Szef niemieckiego koncernu Ringier Axel Springer wystosował list do polskich dziennikarzy zatrudnionych i opłacanych przez koncern. To list szefa do podwładnych. Trudno więc list nazwać inaczej niż instrukcją. Przez znaczną część polskich mediów przetoczyła się fala oburzenia, co oczywiście jest więcej niż uzasadnione.

Wydaje się jednak, iż zminimalizowano przy tym jeden wątek. Otóż trudno przyjąć, że kierownictwo niemieckiego koncernu zakładało, iż instrukacja będzie niezauważona. Wprost przeciwnie, moim zdaniem. Instrukcja ta miała być dostrzeżona przez opinię publiczną w Polsce i właśnie dlatego została wydana. Innymi słowy, chodziło o przyzwyczajenie polskiej opinii publicznej, polskich obywateli, do tego, że są niemieckie instrukcje co do kierunku kształtowania wizerunku i że są one w naszym kraju wykonywane przez polskojęzyczne media niemieckie. Jest to groźba pod adresem każdego patriotycznego polskiego rządu. Groźba następująca: będziemy wam buntować opinię publiczną. Nie możemy z wami walczyć w przestrzeni lądowej, powietrznej czy morskiej, ale będziemy – jak dotąd – walczyć w przestrzeni medialnej, tylko teraz na większą skalę.

Na podstawie różnych zdarzeń można sądzić, iż niemieccy stratedzy – których zbrojnym ramieniem są kontrolowane przez nich środki masowego przekazu – po ponad rocznych rządach formacji patriotycznej w Polsce, doszli do wniosku, że dla utrzymania dotychczasowych niemieckich wpływów trzeba w szerokim wachlarzu korzystać z przewagi w przestrzeni medialnej i bez ogródek okresowo instruować polskich najemników o obowiązujących kierunkach natarcia propagandowego.

W obyczaju rządu niemieckiego jest korzystanie z mediów, które niby są od niego niezależne. Swego czasu zrobiło się w Polsce głośno z powodu notatki – sporządzonej na użytek kancelarii premiera – o intencjonalnym wykorzystywaniu prasy niemieckiej przez rząd niemiecki. Otóż z osobistych kontaktów niektórych polskich niemcoznawców wynikało, iż na początku 2016 r. w departamencie odpowiedzialnym za planowanie i działania informacyjne niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych odbyła się odprawa dla niemieckich mediów. Przedmiotem jej był sposób informowania o polityce polskiego rządu. Przed dziennikarzami postawiono zadanie testowania polskiej reakcji na krytykę naszego kraju za realizację „putinowskiego modelu władzy”. Mieli oni opisywać „antydemokratyczne działania rządu”, kwalifikować Polskę jako „dziki Wschód”, podnosić „demontowanie państwa prawa” i zarzucać, że „paraliżowanie państwa prawa w Polsce zagraża bezpieczeństwu całej UE”.

Przykładem realizacji takiego działania był artykuł Konrada Schullera we „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” z propozycją przeniesienia szczytu NATO, planowanego wówczas w Warszawie na lipiec 2016 r. Krytyka ze strony opiniotwórczych dzienników niemieckich, takich jak Die Welt, FAZ i Süddeutsche Zeitung, zastępowała wyrażanie krytyki przez rząd niemiecki i tamtejszych polityków. Politycy CDU i SPD – jak to wtedy określono – „nie mają zabierać głosu” i „otwierać nowych frontów z Polską”, za to zaś niemiecka prasa miała działać jako „pas transmisyjny” urzędu kanclerskiego.

Takie ukryte działania niemieckiego rządu są prawdopodobnie akceptowane przez ogromną większość Niemców. Ich rząd niewiele więc ryzykuje wobec swych obywateli, przenosząc metody swego działania za granicę i ukrywając się za plecami prywatnego koncernu niemieckiego. Na razie – niestety – niewiele też ryzykuje w polityce zagranicznej. Póki co bowiem retorsje ze strony polskiej mogą być jedynie symboliczne.

W każdym razie jesteśmy na nowym etapie. W przestrzeni medialnej będą z nami Niemcy toczyły już nie walkę podjazdową, ale otwartą i na szerokim froncie, choć zapewne nie zawsze będzie to oczywiste. Nawiasem mówiąc, oświetla to po raz kolejny istotę obecnej UE, która w coraz mniejszym stopniu ma charakter wspólnotowy, a w coraz większym charakter kliencki. Godzisz się, Polaku, na to, że będziesz wisiał u pańskiej (niemieckiej) klamki, będziesz miał spokój w swoim polskim domu. Nie godzisz się, to zrobimy ci kłopot i nasi niemieccy najemnicy będą harcować w twoim polskim gospodarstwie.

Takie jest moim zdaniem niemieckie przesłanie z zaplanowanej akcji koncernu  Ringier Axel Springer, działającego w istocie w zastępstwie niemieckiego rządu.

Tadeusz Dziuba

źr. fb/LDD