Wstrząsający i piękny wywiad - lektura obowiązkowa dla wszystkich:
"Asia nie miała części czaszki. Ponadto, stwierdzono bardzo poważne ubytki w mózgu. To było bezczaszkowie, bezmózgowie. Dziecko miało się urodzić martwe albo umrzeć jeszcze w moim łonie. Gdyby przeżyło, to bardzo krótko po porodzie.
Badanie w Genomie potwierdziło wadę. Od razu padła też propozycja „rozwiązania”, zabieg aborcji mógł być wykonany jeszcze tego samego dnia. Nie zgodziłam się.
Kobiecie nie pomoże się, zabijając jej dziecko. W żadnym momencie ciąży nie czułam się jak „inkubator” czy „chodząca trumna” dla mojego dziecka. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że jestem jedynym ziemskim domem dla mojej córeczki. Jedynym miejscem, w którym ona może być cieleśnie. Wanda Półtawska mówi, że kobieta jest sanktuarium życia i to wtedy bardzo mocno do mnie dotarło.
Tak, jak żałoba ma pewne swoje etapy, tak samo godzenie się na śmierć swojego dziecka ma pewne stadia, to też jest proces. Na pewno nie jest tak, że kobieta od razu po takiej diagnozie, która właściwie jest wyrokiem, poczuje się „sanktuarium życia”… Na początku jest szok, niedowierzanie ale po tej rozpaczy przychodzi moment akceptacji. Kobieta zaczyna dbać o teraźniejszość.
Kobieta, która dowiaduje się o śmiertelnej chorobie swojego nienarodzonego dziecka i od razu słyszy propozycję aborcji, nie ma szansy na spokojne przeżycie żałoby. Żeby przeżyć żałobę, trzeba sobie uświadomić, jaką poniosło się stratę. Po płodzie, embrionie czy zlepku komórek nie ma się żałoby. Taka kobieta jest pozbawiona możliwości pełnego przeżywania swojej straty. Trzeba mieć świadomość, że straciło się dziecko, by móc przeżyć żałobę.
Ksiądz proboszcz stanął na wysokości zadania. W tak trudnej sytuacji zrobił wszystko, żeby nam ulżyć. Msza święta odbyła się według normalnych procedur liturgicznych, z rytem pogrzebu dziecka zmarłego, które zostało ochrzczone. Eucharystia została odprawiona w intencji mojej i męża, aby podnieść nas na duchu.
Tydzień temu „Wprost” opublikował rozmowę z pacjentką prof. Bogdana Chazana, której ten odmówił wykonania aborcji. Dziecko kobiety, jak wynika z tego wywiadu, ma taką samą wadę, jak Pani córka. Przez rozmówczynię „Wprost” przemawia pewien żal, jakby odmawiając jej aborcji, pozbawiono ją jakiegoś dobra. Kobieta mówi, że nie chce, by jej dziecko cierpiało. Co powiedziałaby jej Pani?
Jej cierpienie jest na pewno wielkie. Śmierć dziecka na pewno będzie dla niej wielką stratą. Pewnie przechodzi teraz przez etap buntu, niezrozumienia, złości. Czasem w tym wielkim cierpieniu, zwłaszcza kiedy nie ma się kogoś bliskiego, kto wesprze, można ten swój gniew skierować na inne osoby. Na pewno nie chcę w żaden sposób osądzać tej kobiety, ona cierpi. Jej cierpienie jest jednak związane z chorobą dziecka, z tym, że ono umrze. Powodem tego cierpienia nie jest odmowa aborcji".
Całość tu:
http://www.fronda.pl/a/maria-pikula-dla-frondapl-w-zadnym-momencie-ciazy-nie-czulam-sie-chodzaca-trumna-dla-mojego-dziecka,38656.html
+++
tym bardziej nie potrafię zrozumieć ciężarnej
zaś takla sytuacja jak wyżej opisana to juz zupełnie poza moja sfera pojęcia
moge próbowac, mogę się starac, moge sie tylko modlic, moge ją tylko prosić...
swego czasu pozwoliłem ludziom mądrzejszym od siebie poprowadzic sie mimo że komlpetnie się z nimi nie zgadzałem,
teraz, po czasie, wiem ze to było dobre, że Bóg tak chciał, że postawił ich na mojej drodze, że moja bezsilność w pewnych sprawach nie czyni mnie bezradnym wobec nich, potrzeba tylko zaufania
z oporami i wewnetrznym buntem nawet nie tyle zaufałem im co chciałem im pokazać "zobaczycie że to ja mam rację" - cały czas ta arogancja, ale pomyliłem się ja, nie oni i dziękuje Bogu za to że to był mój błąd, czegos się wówczas nauczyłem
mianowicie, nie wszystko co złe po ludzku, a mnie spotyka jest dla mnie ze szkodą - Bóg ma wieksze i szersze spojrzenie, ja zbyt wąskie i jednotorowe, Bóg patrzy przez pryzmat bliźniego ja przez pryzmat samego siebie, poświęcic cos dla kogoś, służyć i byc komus potrzebnym, dać od siebie i zyskać to jest ten nadrzędny cel człowieka - tak myślę...
+
Tymczasem na petycje.pl kolejny atak na lekarzy kierujących się sumieniem: http://www.petycje.pl/petycja/10571/zapewnienie_kobietom_dostepu__do_wszystkich_zgodnych_z_prawem_zwiadczen_medycznych.html
Boją się.
http://www.fronda.pl/forum/oto-czemu-boja-sie-lekarskiej-deklaracji-wiary,57257.html
Proszę Państwa, nie możemy na jednej szali stawiać dziecka z zespołem Downa i dziecka z samą szyją czy bezmózgowiem, tudzież pokrytego nowotworami. Są też takie wady, które sprawiają, że dziecko nie ma w ogóle głowy (nie potrafi przeżyć poza organizmem matki, umiera po porodzie), czy całe jego wnętrzności to jeden wielki RAK.
Wyobrażacie sobie, że jeśli kobieta urodzi takiego "potworka", to może już nigdy nie odzyskać zdrowia psychicznego ani nie urodzić dziecka?
Wyobrażacie sobie, że jeśli dziecko ma wszędzie nowotwory, to CIERPI, a jego urodzenie to uporczywa terapia, niemieszcząca się w żadnej etyce ludzkiej ani lekarskiej?
Co innego jest z przypadkami lekkiego upośledzenia psychicznego, zespołem Downa, brakiem kończyny - te dzieci bezwzględnie powinny mieć szansę na życie. Ale nie zabraniajmy kobiecie dokonać aborcji, bardzo trudnej do przeżycia, jeśli dziecko nie ma głowy... Nie skazujmy maleństwa na cierpienie, gdy jego ból będzie nie do zniesienia...
Uważam też, że lekarz nie powinien w żadnym przypadku nakłaniać do aborcji.
Przeczytałam. I wywiad, i ten wpis. A także o sprawie z prof. Chazanem i jego pacjentką.
Proszę Państwa, nie możemy na jednej szali stawiać dziecka z zespołem Downa i dziecka z samą szyją czy bezmózgowiem, tudzież pokrytego nowotworami. Są też takie wady, które sprawiają, że dziecko nie ma w ogóle ...
Nie wiem, co pani przeczytała, bo z pewnością nie zalinkowany wywiad, skoro mówi pani o porównywaniu dziecka z zespołem Downa i dziecka z bezmózgowiem.
Czy może pani powiedzieć coś więcej na temat cyt. "dziecka z samą szyją" czy "dziecka bez głowy"?
Jak często (o ile w ogóle) rodzą się takie dzieci?