Konstanty Gebert jako Dawid Warszawski w sobotnio-niedzielnej „Gazecie Wyborczej” w niemal całostronicowym „eseju o mowie nienawiści” pt. „Moja Polska” wytoczył wobec pana działa dużego kalibru; porównując do oszczercy i osoby, która go potępia: „Tu już nie ma wątpliwości jestem jego zdaniem z racji ojca, stalinowcem i zapewne sowieckim agentem; moje wybory są bez znaczenia. Tak uważa polski uczony, socjolog, PAN”. „Profesor Krasnodębski potępił mnie bo miałem niewłaściwego ojca.” Pobrzmiewa też antysemicka nuta, że „Polska profesora Krasnodębskiego” to „Nie jest nowa Polska. Ta sama Polska za PRL wykluczała za rodziców burżujów – a potem i za rodziców Żydów”. Jak pan, jako rzekomy oszczerca Konstantego Geberta odbiera jego przeprosiny wydrukowane dziś na samym dole 6 strony „Gazety Wyborczej”?

 

Są bardzo lakoniczne. To że pan Gebert mnie przeprasza, to bardzo dobrze, że potrafi przyznać się do błędu. „Gazeta Wyborcza” wczoraj jednak jeszcze przez cały dzień trzymała na swoich stronach ten artykuł, nim ukazało się to sprostowanie.

 

Ten esej o mowie nienawiści, jest cały czas obecny na stronie Wyborcza.pl. Co pana w tym tekście szczególnie dotknęło?

 

Przede wszystkim przypisanie mi takich słów i takiego stylu. Czym sobie zasłużyłem? Streszczenie tego artykułu zostało tak skonstruowane, że sugerowało jakbym wyrzucał Panu Gebertowi jego pochodzenie żydowskie, etniczne. Czytelnicy „Gazety Wyborczej” przeczytali to w wydaniu świątecznym i później pisali o mnie różne rzeczy na forach internetowych. Po pierwsze, nigdy nikomu o jego pochodzeniu etnicznym czy wyznaniu religijnym nie pisałem źle. Zawsze podkreślałem, że moje rozumienie polskości jest inne, republikańskie. Nigdy też nie używałem takich słów i stylu. Trochę się dziwię, jak można było aż taką pomyłkę popełnić. Pan Gebert przeprosił, ale oczekiwałbym także przeprosin od redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, która ten tekst zamieściła bez sprawdzenia. Publikowała też jego skróty w internecie.

 

Poszedł w świat pana kłamliwy wizerunek, lustratora ojca Dawida Warszawskiego, obciążającego syna stalinowskimi winami ojca.

 

W tym internetowym skrócie na Wyborcza.pl jest napisane: „Dawid Warszawski odpowiada oszczercom: Jak ja nie jestem z waszej Polski, tak wy nie jesteście z mojej”, a później, że „Profesor Zdzisław Krasnodębski w komentarzu zamieszczonym na forum Salon24 opisał rodziców Warszawskiego, a potem stwierdził nawet: "Owocem tego związku jest wspomniany Konstanty, późniejszy dziennikarz >GW< zapewne bardzo bliski ideologicznie ideologii swego ojca. I jak tu nie czepiać się resortowych dzieci, kiedy są one swoją mentalnością nieprzytomnie uczepione stalinowskich korzeni swoich przodków?" (...) Pisze również: "Profesor Krasnodębski potępił mnie, bo miałem niewłaściwego ojca; nie sądzę, żeby o ocenę takiej postawy można było się spierać.

 

Gebert przyznał, że popełnił błąd, bo przypisał panu wpis blogera z Salonu24.pl podpisującego się „Mikker”. W lakonicznym sprostowaniu Dzwid Warszawski pisze w sumie tyle: „Bardzo przepraszam pana profesora Zdzisława Krasnodębskiego za mylne przypisanie mu poglądów blogera podpisującego się Mikker.” i„Przepraszam więc profesora Krasnodębskiego za przypisanie mu poglądów przez niego nie wyrażonych, jak również czytelników "GW", których wprowadziłem w błąd.” On nie przeprasza pana, za bezpodstawne krzywdzące określenia, choćby za nazwanie oszczercą, kogoś kto potępia za ojca i czepia się żydowskiego pochodzenia.

 

Tak, choć te wydrukowane przeprosiny różnią się od tych, które przysłał mi Gebert mailem wczoraj na prywatną skrzynkę. One brzmiały trochę inaczej: „Panie profesorze, jutro na stronie „Gazety Wyborczej” pojawi się notka wyjaśniająca przyczyny tej niedopuszczlanej pomyłki popełnionej w tekście „Moja Polska”. Gebert pisze, że błędnie przypisał mi poglądy „Mikkera” i że „w notce znajdą się stosowne słowa przeprosin pod Pana adresem. Chciałem jednak Pana przeprosić osobiście” czy „jeszcze raz proszę o przyjęcie moich przeprosin”. Tak pisał do mnie Gebert.

 

Te przeprosiny i wydrukowane sprostowanie faktycznie mocno się różnią.

 

Tak, ja dostałem słowa o niedopuszczalnej pomyłce, a wydrukowano lakoniczne i chłodne przeprosiny za przypisanie mi poglądów przeze mnie nie wyrażonych. One różnią się tonem. W mailu napisanym do mnie przez pana Geberta miał on poczucie, że wyrządził mi publicznie krzywdę, to w tej wydrukowanej notatce zawarte są chłodne przeprosiny i usprawiedliwienie samego siebie. Tylko tyle. Należy może się i cieszyć, że „Gazeta Wyborcza” zamieściła przeprosiny Geberta, ale gdyby jej redaktorzy mieli trochę honoru to również by mnie przeprosili. To nie jest jakaś drobna sprawa. Przez dwa dni prowadzono na mnie nagonkę za słowa, których nie napisałem. Więc chyba i reakcja powinna być inna. Gdybym ja tak bardzo się pomylił, to zachowałbym się inaczej.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski


Dawid Warszawski "Moja Polska": Wyborcza.pl

Dawid Warszawski odpowiada oszczercom (skrót) : Wyborcza.pl