Pani w klasie pyta dzisiaj,

w dość ponure, zimne rano,

Jasia, Adasia i Krzysia,

gdy dorosną, kim zostaną.

 

Adaś chce być Indianinem.

Krzyś, niepewną robiąc minę,

czoło marszcząc, mówi: "Tato

chce bym był Grzegorzem Lato.

Lecz z kondycją u mnie krucho,

wolę za ministrą Muchą

laptop nosić  po orlikach –

fajny los jest urzędnika!"

 

Jaś, że mowę ma plugawą,

chce do sejmu trafić żwawo,

a tam, żadna to przechwałka,

wybiorą go na marszałka.

 

Jeszcze  Donek, który chyłkiem

podrzuca pod ławką piłkę.

Pyta Pani: "Powiedz, Donuś,

co tam knujesz po kryjomu?"

 

"Ja, psze Pani nic nie knuję.

Zachwycam się Van Rompuyem,

bo u niego, każdy przyzna,

aparycja i charyzma.

I ma kasę Rompuy sporą

większą nawet niż Komorro;

sto kawałków miesiąc w miesiąc –

tyle nie miał nawet Lesio.

Życie jak w bajkowej wieży:

nic od niego nie zależy,

bo przecież problemy wszelkie

rozwiązuje pani Merkel.

A nie musi wcale, zważ to,

w kontakt wchodzić z Lady Ashton,

przed której fizys ze zgrozą

czmychnęli Buzek z  Barroso.

Tak, gdy dorosnę, spróbuję

Hermanem być Van Rompuyem.

....

W marszu żwawym na Brukselę

już go wsparli przyjaciele,

a wpierw naród zrobił składkę

na bankową euro-wpadkę.

Tym się do Brukseli wkupił:

(Naród czasem bywa głupi).

...

 

Wzdycha Pani: "Co za czasy!

Skoro przyszło tyle kasy

wydusić z polskiej mizerii,

może resztę menażerii

ślijmy gdzieś na koniec świata.

Żadna dla narodu strata.

Może się nadarzy gratka,

że się pozbędziemy Radka.

 

Henryk Krzyżanowski

------------

Tekst zamieszczony na Frondzie w grudniu 2011 okazał się proroczy. Zatem go powtarzamy z minimalnymi zmianami. 

Blog Henryka Krzyżanowskiego TUTAJ