świadectwach bezpodstawnie oskarżają Polaków, co wynikać ma z Żydów frustracji i złego charakteru – taka konstrukcja jest przejawem przewrotności polskiej inteligencji.


W opinii lewicy polska inteligencja marzy „rozgrzeszeniu przez ofiarę”, o tym by Żydzi wybaczyli Polakom polskie zbrodnie – takie wybaczenie wymaga jednak by Polacy, przyznali się do zbrodni. Jednak źli Polacy nie chcą się przyznać i zbiorowo ukrywają nawet groby pomordowanych Żydów.


Motyw potrzeby odrzucenia polskiej tradycji, która doprowadziła do zbrodni, wypalenia w Polakach polskości i katolicyzmu, tożsamości, widoczny jest w filmie Pasikowskiego „Pokłosie” — „macewy wśród mickiewiczowskich „pól malowanych zbożem rozmaitem” to strzał w dziesiątkę. Świetny skrót relacji między polską świadomością i nieświadomością. Wydobycie na jaw tego, co wyparte, powoduje katastrofę sfery symbolicznej. Fantazmatyczny polski pejzaż płonie. Pozostają tylko macewy, treści, które trzeba przepracować. Już nie możemy zadomowić się w tradycji, trzeba zbudować coś nowego, a tymczasem jesteśmy na spalonej ziemi”.


Komentując takie stanowisko lewicy, warto wskazać, że obarczenie Polaków odpowiedzialnością za holocaust Żydów, ma umożliwić narzucenie Polakom poczucia winy oraz kompleksów, i poprzez to, wykorzenienie z tożsamości, z katolicyzmu i polskości. Taki wykorzeniony element, nie będzie miał między sobą żadnych związków, dzięki temu wyalienowane, osamotnione, jednostki pogrążone w kompleksach i poczuciu winy będą bezwolne wobec ekspansji lewicowej tyrani.


Ważne są też fakty. A fakty są takie, że podczas wojny Żydów mordowali Niemcy. Niemcom w mordowaniu Żydów pomagali sami Żydzi. Równocześnie Niemcy mordowali Polaków. Polacy nie brali udziału w zagładzie Żydów, tylko walczyli z niemieckim okupantem. Zdegenerowane jednostki z marginesu społecznego, za kolaboracje z Niemcami, były zabijane przez Polskie państwo Podziemne. Antypolska kampania nienawiści prowadzona przez środowiska żydowskie i lewicowe oparta jest na kłamstwach, nienawiści do Polaków, i ma na celu wspieranie bezzasadnych żydowskich żądań finansowych wobec Polski.


Jan Bodakowski