Na antyPiSowskim portalu „Na temat” można znaleźć dwa nowe artykuły ukazujące jak bardzo aktywność społeczna konserwatystów z Ordo Iuris i Fundacji Pro uwiera lewice. Z pierwszego z nich „Ordo Iuris wzięło na celownik organizacje pozarządowe i duże firmy. Zasypało je lawiną pism” można się dowiedzieć, że na celowniku Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris znalazły się „organizacje pozarządowe wspierające m. in. osoby LGBT, spółki skarbu państwa i prywatne koncerny”.


Ordo Iuris „postanowiła sprawdzić, co wspomniane podmioty zrobiły na rzecz równości, różnorodności i praw człowieka za publiczne pieniądze. Zdaniem niektórych działaczy lawina pism, która spłynęła do różnych podmiotów, to nękanie motywowane ideologicznie”.


Instytut Kultury Prawnej Ordo Iuris na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej domaga się od podmiotów korzystających z publicznych pieniędzy informacji „o wszystkich działaniach, które” podejmowane są „z użyciem środków publicznych od początku [...] istnienia do dnia wysłania odpowiedzi”.


O tym, jak trafne jest to pytanie, świadczy reakcja lewicowych organizacji pozarządowych, które uznały, że inicjatywa Ordo Iuris to „dużej mierze [...] przemyślana na dręczenie i gnębienie tego środowiska, być może w jakimś stopniu również na próbę zastraszenia". Zapewne lewicowe organizacje społeczne uważały, że ustawa o dostępie do informacji publicznej nakładająca na nie obowiązek informowania o wydatkowaniu publicznych pieniędzy to tylko taki pic na wodę, i nigdy nie będą musiały ujawnić, co zrobiły z pieniędzmi pochodzeniowymi z kieszeni podatników. Można podejrzewać, że problemem jest nie to, że kasa była wydatkowana na demoralizacje, ale to, że nie szła na deklarowane cele, tylko zupełnie inne prywatne (co może być niewygodne dla tych organizacji nawet w oczach innych lewicowców).


Ordo Iuris, nie tylko tropi los pieniędzy podatników, ale też „z nieoficjalnych informacji naTemat wynika, że Ordo Iuris idąc tropem zwolnienia pracownika IKEI za dyskryminację współpracowników LGBT, sprawdza inne zagraniczne firmy w Polsce oraz spółki skarbu państwa. Chce się od nich dowiedzieć, jakie podjęły działania wewnętrzne na rzecz równości, różnorodności i praw człowieka”.


W oczach lewicowego portalu Ordo Iuris to źli ludzie, bo są przeciwnikami mordowania nienarodzonych dzieci. Antyaborcyjną inicjatywę Ordo Iuris miały zablokować proaborcyjne czarne protesty.


W kolejnym artykule „Aktywiści ojca dyrektora. To oni stoją za projektem, by edukację seksualną karać więzieniem” Tomasz Ławnicki zaatakował antyaborcyjną Fundacje Pro — Prawo do Życia, insynuując, że fundacja Pro to marionetki ojca Rydzyka. Lewakom nie mieści się w głowie, że ludzie tak z sami siebie mogą być przeciwnikami mordowania nienarodzonych dzieci, lewica od realiów woli wierzyć w swoje urojone spiskowe teorie o tym, że działaniami przeciwników aborcji kieruje zakonnik z Torunia.


Histeria lewicowego portalu wynika z tego, że Fundacja Pro złożyła w sejmie obywatelski projekt zmiany Kodeksu Karnego przewidujący kary za propagowanie pedofilii i namawianie nieletnich do aktywności seksualnej. Projekt „Stop pedofilii” poparło 263.000 osób.


Lewicowy portal (w ramach kampanii szkalowania duchownych katolickich, podczas której insynuuje się bezpodstawnie, że wszyscy duchowni to pedofile) stwierdził, że „myli się jednak ten, kto sądzi, że za tym hasłem [„stop pedofilii'], z którym pewnie zgodzi się każdy, kryje się zaostrzenie przepisów np. wobec duchownych, którzy mają na sumieniu przestępstwa seksualne wobec nieletnich”.


Zdaniem lewicowego portalu inicjatywa „Stop pedofilii” wymierzona jest w seks ''eduktorów”. Lewicowy portal uważa, że działania Fundacji Pro są inspirowane przez ojca Rydzyka, bo ten uważa, że „w telewizji publicznej za pieniądze Polaków i katolików puszcza się filmy, które źle przedstawiają rodzinę. Wzorce złe – rozwód za rozwodem, partner za partnerem. Geje i wszyscy inni, LGBT. Coś obrzydliwego”. Paranoja lewicy nie pozwala jej przyjąć do wiadomości, że mnóstwo niezależnych od siebie środowisk jest krytycznych wobec homo rewolucji, i fundacja Pro nie ma nic wspólnego z Radiem Maryja – warto przypomnieć, że prezes fundacji Pro Mariusz Dzierżawski był wiceprezesem UPR, gdy prezesem UPR był Janusz Korwin-Mikke.


Zdaniem pogrodzonego w urojeniach lewicowego portalu „Mariusz Dzierżawski, Bogdan Chazan (członek rady fundacji), Kaja Godek (była działaczka PRO) i inne osoby działające z błogosławieństwem redemptorysty z Torunia urządziły PiS-owi” nie raz problem, wykazując, że PiS nie chce zakazać aborcji. Jak przypomina lewicowy portal „to właśnie fundacja PRO – Prawo do życia stała za projektem przewidującym całkowity zakaz aborcji. Sam zakaz pomysłodawcom nie wystarczył – projekt przewidywał karę więzienia za aborcję (pozostawiono furtkę – sąd mógłby odstąpić od ukarania kobiety). Politycy PiS znaleźli się wtedy między młotem a kowadłem”.


Według lewicowego portalu oparciem dla przeciwników aborcji nie jest PiS, ale narodowcy. „To oni byli poważnym wsparciem dla władz fundacji przy zbiórce podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji. Sam Mariusz Dzierżawski zaś w 2014 r. był kandydatem związanego z Ruchem Narodowym komitetu Warszawa dla Rodziny na prezydenta stolicy”. Według lewicowego portalu inicjatywy fundacji Pro są niewygodne dla PiS, bo ukazują, że PiS składa konserwatystom deklaracje bez pokrycia. Fundacja Pro zapowiada Konstantynowie swoich akcji.


Jan Bodakowski