Chyba nikt sobie nie wyobraża, że ulice naszych miast będą przypominać te z południowej Francji czy Niemiec, gdzie w zasadzie nie jest wiadomo, kto jest kim. Wybitny francuski pisarz Jean Raspail, już 40 lat temu przewidział, że Europę pokojowo opanują hordy barbarzyńców. Wtedy był uznawany za rasistę, dziś – za proroka.

Dlaczego tradycyjna rodzina? Bo tylko w wielodzietnej, zdrowej rodzinie, możemy być pewni, że nasze dzieci będą prawidłowo wzrastać, a my – rodzice, znajdziemy oparcie na starość. Na zachodzie nie jest to już takie pewne.

Znam przypadek dużej rodziny w Belgii, gdzie piątka dzieci po śmierci ojca zgodnie sprzedała dom, a matkę umieściła w domu starców.

W Szwecji, gdzie rodziców pali się po śmierci w krematoriach, które ogrzewają osiedla mieszkaniowe (uznaje się to za bardzo dobry przejaw myślenia ekologicznego), 80 proc. dzieci nie odbiera nawet urny z prochami. W Szwecji popełnia się najwięcej samobójstw na świecie.

Podobnie dzieje się w Japonii, Niemczech, gdzie nikt już prawie nie jest chrzczony, a w poenerdowskich enklawach beznadziei większość ludzi mieszka samotnie, z kotem i butelką whiskey.

Państwo nie może zagwarantować nam emerytury. Systemy emerytalne konstruuje się zgodnie z uniwersalną maksymą: „emeryci popierajcie partię czynem, umierajcie przed terminem”. Wypłata naszych emerytur zależy od kondycji przyszłych pokoleń i od sytuacji gospodarczej naszego kraju. A jak Polska dba o rodzinę? Komisja Nadzoru Finansowego od lat straszy młodych Polaków przed zakładaniem rodziny, wyliczając ile to milionów trzeba mieć na każde dziecko.

Dziecko nie jest kosztem. To nasza bezcenna, najpewniejsza i najbardziej satysfakcjonująca inwestycja. Pod warunkiem, że wychowają je rodzice, a nie telewizor. W dzisiejszych czasach trzeba mieć rzeczywiście dużo samozaparcia, aby przeciwstawić się nachalnej propagandzie cywilizacji śmierci. Jak wychować takie dzieci? Podobno bardzo prosto: wystarczy kochać i wymagać. 

Tomasz Teluk