Istnieje taka mało zabawna prawda życiowa, która mówi, że ofiara złodzieja, napastnika, czy gwałciciela ma niewielkie szanse na uzyskanie pomocy, jeśli krzyczy „ratunku”. Najskuteczniejszą formą zwracania uwagi osób postronnych jest zupełnie inny alarm, mianowicie: „pali się”. Głupot nie chcę wypisywać, ale dam głowę, że gdzieś czytałem, nie „eksperta” TVN w typie Dziewulskiego, tylko poważne opracowanie naukowe, w którym ta prawda życiowa była zweryfikowana jako fakt ze sfery zachowań społecznych. Coś jest takiego w człowieku, że do pewnego rodzaju zagrożeń podchodzi obojętnie, a do innych z pełną powagą” - czytamy w najnowszym wpisie Matki Kurki opublikowanym na stronie Kontrowersje.net.

Piotr Wielgucki stwierdza dalej:

Pożar i ogień to jedyny żywioł zniechęcający „odważnych” do wszelkiego rodzaju idiotycznych zachowań. Po pijaku do wody wskoczy wielu, w trakcie burzy też nie jeden poszuka atrakcji, dopóki nie zostanie trafiony piorunem albo drzewem. Do zabawy w ogniu, czego nie należy mylić z zabawą ogniem, jeszcze chętnych nie widziałem. O tym, że niezrównoważeni podpalają pola, stodoły i domy, słyszy się od czasu do czasu, ale żeby w ogień wskoczyli i zaczęli grać w karty, nie słyszał i tym bardziej nie widział jeszcze nikt. Tam, gdzie się pali żarty i odważni się kończą, wiele innych zagrożeń dziwnym sposobem jest lekceważona lub nawet nie przyjmowana do wiadomości, ogień kończy zabawę”.

Następnie czytamy:

Przełóżmy to teraz na realia polityczne i bardzo szybko zobaczymy, że respekt dla ognia przebija wszystkie pozostałe nieszczęścia. Przez osiem lat wielu w Polsce krzyczało: „złodzieje, złodzieje”, a nie chodziło o kieszonkowców, tylko o grube ryby okradające Polaków na setki miliardów złotych. Czy to robiło jakiekolwiek wrażanie na większości społeczeństwa, czy mówiąc brzydziej, elektoratu? Złodziejstwo dostrzegali prawie wszyscy, ale nieliczni się tym przejmowali i jeszcze mniejsza część chciała złodzieja gonić. Gwałtów też przez osiem lat nie brakowało i to w każdej wersji, od napaści na uczelnie i domy blogerów, przez wtargnięcie do redakcji „Wprost”, aż po masowe ściganie za piosenkę „Donald matole!”. Reakcja? Chwilowe wzburzenie z mikroskopijnym przełożeniem na wyniki wyborcze”.

Matka Kurka stwierdza też:

Biorąc pod uwagę smutny fakt, że z ludzką naturą jeszcze nikt nie wygrał, a na pewno nie wygrał na poziomie zachowań zbiorowych, trzeba sobie zadać proste pytanie. Czy bieganie po tematach i straszenie na zmianę, że złodzieje zabiorą 500+, podwyższą wiek emerytalny, wprowadzą zboczeńców do szkół i euro do Polski, ma sens? Podpowiem, że wszystkie wymienione zagrożenia i jeszcze gorsze nie wymienione są jak najbardziej realne i wręcz oczywiste, ale żadne z osobna nie jest pożarem. Główne „straszaki” wyborcze ze strony rządzących odnoszą się do poszczególnego złodziejstwa i jednostkowych gwałtów, co w niepojęty sposób nie robi większego wrażenia na narodzie. Wniosek? Tylko jeden, jasno zdefiniowany w tytule felietonu i rozwinięty w treści”.

W swoim wpisie podkreśla:

Do zmobilizowania wyborców, szczególnie na prowincji potrzeba sporego pożaru, co w warunkach politycznych nie jest łatwe. Na rzeczywiste podpalenie Polski dla zdobycia władzy, gotowa jest tylko jedna opcja trafnie nazwana „najgorszym sortem”. Dlatego politykom odpowiedzialnym nie pozostaje nic innego jak poprzestać na robieniu dymu. Robić dym i krzyczeć, że się pali! W jakiej konkretnej formie i treści to przeprowadzić, aby nie skończyło się marnym odzewem? Tutaj pojawia się sedno politycznej „narracji”, na przykład Orban od lat ma komfortową sytuację, bo Węgrzy widzieli na własne oczy, że się pali, gdy hordy „uchodźców” przeszły przez węgierską ziemię”.

Na koniec pisze:

W Polsce takiego ognia nie ma, chociaż z „uchodźcami” było sporo dymu, to jednak nic więcej się na tym nie ugra, wręcz przeciwnie, można wiele stracić. Cóż pozostaje? Ostatnie dni kampanii muszą mieć tak wysoką temperaturę, żeby Polak poczuł, jak blisko jest do pożaru. Trzeba pokazywać konkretnych podpalaczy Polski i krzyczeć, co chcą spalić. Dewianci z LGBT podpalają rodziny, kościoły i szkoły. Złodzieje z PO palą polską walutę, emerytury, skarbonki dzieci, mienie narodowe. Z jednej sprawy ognia nie będzie, ale robienie dymu, słusznego zresztą, ze wszystkich spraw naraz i jednoczesne uspokajanie, że z podpalaczami Polski poradzi sobie konkretna ekipa strażaków, to jedyny sposób na mobilizację”.

Kontrowersje.net