Ekonomistki z Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej wyliczyły, że aż 55 tys. studentów polskich uczelni stanowią osoby pochodzące z krajów byłego ZSRR. To ponad 10 razy więcej niż 15 lat temu. - Należałoby zbudować system wsparcia dla tych, którzy zdecydują się na pozostanie w Polsce po zakończeniu edukacji - postuluje prof. Małgorzata Gawrycka z Politechniki Gdańskiej.

Odnotować można stały wzrost liczby studentów na polskich uczelniach.

W roku akademickim 2020/2021 na polskich uczelniach studiowało o 84 tys. więcej studentów niż rok wcześniej. Stanowi to wzrost rzędu 3 proc.

Spośród wszystkich studentów 54,7 tys. pochodziło z krajów byłego ZSRR - najwięcej z Ukrainy (39 tys.) i Białorusi (8,3 tys.).

Zdaniem ekspertów z PG nadzieją dla polskiego rynku pracy może być zatrzymanie tych osób w kraju.

- Wzrost liczby studentów z krajów byłego Związku Radzieckiego można ocenić pozytywnie – szczególnie w obliczu zmian demograficznych. Stworzenie odpowiednich warunków dla absolwentów może poprawić funkcjonowanie polskiego rynku pracy nie tylko obecnie, ale i w przyszłości - mówi prof. Gawrycka.

- Należałoby zbudować system wsparcia dla tych, którzy zdecydują się na pozostanie w Polsce po zakończeniu edukacji, np. osób o wysokich kwalifikacjach zawodowych z branży IT. Tym bardziej, że w okresie studiów osoby te doskonalą znajomość języka polskiego – znacznie łatwiej asymilują się w środowisku pracy znając kulturę kraju, w którym spędzili już kilka lat - kontynuuje Gawrycka.

Z analizy wynika także, że w przypadku Białorusinów tylko 1/3 z nich ma pochodzenie polskie. To duża różnica w porównaniu do tego, co miało miejsce w latach 90. Wtedy bowiem zdecydowana większość obcokrajowców studiujących w Polsce była polskiego pochodzenia.

Polska gospodarka bardzo potrzebuje rąk do pracy.

W 2020 roku w Polsce wydano 400 tys. zezwoleń na pracę. Az 295 tys. zezwoleń dotyczyło Ukraińców.

Kolejne mniejszości to Białorusini – 27 tys. pozwoleń, Gruzini – 8 tys. i Mołdawianie – 7,6 tys.

jkg/pap