,,Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego, co zrobiła w Warszawie PO. I to, akurat, jak raz, 13 grudnia'' - pisze Rafał Ziemkiewicz na łamach ,,Interii''.

W tekście pt. ,,Kaczyzacja Platformy, stuszczenie PiS-u'', publicysta zwraca uwagę na haniebne działanie PO, która w Warszawie odebrała ulice Kaczmarskiemu, Herbertowi, Ince, L. Kaczyńskiemu - a przekazała je ponownie Duraczowi, Kruczkowskiemu, Małemu Frankowi i Armii Ludowej. ,,To wyjątkowa perwersja'' - pisze Ziemkiewicz, dodając, że obłęd zwiękzsa jeszcze bredzenie o tym, jakoby ,,dziś znowu był stan wojenny''.

Ziemkiewicz przypomina, że ustawa dekomunizacyjna nie narzucała samorządom patronów ulic - należało jedynie usunąć te nazwy, które wiązały się z okresem okupacji sowieckiej. Autor zauważa, że w Warszawie można było nazwać dekomunizowane ulice wedle woli - na przykład wprowadzając ulice Bartoszewskiego, Kuronia czy Geremka. Warszawa HGW tego jednak nie zrobiła i wolała, pisze Ziemkiewicz, ,,wystąpić demonstracyjnie w obronie komunistycznych kolaborantów''. ,,Dopiero wtedy wkroczył wojewoda i wobec zignorowania przez władzę stolicy ustawy zmienił nazwy ulic w trybie administracyjnym, korzystając z okazji, by miastu, którego większość mieszkańców chorobliwie nienawidzi śp. Lecha Kaczyńskiego narzucić go jako patrona głównej alei'' - przypomina publicysta.

Sąd Administracyjny orzekł, że wojewoda działał w niewłaściwym trybie. Platforma mogła więc wykorzystać to i zmienić nazwy ulic na inne, na przykład takie, jak wymienione, lub w ogóle neutralne. Ale tego nie zrobiła, tylko przywróciła stare nazwy.
,,Dlaczego ta strona sceny politycznej, która namolnie podszywa się pod tradycje antykomunistyczne i z lubością posługuje się różnymi "legendarnymi opozycjonistami" (chyba już wyjaśniałem, że to określenie pochodzi od słowa "legendować" czy też "zalegendować" z ubeckiego żargonu) - jednocześnie z takim uporem broni "małego Franka" i Armii Ludowej"?'' - pyta Ziemkiewicz.
Według autora takie działanie może mieć wyjaśnienia - albo cyniczna chęć sięgnięcia po elektorat postkomunistyczny, dość już zresztą niewielki, albo... instynkt, mentalność postkolonialna...

Wreszcie niewykluczone, że Trzaskowski chciał ochronić wykorzenionych Warszawiaków... przed niewygodami zmiany nazwy ulicy. Bo dla wielu ,,tutejszych'', którzy o polskości nic nie wiedzą i wiedzieć nie chcą, nie ma znaczenia, jak się dana ulica nazywa - liczy się tylko fakt niewygody zmiany tej nazwy.

Ziemkiewicz uważa wszakże, że niezależnie od motywów, to Platforma... działa niczym PiS w czasach opozycji. ,,Schetyna jest wyraźnie zafascynowany tym, jak Kaczyński zdołał przetrwać długotrwałą dekoniunkturę, utrzymać jedynowładztwo w partii i nie dopuścić ani do jej rozpadu, ani do wyrośnięcia konkurencji. Kopiuje więc niemal jeden do jeden metodę delegitymizowania zwycięzcy wyborów, utrzymywania żelaznego elektoratu w histerii i stanie apokaliptycznego zagrożenia, szantażu emocjonalnego, stosując jedynie inną, wynikającą z odmienności elektoratu argumentację'' - napisał autor.

I tak zamach w Smoleńsku zastąpiony został przez zamach na demokrację, utrata niepodległości utratą pozycjiw UE...
Według Ziemkiewicza podobny proces widoczny jest jednak także w PiS. Otóż uważa on, że Mateusz Morawiecki ma niejako ,,stuszczyć'' partię. ,,Na mnożące się problemy coraz częściej reaguje Morawiecki metodą Tuska - przez wymyślanie "wrzutek" i "przykrywek", odrzucanie problemów i działania "wizerunkowe". Jak w moim ulubionym kawale o facecie, któremu na pogotowiu wręczają zdjęcie rentgenowskie z informacją, że miał złamaną nogę i dwa żebra, ale poprawili fotoszopem'' - pisze autor.

Tak publicysta ocenia manewr wniosku o wotum zaufania, który jest, jak pisze, identyczny z ,,numerem Tuska'' wykonanym po aferze hazardowej. Podobnie, uważa autor, rzecz ma się z zapewnieniami rządu o wzroście cen energii, który ma być zrekomepnsowany, ale nie wiadomo czym, kiedy, jak i gdzie. To przypomina mu ,,tuskowe ściemy'' o inwestorze z Kataru ratującym stocznie czy ,,działania ratunkowe'' na rzecz firm i zadłużonych podczas kryzysu.

,,Po raz nie wiem który wypada powtórzyć, że byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie o nasze skóry i nasz kraj tutaj szło'' - kończy autor.

bb/Interia.pl