Zacznę od tego, jak wizyta Donalda Tuska w Nigerii jest komentowana w internecie. W sieci można znaleźć jakąś niesłychaną ilość szyderstw i to są rzeczywiście memy, które budzą powszechną wesołość. Zrobiłem nawet taki prywatny ranking memów i pierwsze miejsce przyznałem obrazkowi  który przedstawia kilku czołowych polskich polityków, ucharakteryzowanych na liderów świata afrykańskiego. To jest tak świetnie zrobione, że można zrywać boki ze śmiechu.

Dlaczego Tusk wyjechał akurat 10 kwietnia? Myślę, że bardzo wielu ludzi czuje, a to także związane jest z ilością memów i żartów, które się pojawiają, że premier nie powinien się tak zachować. Nie chcę powiedzieć, że on uciekł, choć tak to może wyglądać. Pewne jest jednak to, że nie powinien tak robić i ludzie to czują, w związku z tym dali upust swojej kreatywności. Wydaje się, że był to poważny błąd Tuska. Patrząc jednak z drugiej strony na to, w jaki sposób premier udziela się na arenie międzynarodowej, gdzie traci azyl, a gdzie zyskuje, można powiedzieć, że zyskuje w bardzo egzotycznych punktach świata, zaś traci w pobliżu Polski.

To zresztą sytuacja zadziwiająca nie od dziś. Polacy od dawna drwią z różnego rodzaju egzotycznych wypraw z których jak do tej pory chyba nic dobrego dla Polski się nie wydarzyło. Mam wrażenie, że jedynym, co zostanie po wizycie w Nigerii będzie żart, który mówi o tym, że Donald Tusk przywiózł z podróży kiść bananów i dzieci nie będą już musiały żywić się szczawiem.

Mnie, człowiekowi nieco starszemu od tego młodego pokolenia, które jest tak bardzo kreatywne w komentowaniu tego typu wydarzeń, przychodzi spojrzeć nieco wstecz. Przypominam sobie ten moment, w którym rozpoczął się demontaż poprzedniego systemu. Nagle ludzie zrozumieli, że najlepszym sposobem, aby się przeciwstawić wszystkiemu, co było absurdem świata komunistycznego, był dobry żart. Kiedy ludzie zaczęli wyśmiewać się, nabijać z systemu, wiadomo było, że on długo nie potrwa. Dziś mamy bardzo podobną sytuację. Choć system nie ten, to pewien mechanizm obśmiewania władzy staje się powszechny. To chyba poważna żółta kartka dla pana premiera i jego ekipy, a być może już nawet czerwona, z czego do końca pewnie nie zdaje on sobie sprawy.

Rozm. Marta Brzezińska