Pani prezydent zakipiała afektem, który jej środowisko polityczne obligatoryjnie przypisuje "innym" - "obcym". Są to emocje niczym nie usprawiedliwionej nietolerancji i wrogości do przedstawicieli alternatywnego modelu politycznego i światopoglądu. Aby ukryć naganne postawy - które są nierzadko wyrazem niechęci jednego narodu do drugiego, bo niewątpliwie przypisywanie antysemityzmu jest projekcją własnej hermetyczności etnicznej - deklarujące się jako liberalne i demokratyczne elity zmuszone są do przeprowadzenia propagandowej akcji odebrania cech ludzkich nieprzyjacielowi.
Narodowców zadekretowano jako "odrażających, brudnych, złych i i kryminogennych". Usunięto wszelkie kulturowe hamulce dla wdrażania nierówności prawnej i moralnej w ich społecznym traktowaniu. Drzwi do dalszych wykluczeń, w tym prawnych, są otwarte. Poniekąd w drodze ewolucji nacjonaliści stają się obywatelami drugiej kategorii z utrudnionym dostępem do praw politycznych.
Najdobitniej i otwarcie wypowiedziały się w ten sposób przedwojenne rządy sanacyjne: zrealizowały dzisiejsze postulaty polityków Platformy Obywatelskiej i penalizowały organizacje i ruchy narodowe a dla ich psychicznego i fizycznego dręczenia powstał obóz reedukacyjny w Berezie kartuskiej, gdzie stałym elementem oddziaływania było stosowanie tortur.
Józefowi Piłsudskiemu pod względem standardów politycznych bliżej czasami było do faszyzmu, niż do demokracji. Natomiast marszałek nigdy nie zaprzeczał genialności myśli politycznej Romana Dmowskiego, z którym - nota bene - współpracował w dziele odzyskania niepodległości, tyle że Dmowski nie lobbował proniemiecko (główny spór wewnątrzpolski przebiegał wokół definiowania granic II-j Rzeczpospolitej). Niestety dopiero pośmiertnie historia przyznała rację temu ostatniemu, gdy jagielloński przechył w stronę wschodu oraz idea wielonarodowego państwa federacyjnego okazały się tragiczną utopią.
Nie lepszy stosunek do narodowców mieli komuniści. Zmienił się nieco język: wróg państwowy został wrogiem ludowym. Obecnie nacjonaliści nie są już antagonistą demokracji ludowej, lecz liberalnej.
Ponieważ oddaliliśmy się od czasów, gdy równorzędne sobie siły kulturowe sanacji i endecji - reprezentujące doktryny piastowską i jagiellońską - konfrontowały się na scenie politycznej, łatwiej jest o narodowcach kłamać utożsamiając ich z faszyzmem, jak Żydów z wszawicą. Nic bardziej mylnego. Dzielni narodowcy pierwsi ginęli z rąk hitlerowców przeciwstawiając się nazistowskiemu rasizmowi. Bohatersko ginęli za Żydów, a tam gdzie gospodarowała nacjonalistyczna szlachta, Polaków żydowskiego pochodzenia uratowało się najwięcej .
Tło przedwojennych zatargów między Polakami a Żydami było ściśle ekonomiczne, a nie rasistowskie. Obcości względem siebie było tyle samo po stronie polskiej, co żydowskiej. Prawdą socjologiczną jest jednakże, że to mniejszość winna się przystosować do większości, czego "gettyzująca" się społeczność żydowska nie chciała przyjąć do wiadomości.
Kontrfaktyczne, obraźliwe i niewdzięczne jest - ze strony potomków polskich Żydów ratowanych przez endeków - utożsamianie ruchu narodowego z faszyzmem. Tradycji rasizmu w polskim nacjonalizmie nie było i przypomnieli o tym komunistom odważnie prymasi Hlond i Wyszyński. Kościół – jak protestuje prof. Jacek Bartyzel – nigdy nacjonalizmu, jako doktryny politycznej nie potępiał, ani nie mylił go z cnotą patriotyzmu, co zdarza się czynić w pojedynczych wypowiedziach niektórym współczesnym hierarchom. Bzdurą – jak podkreśla to prof. Bartyzel – jest twierdzenie, że polscy narodowcy stawiają naród ponad rodzinę i Boga.
Identyfikowanie ruchu narodowego z faszyzmem zostało uznane za naganne i stygmatyzujące wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku w czerwcu bieżącego roku.
Komentarze (0):