To przed czym  ostrzegaliśmy zaczyna się realizować na naszych oczach. Głupie przepisy dotyczące klapsa zaczynają być egzekwowane. I choć na razie zarówno prokuratorzy jak i sędziowie zachowują zdrowy rozsądek i odstępują od karania za jednego czy kilka klapsów, to rzecznik praw dziecka próbuje ich zmuszać, by orzekali kary za karcenie niesfornych dzieci. Ministerstwo Sprawiedliwości na razie spuściło nadgorliwego urzędasa na drzewo, ale wiele wskazuje na to, że pod rządami Konwencji antyprzemocowej sytuacja może się zmienić, a nadgorliwi urzędnicy czy inni policjanci myśli ruszą w poszukiwaniu zbrodniarzy, którym zdarzyło się wymierzyć dziecku klapsa.

A wszystko to w sytuacji, gdy miliony polskich dzieci jest rzeczywiście głęboko krzywdzonych, naznaczanych na całe życie decyzjami rodziców, które są powszechnie, także przez państwo akceptowane. Mowa o rozwodach. To one, a nie klapsy, niszczą poczucie bezpieczeństwa, akceptacji milionów polskich dzieci. Bezmyślni (tak, tak – właśnie bezmyślni), albo skoncentrowani wyłącznie na swoim zadowoleniu rodzice fundują swoim pociechom traumę, z którą będą się one zmagać przez całe życie, której skutkiem są depresje, gorsze wyniki w nauce, częstszy alkoholizm czy narkomania itd. itp. Tymi dziećmi jednak rzecznik praw obywatelskich się nie zajmuje. Ich dobro go nie interesuje i nie postuluje, by rodziców, którzy krzywdzą swoje dzieci rozwodem karać. A przecież, gdyby rzeczywiście chodziło o dobro dzieci, już dawno rzecznik praw dziecka złożyłby ustawę utrudniającą albo uniemożliwiającą rozwód, właśnie po to, by chronić przed jego skutkami dzieci.

I już tylko to pokazuje całkowicie jednoznacznie, że rzecznikowi wcale nie chodzi o dobro dzieci, ale o to, by uderzyć w rodzinę, w której rodzice są władzą (bowiem istnieje coś takiego jak władza rodzicielska), i by przekonać opinię publiczną, że od rodziców lepszymi specjalistami od wychowania są urzędnicy i psycholodzy.

Tomasz P. Terlikowski