Portal Fronda.pl: Mniejszość niemiecka stworzyła wraz z organizacjami śląskimi, w tym Ruchem Autonomii Śląska, wspólną listę do Sejmu. PKW dokonało rejestracji komitetu wyborczego „Zjednoczeni dla Śląska”. Czy mamy od czynienia z  balansowaniem na granicy prawa?  Zdaje się, że Ślązakowcy wykorzystali zasadę brak pięcioprocentowego progu wyborczego zarezerwowanego tylko dla  komitetów mniejszości narodowych?

Piotr Semka: To przykład znalezienia luki prawnej. Zasadę ominięcia pięcioprocentowego progu dla mniejszości przyjęto w 1991 roku  z założeniem, że takie ułatwienia służyć będą tylko komitetom wyborczym tworzonym przez przedstawicieli mniejszości narodowych uznanych przez polski system prawny.  Jako coś oczywistego przyjęto , że na listach będą ludzie zaangażowani w działalność organizacji mniejszości niemieckiej, białoruskiej czy ukraińskiej. Niestety tej drugiej zasady nie zaznaczono w kodeksie wyborczym. Jest wyraźnie zaznaczone, że komitet wyborczy musi składać się z przedstawicieli mniejszości, ale nie zadbano już, o zaznaczenie, że kandydaci musza być aktywni w organizacjach danej mniejszości. W tę lukę wszedł RAŚ, który postanowił zawrzeć sojusz z mniejszością niemiecką na terenie województwa śląskiego. Sojusz ten ułatwia wspólna wizja historii, którą podzielają mniejszość niemiecka i RAŚ. To wizja historii Śląska, w której polskość jest czynnikiem zewnętrznym, gdzie powstania z lat 1919-1921 traktuje się jako nie  „wojnę domową”, a przyłączenie części Górnego Śląska w 1022 r. do Polski to „ponury podział”. Całkowicie ignoruje się obronę Śląska w 1939 roku, a rok 1945 odmalowuje się wyłącznie jako rok represji, a nie, na przykład, czas wyzwolenia zachodniej części Górnego Śląska spod władzy hitlerowców.  PKW rejestrując ten komitet stworzyła bardzo groźny precedens, bo na listę mniejszości weszli i korzystają z jej przywilejów wyborczych  ludzie spoza niej. Niebezpieczne mogłyby być także dalsze przykłady wykorzystania takiego działania. Wyobraźmy sobie bogatego biznesmena, który chce w łatwiejszy sposób wejść do Sejmu – i proponuje jakiejś mniejszości wybudowanie, na przykład, dwóch świetlic czy jakiegoś ośrodka kultury, a w zamian dostaje „jedynkę”. Wchodzi do Sejmu, faktycznie wbrew intencjom ustawodawców, którzy stworzyli dla mniejszości narodowych furtkę.

Jeszcze w lipcu szef RAŚ Jerzy Gorzelik komentując plan wspólnego startu do wyborów  zdecydowanie odcinał się od jakichkolwiek oskarżeń o bycie „ukrytą opcją niemiecką”. Szczerze?

Wchodząc na listę mniejszości niemieckiej działacze RAŚ ponownie rozmywają określenie „Ślązak”. W wypadku Niemców takie określenie jest, oczywiście, wtórne wobec ich deklaracji bycia Niemcami. Działanie RAŚ wnosi jeszcze większy zamęt wokół pojęcia „Ślązak”.

Czy wejście kogoś z RAŚ do Sejmu wydaje się prawdopodobne?

Zazwyczaj z mniejszości niemieckiej wchodziła jedna osoba. Teraz Niemcy z województwa śląskiego dali pozycje nr 1 reprezentantowi Ślązakowców. Jeśli dodać elektorat niemiecki i elektorat RAŚ (ok. 107 tys. osób),  to można wyobrazić sobie wprowadzenie do sejmu nawet większej grupy posłów niż tylko jeden. To zresztą było prawdopodobnie powodem, dla którego mniejszość niemiecka związała się z RAŚ: obawiano się po prostu, że żaden jej członek może nie wejść do Sejmu. Nawet jeśli wejdzie tylko kandydat niemiecki -  staniemy wobec nowego zjawiska: delegat mniejszości niemieckiej stanie się w nowym parlamencie rzecznikiem postulatów RAŚ. Skoro zawiązują wspólny komitet, to nawet jeżeli wejdzie wyłącznie kandydat niemiecki, to może w Sejmie popierać postulaty separatystów. To wywoła z kolei wszystkie niedobre emocje wokół mniejszości niemieckiej w Polsce. Dziwię się, że mniejszość ta miesza się w spór wewnątrz polskiego ładu prawnego, między mniejszościami śląskimi a Warszawą.

To w ostatnich dniach niejedyny kłopot z RAŚ. W ubiegłym tygodniu sejmowa podkomisja, której przewodzi Danuta Pietraszewska z Platformy Obywatelskiej, pozytywnie zaopiniowała obywatelski projekt ustawy o uznaniu Ślązaków za mniejszość etniczną. Czy ustawa ta może zostać poddana głosowaniu jeszcze w tej kadencji Sejmu?

Platforma bardzo wyraźnie do tego dąży. Jest to ogromny błąd. Polityka RAŚ to polityka salami. Nie mam wątpliwości, że po uzyskaniu statusu mniejszości etnicznej RAŚ będzie, po pierwsze, bardzo ostro zabiegać o egzekwowanie wszystkich ustaleń Rady Europy dla mniejszości, a po drugie jako kolejny postulat pojawi się za jakiś czas żądanie uznania Ślązaków za mniejszość narodową. W związku z tym wszyscy ci, którzy zakładają, że należy wykonać gest wobec RAŚ i dać im status mniejszości etnicznej, bo nie jest to przecież mniejszość narodowa – bardzo szybko usłyszą kolejne oczekiwania. RAŚ ma ruchomy horyzont postulatów. W ten sposób działali katalońscy narodowcy w Hiszpanii. Za każdym razem mówiono elitom w Madrycie: dajcie jeszcze to, to będzie spokój. Nie, nie było spokoju. Działania Platformy są poza tym o tyle jeszcze niemądre, że na RAŚ w ostatnich wyborach głosowało 97 tysięcy wyborców. Problem w tym, że rasiowcy przedstawiają się jako jedyni reprezentanci aspiracji Ślązaków. To oczywista bzdura i nieprawdziwa uzurpacja, jednak Platforma jej ulega. Ważną rolę odgrywa też ideologia politycznej poprawności, w której każda mniejszość może żądać uznania. Co istotne, to, że taka mniejszość w ogóle istnieje, ma zależeć wyłącznie od zdania osób, które taką opinię przedstawiają.

Co zaleciłby pan nowemu rządowi w sprawie RAŚ? Całkowicie odrzucić ich postulaty, czy w pewnej mierze wyjść im naprzeciw, na przykład gdy chodzi o ochronę śląskiej mowy?

Godka śląska jest zjawiskiem regionalnym, nikt nie twierdzi, że jej nie ma. Działania na rzecz jej ochrony są jak najbardziej godne polecenia. Problem w tym, że w warunkach dzisiejszego Górnego Śląska bardzo trudno jest oderwać tę i inne pozytywne sprawy od kreowania istnienia narodu śląskiego z rzekomym osobnym językiem śląskim. To powoduje, że wiele osób, które były dobrze nastawione do działań na rzecz uratowania godki śląskiej, zaczyna się zastanawiać, czy nie uczestniczy w jakieś szopce RAŚ. Podzielone jest już zresztą samo środowisko górnośląskie. Na przykład Związek Górnośląski nie przyłączył się do RAŚ na liście mniejszości niemieckiej. Ale póki co państwo polskie pozwala separatystom na obchodzenie prawa.

Rozmawiał Paweł Chmielewski