Jest nim tak zwana "Saga Inkwizytorska" autorstwa Jacka Piekary.
Świat w którym toczy się akcja tej dziewięciotomowej już serii przypomina nieco Europę końca średniowiecza, względnie w początkach renesansu, jednak różni się od niej w zasadniczy sposób. Tak się bowiem składa, że w tej alternatywnej rzeczywistości Jezus Chrystus nie umarł na krzyżu, co znacząco wpłynęło nie tylko na Chrześcijaństwo, ale całą historię świata.
Tu bowiem Jezus, jak podaje tamtejsza wersja Biblii "zszedł z krzyża z mieczem i ogniem w dłoniach", oraz "wraz z Apostołami wyrżnął w pień Jerozolimę" a następnie "utopił Rzym we krwi i własnoręcznie ściął mieczem ostatniego cesarza, Nerona". W efekcie modlitwa "Ojcze Nasz" kończy się tu słowami "... I daj nam siłę abyśmy nie przebaczali naszym winowajcom", mamy kościoły imienia "Matki Boskiej Bezlitosnej", w czasie jasełek morduje się ludzi, a znakiem chrześcijaństwa jest swastyka...
No, może autor nie określa tego jako swastyki, jednak Polakowi "krzyż z połamanymi ramionami" kojarzy się chyba tylko z jednym, prawda?
Później okazuje się, też że Jezus planował stworzenia armii wampirów (?!?), ale w jakim celu już się nie dowiadujemy. A wszyscy Aniołowie Pańscy to okrutni szaleńcy... bo tak.
Nie wspominam już o tym, że w planach jest wydanie bluźnierczej parodii Nowego Testamentu w wersji Piekary, która kończy się właśnie zejściem Chrystusa z krzyża i rzezią Rzymu. Jaki tytuł nasz autor nadał swojemu nie wydanemu jeszcze dziełu?
"Rzeźnik z Nazaretu"... Czy w ogóle trzeba to komentować?
Tak więc mamy tu Chrześcijaństwo ukazane jako bezlitosny i brutalny kult siły, oraz przemocy, gdzie wymarła wszelka łagodność, oraz miłosierdzie. Swoją drogą i "nasze" Chrześcijaństwo istnieje w tym wykoślawionym świecie, tyle że jako... niebezpieczna herezja, której "absurdalność" wyśmiewają wszyscy, którzy się z nim stykają. O tak, panie Piekara, subtelne...
Nic więc dziwnego, że i bohater, którego poczynania śledzimy znacząco odbiega odbiega od naszego wyobrażenia prawego Chrześcijanina.
Mordimer Madderin to inkwizytor w służbie biskupa miasta Hez-Hezronu, jak sam o sobie mówi "Pokorny Sługa Boży, Młot na Czarownice i Miecz w ręku Aniołów". Tyle tylko, że zarówno z pokorą, jak i przyzwoitością w ogóle ma on naprawdę niewiele wspólnego. To, że torturuje i zabija ludzi dałoby się jeszcze wytłumaczyć jego profesją, jako, że w świecie Piekary inkwizytorzy to połączenie detektywów, katów i agentów tajnej policji, jednak tego jak się zachowuje w czasie wolnym od pracy już nie.
Co my tu mamy... Alkoholizm, zadawanie się z prostytutkami, antyklerykalizm, okrucieństwo, arogancja, chciwość... Przykłady można by mnożyć:
W jednym z opowiadań broni on przed oskarżeniami o czary młodą, atrakcyjną kobietę. Gdy okazuje się, że za zbrodniami z użyciem czarnej magii stoi zakochany w niej mag, Mordimer doprowadza więc do jej uwolnienia, nawet wiedząc, że wcześniej otruła ona swojego męża. Oczywiście wdzięczna trucicielka idzie z nim do łóżka, jednak kiedy okazuje się, że chciała by czegoś więcej, stałego związku, albo nawet małżeństwa Mordimer pozwala ją zgwałcić swojemu towarzyszowi, po czym spokojnie odjeżdża.
W innym opowiadaniu składa on starszego księdza w ofierze demonowi celem ratowania własnej skóry, bo taki pakt jest dla niego znacznie łatwiejszy i wygodniejszy, niż wykorzystanie egzorcyzmów, które nasz "heros" zna i potrafi wykorzystać. A przypominam, że mamy tu do czynienia z przedstawicielem Kościoła i "człowiekiem wielkiej wiary", który najwyraźniej nie widzi niczego niewłaściwego w pertraktowaniu z demonami.
Co jeszcze... W pierwszym tomie cyklu Mordimer odkrywa spisek przeciwko swojemu biskupowi, za którym stoją inni hierarchowie, działający wspólnie z wpływowymi mieszczanami. Po pokonaniu spiskowców morduje on kilka dziewic, które miały być prezentem dla (oczywiście) lubieżnych kapłanów i układa ich zwłoki w sposób sugerujący satanistyczny rytuał, aby móc oskarżyć wrogów swojego mocodawcy o herezję i uprawianie czarnej magii.
Tak, to z pewnością nie jest pozytywny bohater. Jednak, kiedy przyjrzeć się towarzyszom Mordimera, to on sam przestaje wyglądać aż tak źle.
Na pierwszy ogień idą wierni towarzysze naszego "herosa", towarzyszących mu podczas większości jego przygód.
Jednym z nich jest mężczyzna przezwany Kostuchem - wiecznie brudny i cuchnący okrutnik, oraz bandyta ze skłonnościami do sadyzmu, pijak, hazardzista i morderca, do tego lubujący się w brutalnych gwałtach. Mordimer sam przyrównuje go do wściekłego psa, jednak trzyma go przy sobie ze względu na wielki potencjał bojowy Kostucha, oraz jego fenomenalną mimo niewielkiej inteligencji pamięć.
Następni są tajemniczy Bliźniacy, znani tylko pod przezwiskami Pierwszy i Drugi. Podobnie jak Kostuch lubują się oni w brutalnych mordach, uwielbiają upijać się do nieprzytomności, oraz gwałcić napotkane kobiety, jednak ich ohydne perwersje idą tu jeszcze dalej, bo ich zwierzęca chuć nie gardzi też... zwłokami. Tak, do pozytywnych bohaterów w tej książce należy para nekrofili. I w tym przypadku autor ustami swojego bohatera zauważa zepsucie i ohydę tych postaci, jednak najwidoczniej to, że potrafią dobrze walczyć i mają słabo zdefiniowane magiczne moce wszystko usprawiedliwia.
Nie lepszy od nich jest Gersard, biskup Hez-Hezronu, przywódca Inkwizytorium, oraz w praktyce druga osoba po papieżu w Kościele. Można by pomyśleć, że na takim stanowisku znalazł się prawdziwy człowiek bez skazy, wzór cnót i żarliwy sługa Boga. Jednak oczywiście wykoślawiony Kościół Piekary kieruje się zupełnie innymi zasadami, przy wyborze hierarchów.
Mamy tu więc starego alkoholika, który większość decyzji podejmuje w stanie kompletnego upojenia, inkwizytorów, oraz księży którzy mu podlegają traktuje jak służbę, trudni się lichwą (A jednym z jego dłużników jest sam papież...), oraz lubi słuchać bluźnierstw (Których nie ośmielę się nawet cytować) od prostytutek z którymi sypia. Tego, że brak u niego jakiejkolwiek głębszej duchowości, może poza kołtuńską, "wiarą" na pokaz.
Z resztą, do worka z postaciami negatywnymi można spokojnie wrzucić każdego bez wyjątku księdza jaki się w tym cyklu pojawia. Jak nie alkoholik, to pedofil, albo choć sodomita, oczywiście chciwy i fałszywie religijny...
Ba, nasz Mordimer sam stwierdza, że "nie ma stworzenia bardziej chciwego i ograniczonego niż ksiądz". Natomiast jedyny przedstawiciel kleru pokazany choć odrobinę przyjaźnie na końcu i tak okazuje się pedofilem, który do tego wspiera krwiożerczego tyrana we włościach którego znajduje się jego parafia, a potem zostaje złożony w ofierze demonowi.
Oprócz bezwstydnego naśmiewania się z Chrześcijaństwa i boleśnie oczywistego antyklerykalizmu mamy tu też zatrzęsienie przemocy, obrzydliwości itd.
Wiem, że ta akurat seria nie jest reklamowana jako przeznaczona dla młodzieży, jednak faktem pozostaje, że to młodzież właśnie należy do jej najbardziej zagorzałych czytelników, a fakt, że w tym miesiącu wyszło szóste (!) wydanie cyklu wskazuje, że cieszy się on całkowicie niezasłużoną popularnością.
Ja ze swojej strony zdecydowanie odradzam.
Komentarze (0):
Sebinus Feb. 27, 2015, 6:46 p.m.
Kolega z technikum ją czytał,jedyne co wyczytałem to właśnie ten fragment ze schodzeniem z krzyża,potraktowałem książkę jako żart.
[email protected] Feb. 27, 2015, 8:12 p.m.
To akurat nie jest nawet nic specjalnie oryginalnego, w latach 90-tych pojawił się komiks w którym Jezus schodzi z krzyża aby walczyć z Zeusem... O tym komiksie wiem tyle, że istnieje, jednak jeśli poszukać to kilka kadrów jest w internecie:
http://meisterplanet.com/images/quartertothree/comics/godyssey.html
Tak, to dopiero jest absurdalne...