Marta Brzezińska-Waleszczyk: Po Pani dzisiejszej rozmowie z Jarosławem Kuźniarem mainstreamowe portale rozpisują się szeroko o „skandalicznym zachowaniu prof. Pawłowicz”, a marszałek Sejmu Ewa Kopacz jest nim „przerażana” i „zdumiona”. Co Pani na to?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Ale jaki skandal? Nie rozumiem. Ja po prostu zacytowałam oficjalne zaproszenie na marsz. Owszem, także niektóre moje koleżanki z PiS mówiły, że wprawdzie zgadzają się ze mną, ale ta forma pozostawia wiele do życzenia. Ale przepraszam, jaka forma? Ludzie nie znają po prostu programu tej imprezy, zaproszeń na nią. Przecież organizatorzy sami siebie tak nazwali. Ja to sobie wydrukowałam i przeczytałam w TVN24, a teraz pokazuję to moim kolegom parlamentarzystom. „Zdziry, k***y, szmaty” - proszę bardzo, to wszystko tutaj jest czarno na białym. Oni się mnie pytają, czy odwołam swoje słowa. Ale co ja mam odwoływać? Jeśli ktoś idzie na Marsz Szmat to jest szmatą. Sam siebie stawia pod tym sztandarem, więc cóż ja więcej mogę tu powiedzieć. Ja po prostu używam ich określeń, narzuconego przez nich języka, mówię o nich tak, jak sami siebie nazwali. Co więcej, trzeba też pamiętać o zasadzie przyczynienia, o której każdy wie. Nie trzeba być wielkim filozofem, aby stwierdzić, że jak ktoś idzie ulicą na golasa, to będzie prowokował. Oczywiście, nikt nie usprawiedliwia sprawców gwałtów, ale tak po prostu jest. Pani Kopacz jak zwykle nie słucha, ale szuka pretekstów, by karać opozycję. Niech lepiej weźmie się za Niesiołowskiego.

Cała sytuacja została jednak odwrócona, gdyż dziś nikt już nie mówi, że organizatorzy sami siebie nazwali „dewiantami, pedałami, dziwkami”, ale że „prof. Pawłowicz zachowuje się skandalicznie”. Nie mówiąc już o tym, że całkiem w tyle peletonu zostały ofiary gwałtów.

Media jak zwykle manipulują. Jak zwykle dziennikarze nie czytają dokładnie  pewnie nie zapoznali się ani z zaproszeniami na marsz, ani z jego organizatorami. Niech zatem sprawdzą sobie, jakich słów użyli sami organizatorzy. Poczytają zaproszenia. Oni sami siebie tak oficjalnie nazwali, czym jednocześnie upokorzyli te biedne ofiary gwałtów, w których interesie rzekomo działali. To czysta manipulacja  która pokazuje kompletny nieprofesjonalizm tych mediów i dziennikarzy.

Jak Pani profesor ocenia samą rozmowę z Jarosławem Kuźniarem? Zachowywał się uczciwie wobec Pani czy grał na to, żeby prowokować i wyprowadzić z równowagi?

Jak Pani mogła zobaczyć, nie dałam mu się ustawić. Pytał mnie o szacunek. Ale kiedy ja zaczęłabym się z tego tłumaczyć, to oczywiście redaktor zarzuciłby mi, że przecież wcale nie szanuję ludzi, co zresztą w końcu zrobił. Dlatego starałam się zbywać takie jego pytania milczeniem. Starałam się mówić do rzeczy, to co chciałam powiedzieć. Oczywiście, teraz będzie tak, że zapędzili mnie do kąta, zboksowali, ośmieszyli a później zechcą wyrzucić z dyskursu publicznego. Ale ja się nie dam, co powiedziałam Kuźniarowi, odsyłając go do przestudiowania konstytucji. Są przecież takie pojęcia jak moralność publiczna, ale on tego nie rozumie.

Kuźniar jednak (oraz jego koledzy) triumfują  bo w ich mniemaniu udało się wyprowadzić Panią z równowagi i teraz wszystkie media zajmują się Panią, a nie Marszem Szmat.

Ale on mnie wcale nie sprowokował! Ja spokojnie zacytowałam zaproszenie. Oficjalny dokument podmiotu, który zorganizował marsz. Kuźniar do niczego mnie nie sprowokował. To ja jemu pokazałam, że nie jest profesjonalistą – zacytowałam zaproszenie na imprezę. Do czego niby miał mnie sprowokować? Do tego, że wyraziłam swoją opinię? Nie powiedziałam niczego, czego nie chciałabym powiedzieć, z czego miałabym się teraz wycofywać. Oni mnie nie sprowokowali, oni po prostu nie słuchają, mają tak mocno zakodowaną tezę, z góry nałożoną, że czegokolwiek bym nie powiedziała, to będzie i tak źle. Gdybym nawet Sienkiewicza czytała na antenie, to Kuźniar stwierdziłby, że to moje poglądy. Tu nie ma nad czym dyskutować. Zero kompetencji, zero profesjonalizmu, uczciwości zawodowej ze strony Kuźniara. Ja cytowałam jedynie zaproszenie na marsz. Noszę je wydrukowane, zaniosłam także do naszego biura prasowego, żeby nie było żadnych wątpliwości. On się mnie pyta, jak ja mogę takich słów używać, a przecież ja tylko cytuję! Chyba można to robić. On dalej swoje, że osoba ze statusem profesora nie powinna takich słów używać. A ja mówię, że także osoba ze statusem uniwersyteckim napisała „Słownik wulgaryzmów polskich” - czy ktoś zechce jej odebrać naukowy tytuł? Pracownik naukowy sięga do źródeł, posługuje się nimi, a nie opisami. W przestrzeni publicznej używane są wulgarne słowa, m.in. takie, jakich użyli organizatorzy marszu. Ja mam teraz ugładzać to, mówiąc, że one wyrażały się niecenzuralnie, co fałszowałoby i samo zjawisko i jego charakter? Nie, tak nie będzie! Trzeba sięgać do źródeł, do oryginałów. Profesor nie jest zwolniony z tego, żeby mówić w sposób uczciwy, a nie coś koloryzować, ugładzać swoimi określeniami. Mnie od cytowania korona z głowy nie spadnie, a rasowy pracownik naukowy sięga do źródeł. Tak zrobiłam, sięgając do zaproszenia, więc proszę teraz zapytać organizatorów, dlaczego nazwali się szmatami.

Jednak w tym przypadku nie jest to wyłącznie sprawa języka, mnie przeraża coś innego, mianowicie brak wrażliwości na sam problem, i brak solidarności z kobietami, płynący z ust polityka-kobiety. Mnie to zdumiewa” - powiedziała Ewa Kopacz.

Pewnie, że z takimi kobietami, jak ona ja nie chcę się solidaryzować. Pani Kopacz i cała ta Platforma uniemożliwili nam przeforsowanie projektu ustawy o radykalnym podwyższeniu karalności za gwałty. To oni są fałszywi, oni nie są solidarni z kobietami. Pozwalają na takie hucpy, które naruszają poczucie moralności publicznej, obrażają uczucia innych ludzi, demoralizują dzieci, etc. Klub PO mógł przecież poprzeć nasz projekt, ale tego nie zrobił. Zdaje się, że tylko Solidarna Polska wyraziła aprobatę dla naszego projektu. A to jest forma solidaryzowania i współczucia dla zgwałconych kobiet. My to zrobiliśmy. Wulgarne, wyzywające, wieloznaczne i po prostu ordynarne wystąpienia w centrum Warszawy, które kompromitują to miasto, do niczego nie prowadzą. Nic takiego, co mogłoby świadczyć o braku mojej solidarności z ofiarami gwałtów się nie stało. Wręcz przeciwnie. Zaś marsz skompromitował całą ideę.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk 

Wywiad z prof. Pawłowicz, który wywołał całe zamieszanie TUTAJ