- Od rana mam lekcje zdalne z dzieciakami (3,4,5 klasa). I mam wnerwa! Wielkiego. Nie na dzieci, które już od długiego czasu są mega zmęczone, pozbawione relacji z rówieśnikami, którym zabierane jest "normalne dzieciństwo" – czytamy we wpisie o. Grzegorza Kramera na Facebooku.

- Mam wnerwa na takich dorosłych jak ze zdjęcia. Tacy dorośli "muszą" pojechać na zjazd na Jasną Górę, bo przecież bez tego by umarli, a świat by się zawalił – pisze dalej Jezuita.

- Zamykamy dzieci w domach, a dorośli w tym czasie świetnie się bawią. Michał Legan - czytałem Ojca oświadczenie jako rzecznika Jasnej Góry, mam pytanie: powiedz jak to jest, że my stoimy pod kościołem liczymy ludzi, niektórym nie pozwalamy wejść do środka, a Jasna Góra nie może odwołać tych wszystkich wielkich imprez? Na serio ważniejsze są imprezy wielkich tłumów od zdrowia i ŻYCIA ludzi? - kończy swój wpis.

Na jego posta odpowiedział duchowny, paulin, Michał Legan, oznaczony w poście Jezuity.

Oto treść odpowiedzi o. paulina:

- Drogi Ojcze,
Grzegorz Kramer, moment w którym zostałem oznaczony w poniższym poście to nasz pierwszy kontakt, więc pozwalam sobie na początku wyrazić radość i sympatię, oraz zaprosić serdecznie na Jasną Górę. Stąd - jak mówił klasyk - wszystko widać lepiej. Tu łapie się dystans i uspokaja emocje. Piszę to, gdyż z pierwszego zdania Twojego wpisu wyraźnie przebija frustracja: "Mam wnerwa! Wielkiego!". Moja dobra rada, wypraktykowana podczas wieloletniej obecności w socialmediach, brzmi następująco: Postaraj się w silnych emocjach nie umieszczać postów, bo mogą potem okazać się nieprzemyślane i trzeba je będzie usuwać. Można na przykład popełnić błąd, który i Tobie się przydarzył. Polega on na zastosowaniu dosyć topornej metody manipulacji czytelnikiem i znany jest tym mediom, które nie cechują się szacunkiem do odbiorcy. W tym przypadku zacząłeś od dzieci siedzących przy komputerach, by wzbudzić litość i inne pozytywne uczucia, następnie zaś - pomiędzy liniami - pokazujesz wroga tych biednych dzieci, tym razem paulinów z Jasnej Góry. Wielu się nabrało. Gdyby teraz zapytać, co ma wspólnego zlot motocyklistów z tymi trzecioklasistami przed komputerami, nikt by nie wiedział. Ale post ma lajki... Potem jeszcze kilka kłamstw: "Zamykamy dzieci w domu" i nagle pół kato-fejsbuka żyje Twoimi niepoukładanymi emocjami. Wywołany do odpowiedzi odpowiadam na Twoje pytanie, choć jestem przekonany, że gdybyś je przeczytał przed publikacją, sam zauważyłbyś, że jest bez sensu. "Jak to jest, że my stoimy przed kościołem i liczymy ludzi (...) a Jasna Góra nie może odwołać tych wszystkich wielkich imprez". Otóż znowu: w jednym, krótkim zdaniu dwie manipulacje. Po pierwsze: wydarzenie o którym piszesz dzieje się właśnie na zewnątrz, w całkowitej zgodzie z prawem, pod opieką Policji i Sanepidu, a my, paulini, zupełnie tak samo jak każdy odpowiedzialny ksiądz w Polsce, stoimy i liczymy wszystkich, którzy chcą wejść do Kaplicy MB lub bazyliki. I osób ponad limit nie wpuszczamy. Po drugie: Jasna Góra nie może odwołać imprez, których nie organizuje. Gdybyś spokojnie przeczytał moje oświadczenie, wiedziałbyś... Kolejna manipulacja pojawia się w ostatnim zdaniu Twojego wpisu, w którym sugerujesz, że moim mogłoby być zdanie, z którym w rzeczywistości nie mogę się zgodzić: "Imprezy wielkich tłumów ważniejsze od zdrowia i życia". Oczywiście nie: nie jest ważniejsze. I dlatego widoczny na zamieszczonych przez Ciebie zdjęciach dystans 1,5 metra pomiędzy uczestnikami, dlatego maski (błagam, nie oczekuj że wezmę odpowiedzialność za tych, którzy je zdjęli). Dlatego Komunia na rękę. Prośba: Jak w przyszłości będziesz chciał skrytykować Jasną Górę lub kogokolwiek innego, wpierw poznaj fakty z innego niż nie najżyczliwsze nam media źródła, nie wycieraj się dziećmi i zadzwoń osobiście - pogadamy. Pozdrawiam. o. ML

mp/facebook