Kaźmierczak na wstępie przypomniał, że większość lat 80. przepracował w Kurii Diecezjalnej w Siedlcach, co stanowiło „przykrywkę” dla jego działalności podziemnej.

„Generalnie Kuria to była oblężona twierdza, non stop atakowana – dziś powiedzielibyśmy – hybrydowo. Były to serie różnych informacji nt księży, które trafiały do biskupów. Ranking doniesień: 1. Ma kobietę 2.Pije [ lub/i hazard] 3. homoseksualizm. Anonimów Kuria w ogóle nie rozpatrywała, bo by zwariowali. Część to były ewidentne prowokacje bezpieki” – napisał w mediach społecznościowych Cezary Kaźmierczak.

Jak tłumaczył dalej były opozycjonista: „Kto przychodził ze skargą na księdza – nie wiadomo było czy to nie prowokacja SB. Biskupi nie mieli możliwości do weryfikacji tego. Reakcja była jak była wizyta większej grupy, kilka grup i wizyt. Wtedy wysyłano kurialistę a nawet Kanclerza na miejsce, żeby to sprawdził. Innej możliwości biskupi nie mieli. Wyjaśnianie trwało to długo”.

„Co w takiej sprawie pedofilskiej na przykład miał zrobić biskup za PRL? Zgłosić to do wyjaśnienia do Prokuratury PRL?” – pyta retorycznie obecny prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców i dodaje: „Gdyby tak zrobił w kolejnych miesiącach SB zadbałoby, żeby zgłosił wszystkich niewygodnych księży z całej diecezji na podstawie sfabrykowanych materiałów. Pewnie w diecezji zostaliby tylko księża na usługach SB”.

„Księża agenci – to oddzielny temat. 99% księży homoseksualistów i pedofilów było na usługach SB. Dla nich to był totalny upadek moralny. Tak Radykalne sprzeniewierzenie się powołaniu i wierze, łącznie z łamaniem tajemnicy spowiedzi, spychało tych nieszczęśników na samo dno. Od czytania ich akt robi się niedobrze. Traktowanie tych biedaków jako świadków czegokolwiek jest całkowicie bezsensowne i nieuprawnione. Są jedynie świadkami swojego bezbrzeżnego upadku. Niech Dobry Bóg im wybaczy” – kończy swój wpis Cezary Kaźmierczak.