Nie zapowiadało się na to, żeby Danuta Misiewicz, była księgowa Marcina P., zeznała dziś coś godnego uwagi przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Jak się jednak okazało, miała wiele ciekawych informacji do przekazania. Przyznała między innymi, że już w czerwcu 2012 roku miała wątpliwości, czy Amber Gold za pieniądze klientów rzeczywiście kupuje złoto.
Misiewicz zapewniała, że nie miała świadomości, że zatrudniono ją w Amber Gold jako słup. Przyznała, że dziś, z perspektywy czasu czuje się „niefajnie”. Gdy poseł PiS, członek komisji, Jarosław Krajewski zapytał ją o to, czy ma poczucie, że była fikcyjną główną księgową Amber Gold, stwierdziła: „oczywiście”.
Przyznała, że zaczęła nabierać wątpliwości, czy Amber Gold rzeczywiście kupuje złoto za pieniądze klientów. Gdy członkowie komisji dopytywali ją o zakup złota, świadek stwiedziła, że nie było na ten zakup żadnych faktu, jedynie „jakieś próbki”. Dodawała też, że wcześniej musiała uporządkować księgi OLT Express Regional:
„Rozmawiałam parę razy na pewno z zarządem, że de facto powinnam być główną księgową OLT Express Regional, ponieważ się tym zajmuje (...). Nie zmieniono mi angażu”.
Gdy pracownicy #ambergold przekazywali głównej księgowej jakieś dokumenty dot. tej firmy, przekazywała je bezrefleksyjnie Marcinowi P.
— Prawda o Amber Gold (@PrawdaoAG) 11 października 2017
dam/PAP,Fronda.pl