Wycofanie się Teda Cruza to niedobry dzień dla amerykańskich konserwatystów. W istocie oznacza to bowiem, że staną oni wobec wyboru między dżumą cholerą. Z jednej strony wściekła aborcjonistka, o której biograf napisał, że „aborcja jest jej religią”, a z drugiej człowiek, który w sprawach obrony życia ma poglądy chwiejne i niejasne. Z jednej strony metodystka, która uznaje, że można i należy zmuszać katolickie zakonnice do finansowania aborcji, z drugiej prezbiterianin, który żony zmienia jak rękawiczki (jak można ufać facetowi, który okłamuje kobiety, które rzekomo kocha), i który deklaruje, że „nie czuł nigdy konieczność proszenia Boga o przebaczenie”. Ktoś, kto wygłasza tego typu opinie, w istocie nie jest chrześcijaninem, nawet jeśli tak się deklaruje.

Antyestablishemntowość i pragnienie przywrócenia wielkości Ameryce, choć niewątpliwie mogą mieć pewne znaczenie, nie powinny przesłaniać także faktu, że Trump jest zwyczajnym populistą, który – i jest to najdelikatniejsze określenie – nie jest specjalnie przywiązany do swoich poglądów, zmienia jak – nawet częściej – niż żony. Katoliccy intelektualiści – w tym George Weigel czy Robert P. George – wezwali do sprzeciwu wobec kandydatury Trumpa, zaznaczając, że jego kampania wcale nie daje podstaw do twierdzenia, że podziela on katolickie podejście do prawa do życia, wolności religijnej i sprzeciwu sumienia, a także do odbudowy zwyczajnego rozumienia małżeństwa. Zamiast tego proponuje zestaw „etnicznych i rasowych uprzedzeń, które są nie do pogodzenia z katolicką wrażliwością”, a także składa propozycje, choćby torturowania terrorystów czy zabijania ich rodzin, których nie da się pogodzić z katolicyzmem, i które są jasno przez niego potępione. Wszystko to sprawia, że choć – ich zdaniem – można zrozumieć jego popularność, która wynika z sytuacji w USA i „dusznej politycznej poprawności”, a także stagnacji gospodarczej czy złej polityki imigracyjnej, to ludzie dobrej woli nie powinni go wspierać.

Oczywiście i w takiej sytuacji katolik musi podjąć wybór. Ale warto mieć świadomość, że będzie to raczej wybór (niewiele) mniejszego zła, cywilizacji trochę mniejszej śmierci, niż realny wybór między cywilizacją życia a śmierci.

Tomasz P. Terlikowski