„Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn”
Arystoteles
Nie tak dawno na Frondzie rozgorzała na chwilę dyskusja o nauce, w szczególności humanistyce, i jej związkach z relatywizmem. Na prośbę @Matematyka chciałbym zamieścić zaprezentowany tam mój głos w dyskusji na temat nauki, jej celu i roli relatywizmu w badaniach naukowych. Jeszcze tylko gwoli wyjaśnienia pod terminem nauka rozumiem w tym wpisie tzw. nauki szczegółowe. W tym wpisie chciałbym podjąć dwie kwestie: po pierwsze spróbować zmierzyć się z problemem, co właściwie jest celem nauki; a po drugie odnieść się do relatywizmu dominującego obecnie w humanistyce (w szczególności w humanistyce rozumianej na sposób postmodernistyczny).
Moim zdaniem tym, co wyróżnia naukę spośród wszystkich innych dziedzin działalności człowieka, takich jak gospodarka, sztuka, polityka, czy religia jest koncentracja na problemie wyjaśnienia świata. Trywializując, centralnym pytaniem nauki jest „jak działa świat?”. Ma to o tyle istotne znaczenie, że właśnie owo dążenie do wyjaśniania odróżnia naukę od innych dziedzin działalności ludzkiej. Dla przykładu główną myślą gospodarki jest dążenie do zaspokajania potrzeb człowieka, polityki do organizacji życia społecznego, a sztuki poszukiwanie piękna oraz dawanie wyrazu ludzkim uczuciom i ideom. Nie możemy zatem nazwać naukowcem, kogoś, kto nie próbuje zrozumieć sposobu działania świata, a ogranicza się tylko do jego opisu- taka osoba jest bowiem kronikarzem, kolekcjonerem bądź krajoznawcą, lecz nie badaczem. Podobnie nie uznamy za naukowca osoby, która wykorzystuje pewne procesy lub zjawiska, lecz nie dąży do ich zrozumienia i wytłumaczenia. Dobrym przykładem na tą drugą postawę (nazwijmy ją tu rzemieślniczą) jest prehistoryczny kowal, który nie rozumiał kując żelazo istoty procesu zmiany stanu skupienia, a jedynie korzystał bezwiednie z jego efektów. Myślę więc, że zgodzimy się, iż celem nauki jest WYJAŚNIENIE świata.
Płyną z tego dwa wnioski istotne dla naszych rozważań. Po pierwsze samo opisanie danego zjawiska nie jest jego wytłumaczeniem, a co za tym idzie zatrzymanie się na tej płaszczyźnie nie może być uznane za uprawianie nauki. Opis jest jedynie otwarciem drzwi do świata prawdziwych badań, koncentrujących się na analizie i wytłumaczeniu danego procesu. Po drugie nie jest celem nauki odpowiedź na pytanie po co istnieje świat? To drugie pytanie jest bowiem esencją teologii i filozofii. W odniesieniu do tego drugiego problemu rodzą się zresztą poważne wątpliwości o relacje między teologią i filozofią z jednej strony, a naukami szczegółowymi (w szczególności przyrodniczymi z drugiej)- postaram się zająć tą kwestią w którymś z następnych wpisów.
Dopiero w kontekście powyższych rozważań można sensownie odpowiedzieć na pytanie o cel humanistyki (nauk empirycznych społecznych). Podobnie, jak w przypadku nauk przyrodniczych, jest nim wyjaśnianie świata. Różni je od nauk przyrodniczych jedynie przedmiot badań- podczas, gdy tamte zajmują się naturą, to humanistyka bada kulturę. Natomiast dominująca we współczesnych naukach społecznych metodologia antypozytywistyczna (dominująca m.in. w postmodernizmie) twierdzi, że celem humanistyki nie jest wyjaśnianie kultury, lecz zrozumienie jej w kategoriach w których rozumieli/rozumieją ją jej twórcy. Tytułem przykładu, o ile w pierwszej orientacji badawczej istotne jest wytłumaczenie dlaczego upadła Rzeczpospolita Obojga Narodów, o tyle w drugiej to pytanie będzie brzmiało w istocie „jakie, zdaniem ówczesnych Sarmatów, były powody upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów”.
Nieuniknioną konsekwencją współczesnej wizji humanistyki jest koncepcja wieloprawdy. Przyczyną jest fakt, iż danej zjawisko można oglądać z różnych perspektyw, co owocuje odmiennymi diagnozami na temat jego przyczyn i przebiegu, co postmoderniści lubią określać jako różne „narracje”. Przykładowo zupełnie inne powody upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów przedstawi nam szlachcic, inne twórca Konstytucji Trzeciego Maja, a jeszcze odmienne Prusak, czy Moskal. Postmoderniści lubią wyciągać z tego wniosek, iż wszystkie opowieści są tyle samo warte, gdyż każdy ma swoją opowieść. Z reguły prowadzi to do relatywizowania najpierw przyczyn i przebiegu zjawisk społecznych, a potem również ich wartościowania – najpierw według kryteriów jakiejś jednej, konkretnej kultury, a następnie już czysto indywidualnych. Tą drogą dochodzimy do stanu współczesnego, kiedy zaczynają się pojawiać twierdzenia, że naukowcy (w rodzaju historyków, biologów, czy antropologów) udowodnili, że np. homoseksualizm jest moralny.
W istocie jednak zarysowany powyżej trend rozumowania opiera się na sofizmacie – z faktu istnienia wielu opinii na jeden temat, w żaden sposób nie wynika, że wszystkie one są tyle samo warte. Wręcz przeciwnie, jeżeli jedna z nich jest prawdziwa, to z konieczności logicznej wszystkie inne musza być fałszywe. Ewentualnie może też być tak, że wszystkie są fałszywe, a prawdziwej jeszcze nie sformułowano. Natomiast jest wykluczone, by wszystkie opinie były równie prawdziwe.
Nie da się także nie zauważyć, że współczesna humanistyka z jej dążeniem do rozumienia kultury w kategoriach jej twórców w istocie rzeczy sprowadza się do kolekcjonowania opinii wygłaszanych z różnej perspektywy. W odniesieniu do upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów dowiemy się więc, że szlachcic powiedział „A”; chłop „B”; Prusak „C”, a Moskal „D”, natomiast nie dowiemy się jaka była prawdziwa przyczyna tego upadku. Z tego względu postmodernistyczna humanistyka przestaje być nauką, gdyż niczego nie wyjaśnia, a ogranicza się do kolekcjonowania opinii, ewentualnie tworzenia własnej „narracji”, która nie rości sobie praw do wyjaśnienia określonego zjawiska.
Wreszcie szukanie różnych punktów widzenia, jako ostateczny cel nauki prowadzi do katastrofalnych rezultatów w dialogu z naukami przyrodniczymi, które aż do dnia dzisiejszego koncentrują się na szukaniu prawdy poprzez wyjaśnienie zjawisk i procesów. Jeżeli bowiem przyczyną jakiegoś zjawiska społecznego było zjawisko przyrodnicze, które nie było rozumiane w czasie zajścia danego zjawiska społecznego, to siłą rzeczy ówczesne narracje nigdy nie doprowadzą nas do trafnego wyjaśnienia przyczyny analizowanego zjawiska. Tytułem przykładu, jeżeli starożytna cywilizacja upadła wskutek degeneracji środowiska związanej z jego nadmierną eksploatacją przez człowieka, to w żadnym starożytnym opisie nie znajdziemy tej przyczyny. Przeczytamy tam zapewne o lenistwie chłopów, odebraniu mandatu niebios, najazdach barbarzyńców, ale nie o tej właściwej i głównej przyczynie, gdyż ówcześni ludzie po prostu jej nie rozumieli. Z tych względów, jeżeli wizja świata danej kultury jest nieadekwatna do rzeczywistego stanu rzeczy, to siłą rzeczy nigdy nie znajdziemy właściwego wytłumaczenia procesów społecznych. Ponadto, w dialogu z naukami przyrodniczymi ewidentnie widać błąd rozumowania, że wszystkie wytłumaczenia są tyle samo warte.
Trzy powyższe argumenty decydują o tym, że humanistyka rozumiana na sposób postmodernistyczny nie tylko nie jest nauką, wskutek zatrzymania się na poziomie czysto deskryptywnym, lecz również często jest bezużyteczna w praktyce, gdyż nie potrafi wskazać prawdziwych związków przyczynowo-skutkowych, przez co nie ma potencjału wyjaśniającego. Konieczny jest więc powrót do bardziej tradycyjnej wizji, skupionej na wyjaśnianiu świata, a nie tylko opisywaniu go, co czyni współczesna humanistyka. Oczywiście wytłumaczenie zjawisk w kulturze nie jest łatwe, gdyż w naukach społecznych występują nie tylko wszystkie problemy epistemologiczne i metodologiczne nauk przyrodniczych, lecz również wiele swoistych jedynie dla humanistyki.
Niemniej jednak ta droga, choć trudna i usłana cierniami, jest jedyną możliwą, jeśli humanistyka ma ambicje pozostać nauką, gdyż tylko tak, próbując odkryć pewne prawidłowości i zrozumieć działanie kultury, może ona próbować wytłumaczyć świat. Opis danego fenomenu jest bowiem jedynie pierwszym stopniem do prawdziwej nauki, którą jest wyjaśnienie zjawiska. W przeciwnym wypadku nauki społeczne są skazane na bycie złomowiskiem wzajemnie sprzecznych teorii naukowych, amalgamatem dawnych przekonań, niesprawdzonych hipotez – dziwaczną hybrydą intelektualną, nierzadko podlaną jeszcze ideologicznym bełkotem. To ostatnie jest tym groźniejsze, że w przeciwieństwie do nauk ścisłych, gdzie wtręty ideologiczne są dość rzadkie (kiedyś łysenkizm, teraz LGBT) w humanistyce jest ich na pęczki (w zasadzie wszystkie –izmy, ze szczególnym uwzględnieniem marksizmu, postmodernizmu i nacjonalizmu).
Podsumowując więc zrozumienie innych kultur jest ważne, ale w istocie jest celem drugorzędnym, gdyż otwiera ono jedynie drogę do wyjaśnienia procesów społecznych poprzez konfrontowanie efektów różnych wizji i opinii o nich oraz ocenę tychże wizji w świetle logiki i naszej wiedzy o naukach przyrodniczych, co umożliwi ich falsyfikowanie. W ten sposób winno następować stopniowe przybliżanie się do prawdziwego obrazu kultury i człowieka. Na tej drodze czeka na naukę wiele raf, z których jedną z najpoważniejszych jest proponowane przez współczesną humanistykę ograniczenie się do poziomu czysto deskryptywnego. Opisanie innych, w szczególności rzekomego konfliktu nauk szczegółowych z metafizyką (teologią i filozofią); trudności z przezwyciężeniem balastu historycznego, jakim jest pamięć o humanistyce w służbie totalitaryzmu oraz ideologizacji nauki, to już temat na zupełnie inną opowieść.
Tryptyk naukowy:
Komentarze (0):
LeśnyLudek May 15, 2012, 9:32 a.m.
Przyjacielu, nic mi do meritum, bo to nie moja \"działka\".
Obawiam się, że @Matematyk, na gruncie nauk ścisłych, jednak udowodni Ci istnienie stałych i pewnie będzie miał rację.
Wielką ułomnością, ale i wielka siłą nauk humanistycznych jest to, że mają tak wiele zmiennych, bo w istocie rzeczy - zmienna, niemozliwa do ogarnięcia, skategoryzowania, zamknięcia w sztywne ramy jest nieobliczalna natura człowieka.
Świetny tekst! Dzięki!
Pozdrawiam :-)
Włóczęga May 15, 2012, 9:50 a.m.
@LeśnyLudek
1. Przyjacielu, ja nie twierdzę, że nie ma stałych. Wręcz przeciwnie, ja uważam, że one są i wyznaczają ramy, które są wiążące i w których można sensownie uprawiać humanistykę. Te ramy to przede wszystkim efekty nauk przyrodniczych (teorie humanistyczne nie moga być sprzeczne z prawami natury np. z tego powodu całe tzw. gender studies nadają się do kosza), jak również z nauk formalnych (w szczególności zasady logiki).
2. Myślę, że masz rację, co do tego, że wielką przeszkodą, ale i wielką szansą humanistyki jest natura człowieka. Przy czym, w mojej ocenie, nie chodzi tu tyle o liczbę zmiennych, lecz o wolną wolę, która właśnie powoduje, że zachowanie człowieka nie poddaje się do końca przewidywaniom i modelowaniu. Z tego względu prawa w naukach społecznych (w szczególności te, o których mowa w ekonomii i ewentualnie socjologii) są stochastyczne, tzn. opierają się na prawdopodobieństwie wystąpienia rezultatu, a nie na pewności, jak w naukach przyrodniczych.
3. Co do celu humanistyki, jako takiej, to sądzę, że jest nim przede wszystkim wyjaśnianie. Zrozumienie kultury w kategoriach jej twórców jest o tyle istotne, o ile przyczynia się do wyjasnienia zjawisk i procesów społecznych - z reguły zresztą bez takiego zrozumienia bardzo trudno je wyjaśnić. W tym sensie humanistyka ma niejako dwa poziomy obiektywny i subiektywny, przy czym ten drugi jest w istocie narzędziem umożliwiającym dotarcie do płaszczyzny obiektywnej.
4. Tytułem przykładu, jeżeli zapytamy czemu Aztekowie składali ofiary z ludzi, to prawidłowe wyjaśnienie brzmi, iż dlatego, że ich religia im to nakazywała pod groźbą końca świata (poziom subiektywny). Natomiast pytaniem z poziomu wyższego, obiektywnego, będzie dlaczego religia Azteków ukształtowała się w ten sposób, że im to nakazywała. Postmoderniści niestety nade często pozostają na płaszczyźnie subiektywnej i pytania z płaszczyzny obiektywnej kwitują odpowiedziami w rodzaju \"bo tak\".
Wielkie dzięki za wizytę i zapraszam do kolejnych.
Pozdrawiam serdecznie!
LeśnyLudek May 15, 2012, 10:28 a.m.
Co do gender studies, to wymyśliłem, że wszyscy studenci tego kuriozum, powinni mieć NAKAZ takiego codziennego image, by nikt nie mógł rozpoznać jego płci, z ćwiczeniem modulacji głosu włącznie!
Ja się wcale nie śmieję; piszę to najzupełniej poważnie!
Dobrze ze jesteś! Polecam Cię młodym! :-)
Matematyk May 15, 2012, 11:55 a.m.
Bardzo dziękuję za dedykację. Chciałbym również wyrazić zadowolenie z faktu, że echo tak ciekawej dyskusji dotarło na blogowisko (http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/teczowe_kajdany_dla_nalaskowskiego_20592/strona/7).
Tym niemniej pewna teza Twojego wpisu, szanowny Włóczęgo, budzi we mnie nuty polemiczne.
Problematyczna jest dla mnie opozycja opis – wyjaśnienie. Wg mnie można pokusić się nawet o twierdzenie, że dostatecznie dokładny i pełny opis jest wyjaśnieniem. Rozpatrzmy przytoczony we wzmiankowanej dyskusji przykład zjawiska ruchu słońca. Jego opis fragmentaryczny – z poziomu ziemi – nazywasz punktem wyjścia nauki i domagasz się od niej wyjaśnień. Jednak w tym przypadku wyjaśnieniem okazuje się … opis ruchu słońca tyle tylko, że znacznie pełniejszy.
Nawet jeśli powyższa moja teza jest nie do utrzymania, to nieco zbyt radykalne wydaje się odmawianie naukowości li tylko ze względu na brak wyjaśnień – przykładem może być tu lingwistyka, dziedzina niewątpliwie przydatna ale zasadniczo opisowa (z przyczyn oczywistych).
Oczywiście powyższe uwagi nijak nie zaprzeczają dalszym tezom tego interesującego wpisu, do którego niestety mogłem się ustosunkować na razie tylko na szybko.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Matematyk May 15, 2012, 11:56 a.m.
Jeszcze raz link
http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/teczowe_kajdany_dla_nalaskowskiego_20592/strona/7
Włóczęga May 15, 2012, 12:39 p.m.
@Matematyk
Cała przyjemność po mojej stronie. Czuj się jak u siebie. Apropo, nie chciałeś nigdy założyć własnego bloga?
Ad vocem:
1. Opozycja opis- wyjaśnienie jest tu skonstruowana trochę dla jasności wywodu. Jednak wydaje mi się, że w rzeczywistości również istnieje. Nie neguję przy tym związków między wyjaśnianiem a opisem, gdyż moim zdaniem nie da się naukowo wyjaśnić czegoś, czego nie potrafimy poprawnie opisać. W tym sensie opis jest koniecznym stopniem nauki, która na wyższych poziomach dąży do wyjaśnienia tego, co już zostało rzetelnie opisane.
2.
a) Co do przykładu ze zjawiskiem ruchu słońca, to trzeba sprecyzować o czym właściwie mówimy. O pozornym ruchu słońca (wschodzi i zachodzi), czy też o miejscu ziemii w Układzie Słonecznym (teoria geo i heliocentryczna), czy też o ruchach słońca wokół jądr Drogi Mlecznej itp.
b) Jeśli chodzi o ruch słońca w sensie miejsca w układzie słonecznym, to moim zdaniem sam jego opis nie jest wyjasnieniem. Zarówno bowiem Kopernik i Koepler (pierwszy stworzył nowożytną teorię heliocentryczną, drugi zlikwidował epicykle i odkrył, iz orbity są eliptyczne, a nie koliste jak chciał Kopernik), jak i Klaudiusz Ptolomeusz (jego teoria geocentryczna nie tyle jest błędna, co stanowi bardzo skomplikowany sposób opisu ruchu planet w innym układzie odniesienia, któego podstawą jest Ziemia), nie tyle wytłumaczyli ruch słońca, co go poprawnie opisali. Wytłumaczeniem ruchu słońca jest mechanika i teoria grawitacji, która jest czymś różnym od prawidłowego opisu funkcjonowania układu dokonanego przez Kopernika i Koeplera.
c) Wytłumaczenie jest chyba sformułowaniem ogólnych zasad, bądź też pokazaniem zasady na jakiej ogólne zasady generują określony rezultat. Moim zdaniem nie jest wytłumaczeniem samo zebranie wszystkich przypadków w tabelce, jeżeli nie rozumie się związków przyczynowo-skutkowych między zjawiskami i procesami.
d) Patrząc natomiast z punktu widzenia języka wytłumaczenie w nauce jest opisem, gdyż przybierze postać zdań o faktach, a nie np. zdań powinnościowych. W tym, lingwistycznym, sensie opis danego procesu tłumaczy się meta-opisem zasad jego funkcjonowania.
3. Co do lingiwstyki, to zależy chyba, co konkretnie masz na myśli. Na niej znam się niezbyt dobrze, ale o ile kojarzę istnieją teorie próbujące powiązać język ze strukturą kulturową, strukturą myślenia, czy zjawiskami historycznymi (abstrahując w tym miejscu od ich zasadności i sensowności). Myślę jednak, że jest to ciekawe spostrzeżenie, że istnieją nauki szczegółówe bardziej opisowe (np. krystalografia, językoznawstwo, tradycyjna astronomia) i bardziej \"wyjaśniające\" (np. antropologia kulturowa, fizyka).
W wolnej chwili spróbuję pociągnąć wątki zarysowane w ostatnim zdaniu wpisu.
Pozdrawiam serdecznie
Leszek71 May 15, 2012, 1 p.m.
@Włóczęga
Wydaje mi się, że pomijasz jeden niezwykle istotny aspekt nauki. Mianowicie nie wspominasz o przewidywaniu naukowym, czyli o jej roli prognostycznej. W naukach przyrodniczych jest to nawet cel pierwszorzędny, a w fizyce praktycznie dominujący, bo może ona posługiwać się zjawiskami powtzrzalnymi. Natomiast samo pojęcie przyczyny i wyjaśniania zdaje się pojawiać znacznie częściej w naukach społecznych.
Co więcej właśnie pojęcie przewidywania naukowego jest istotnym czynnikiem objektywizowania nauki.
Pozdrawiam.
Włóczęga May 15, 2012, 1:37 p.m.
@Leszek
1.
a) Masz rację, że pominąłem kwestię przewidywania. Jednak, gdy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że jest to nie tyle cel nauki, lecz sposób, aby stwierdzić, czy nasze wytłumaczenie danego zjawiska jest prawdziwe. Jeżeli bowiem jest ono prawdziwe, to pozwoli na powtarzalne i ścisłe przewidywanie wystąpienia i przebiegu danego zjawiska i procesu. Wydaje mi się więc, że przewidywanie naukowe nie tyle jest chyba celem, co instrumentem.
b) Uważam, że masz rację mówiąc, że przewidywanie przyczynia się do obiektywizacji nauki. Dodałbym tylko, że pozwala ono na falsyfikowanie nieprawidłowych wytłumaczeń.
2. Co do pojawiania się częściej przewidywania w naukach przyrodniczych, to nasunęły mi się dwa wnioski:
a) Przede wszystkim sensownie o przewidywaniu można mówić jedynie w obrębie nauk empirycznych, nie formalnych.
b) W naukach społecznych odgrywa ono mniejszą rolę, gdyż po pierwsze część nauk społecznych zajmuje się wydarzeniami, które, co do zasady są niepowtarzalne (np. historia, archeologia), a po drugie ewentualne prawa nauk społecznych są jedynie prawidowościami (są stochastyczne) i dlatego znacznie ciężej przewidywać coś na ich podstawie (np. ekonomia, socjologia).
3. Jeśli zaś chodzi o przewidywanie to chyba należy też rozróżnić przewidywanie naukowe, służące do budowania i kontrolowania hipotez od przewidywania na podstawie wyników nauki. Przez pierwsze rozumiałbym sposób jaki buduje się naukę, a przez drugi sposób w jaki korzysta się z jej efektów w życiu codziennym (w szczególności w ramach tzw. nauk stosowanych np. inżynierii). Podział ten nie jest chyba do końca rozłączny (może zresztą poprawniej by go było określić jako podział roli przewidywania niż przewidywania jako takiego?) i dlatego ma chyba charakter typologii, a nie klasyfikacji.
Pozdrawiam i dziękuję za cenne uzupełnienie
Włóczęga May 15, 2012, 1:43 p.m.
@LL
1. Co do gender studies to moim zdaniem to ewidentny przykład ideologizacji nauki, więc postaram sie poruszyć ten temat w ramach któregoś z przyszłych wpisów.
2. Choć rozumiem, że celem tego ewentualnego nakazu miałoby być uświadomienie studentom na ich własnym przykładzie, tego, że płci biologicznej nie da się zamaskować kulturą, to jednak sądzę, że większość z nich oceniłaby ewentualne problemy jako rezultat swojej zinternalizowanej \"genderofobii\", czy czegoś podobnego, zamiast zrozumieć jaki jest cel nakazu. Sądzę, że jeżeli ktoś nie chce zobaczyć to nie zobaczy- jak mawia moja Babcia \"nie chcieć to gorzej niż nie móc\".
Leszek71 May 15, 2012, 1:57 p.m.
@Włóczęga
1. W kwestii funkcji predewidystycznej nauki to mimo wszystko uważam ją za istotę nauk technicznych, jest też podstawą nauk przyrodniczych. W naukach społecznych jest pewnym horyzontem, czyli celem dążenia.
2. Oczywiście w naukach zajmujących się zjawiskami jednorazowymi trudno jest przewidywać, ale skoro szuka się wyjaśnień przyczynowych to podaje się również przybliżone przewidywania. Pojawia się bowiem pytanie po co jest nam potrzebna choćby znajomość przeszłości.
Pozdrawiam.
Matematyk May 16, 2012, 7:47 a.m.
@Włóczęga
Co do bloga - jak na razie nie czuję weny do jego pisania, a poza tym jestem strasznym nudziarzem ;-)
Co do opozycji opis-wyjaśnienie. Po Twoich wyjaśnieniach widzę, że różnica zdań ma charakter semantyczny. Raczyłeś przyznać, że każde wyjaśnienie jest opisem, jednak podtrzymujesz tezę, że nie każdy opis jest wyjaśnieniem. W kategoriach używanych przez Ciebie (o ile poprawnie je odczytałem) jest to niewątpliwie prawda.
Rożnica między nami wydaje się polegać, na tym, że według mnie samo nagromadzenie faktów nie jest opisem rzeczywistości. Aby się nim stało zarówno fakty jak i relacje między nimi muszą zostać uporządkowane, ustrukturyzowane i sklasyfikowane. Pokrywa się to zresztą z Twoim punktem 2c) jednak odnosisz to do wyjaśnienia, ja zaś do opisu.
Przy takim podejściu przykład z pozornym ruchem słońca da się opisać jako egzemplifikacja zakrzywienia czasoprzestrzeni przez masę (grawitacja) i zasad mechaniki klasycznej w odniesieniu do gwiazd i planet Układu Słonecznego z uwzględnieniem wyboru układu odniesienia i punktu obserwacji.
Co do lingwistyki. Wystarczy przejrzeć choćby wymienioną w haśle Wikipedii listę gałęzi lingwistyki, aby zauważyć, że pięć (na osiem) wymienionych tam dziedzin, to dziedziny czysto opisowe nawet w Twoim rozumieniu. Dodam tutaj, pominiętą uprzednio przez nas obu, geografię, która słowo \"opis\" ma nawet w nazwie.
pozdrawiam
Marcin30006 May 16, 2012, 1:10 p.m.
@Wloczega Coraz czesciej w dyskusjach pod artykulami na F otrzymuje (dosc glupi w swojej wymowie) zarzut pt. ¨gdybys byc naukowcem, dopuszczalbys wielosc stanowisk¨czyli inaczej to, co nazwales tu ¨wieloprawda¨. Mysle, ze za kazdym razem, kiedy takowy pojawi sie znowu, bede po prostu odsylac dyskutanta do Twojego wpisu. Nie czuje sie kronikarzem ale naukowcem, dlatego w swojej dziedzinie naukowej (biologia) wykluczam wieoprawde, jesli ma ona jakiekolwiek syndromy sprzecznosci miedzy poszczegolnymi opiniami. I tak, nie mozna dowodzic, wieloprawdy twierdzen, ze czlowiek zaczyna sie od implantacji oraz ze czlowiek zaczyna sie od pierwszej ekspresji swoich genow (ktorej nawet nie mozna ustalic precyzyjnie w czasie na chwile obecna). Ostatnio uslyszalem jeszcze wiekszy idiotyzm i to od osoby, ktora okresla sie jako askrofizyk ¨nie istnieje punkt, w ktorym zaczyna sie czlowiek¨. Jesli tak, to osoba piszaca te slowa nie ma prawa istniec, gdyz nigdy sie nie zaczela :). Zastanawiam sie, skad w ludzkich umyslach wziela sie taka degrengolada - czy to wynik jakiegos cichego acz masowego programu oglupiajacego czy jakies zjawisko naturalne (np. czlowiek w dobrobycie przestaje dbac o rozumienie podstawy i wartosci (logika, wnioskowanie naukowe), ktore go do tego dobrobytu doprowadzily. Jeszcze w kwestii wspomnianych ¨gender studies¨ - jest to klasyczny przyklad abstrakcji wymyslonej przez czlowieka, ktorej nadaje sie przydomek ¨studies¨ sugerujacy cokolwiek naukowego. Nie mialbym nic przeciwko rozkminiania abstrkcji jako sztuki dla sztuki pod warunkiem, ze wyniki owych rozkminek nie beda aplikowane w realnym swiecie, w ktorym takie cos jak ¨gender¨ (w sensie unifkacji plci) po prostu nie istnieje.
Włóczęga May 17, 2012, 7:22 a.m.
@Leszek
1. Nie do końca jest dla mnie jasne Twoje rozróznienie nauk technicznych i przyrodniczych. Czy techniczne to np. inżynieria, a przyrodnicze to np. fizyka? Czy też techniczne sa podgrupą nauk przyrodniczych? Moim zdaniem nauki dzielą się na podstawowe (odpowiadają na pytanie jak jest?) i stosowane (pytanie jak to zrobić). Podstawowe dzielą się na formalne i empiryczne, a te ostatnie z kolei na przyrodniczne i społeczne.
2. Co do wyjaśniania, to różnica między nami jest chyba bardziej terminologiczna niż rzeczywista. Cel nauki, jakim jest wyjasnianie sprowadza się bowiem do zbudowania pewnego spójnego systemu twierdzeń opisujących prawidłowo strukture i związki przyczynowo-skutkowe w danej dziedzinie, a na podstawie tego systemu (wiedzy) można prognozować przyszłość. Uważam, że również w zjawiskach społecznych da się (choć jest to znacznie trudniejsze) zbudować taki system np. z historii wiemy, że złe rządu upadają najczęściej wskutek problemów wewnętrznych nie w chwili największego terroru, lecz kiedy usiłuja się reformować (pierestrojka Gorbaczowa i ZSRR, upadek ancien regime we Francji za Ludwika XVI, koniec cesarstwa chińskiego).
3. Co do historii in concreto- dzieje są zapisem całej serii eksperymentów. Poznając je dobrze można próbować zauważyć pewne prawidlowości, które umozliwią przewidywanie przyszłych wydarzeń. jest to możliwe, gdyż, co do zasady prawa społeczne są niezmienne, gdyż wywodza sie z niezmiennej natury człowieka. W tym wlasnie sensie nalezy widzieć twierdzenie, że historia magistra vitae est. To zjawisko niezmiennności natury ludzkiej, która zmienia tylko formę wyrażania się, a nie istote zjawiska zauważył juz Tukidydes w \"Wojnie peloponeskiej\".
4. W pewnym sensie analogicznie, jak z hstorią, jest z geografią i geologią. Obecny wygląd świata jest zapisem jego dziejów. Badając ten zapis naukowcy nie tylko ustalają przeszłe warunki, lecz też śledzą zapis wielkiego naturalnego eksperymentu, co pozwala im zrozumieć prawa rządzące naturą, a na ich podstawie prognozować przyszłość.
Pozdrawiam
P.S. Przepraszam wszystkich za opóźnienia w odpowiedzi z racji problemów technicznych.
Włóczęga May 17, 2012, 7:34 a.m.
@Matematyk
1. Masz rację, że róznica między nami jest raczej terminologiczna. W szczególności chodzi o to, że Ty nie nazywasz samego nagromadzenia faktów bez uporzadkowania ich relacji opisem. To, co ja ujałbym jako wyjasnienie, dla Ciebie jest po prostu prawidłowym opisem. Nawiasem mówiąc ładne widać na tym przykladzie, jak humaniści (ja) szybko komplikują świat :D
2. Co do lingwistyki, to rzeczywiście wieksza częśc jest opisowa w moim rozumieniu, jednak lingwistyke historyczną i porównawczą uznałbym za bardziej \"wyjasniające\" niz opisowe. Co do geografii, to nie jest to dziedzina jednorodna (geografia ekonomiczna to nauka społeczna, a geografia fizyczna to przyrodnicza)- ma aspekty zarówno opisowe, jak i wyjasniające (np. zależność wietrzenia od warunków środowiskowych; prawa klimatyczne). Każda zresztą nauka ma oba aspekty, niemniej jednak w niektórych z nich jeden dominuje bądź opisowy (np. lingwistyka), bądź wyjasniania (np. antropologia kulturowa).
Pozdrawiam
Włóczęga May 17, 2012, 7:54 a.m.
@Marcin
1.
a) Uważam, że wieloprawda w ogólne nie istnieje. Jeżeli dwie teorie zdaja sie poprawnie opisywać jedno zjawisko tak, że zdaje sie, że każda ma rację (trochę racji), to jest to wynik tego, że my nie rozumiemy danego zjawiska dobrze, a nasze obecne wytłumaczenie nie jest w pełni prawidłowe, lecz zawiera też elementy fałszu; ewentualnie, że te teorie opisuja rózne aspekty tego samego zjawiska lub też są dwoma \"językami\" opisującymi to samo. W żadnej nauce dwie teorie, które są ze soba sprzeczne nie moga być jednocześnie prawdziwe w sensie klasycznym (adequatio rei et intellectu).
b) Powyższe dotyczy równiez nauk społecznych, z tym, ze tam szczególnie trudno jest sformulować teorię prawdziwą, a nie jedynie posiadającą pewien element prawdy.
c) Co do samego zarzutu to jest on bezsensowny, gdyz godzi w sama podstawe nauki, jaką jest dążenie do prawdziwego wyjasnienia świata.
2. Skąd się wzięło? Zapewne jest wiele przyczyn, pewne naturalne tendencje i zjawiska społeczne, a być może również niekiedy celowe ogłupianie. Sądzę jednak, że najwazniejszym powodem jest paradygmat kultury w którym zyjemy, czyli postmodernizm. Właściwa nauka jest bowiem tworem poprzednich paradygmatów kulturowych, w szczególności łacińskiego i modernistycznego, a zwłaszcza ich założenia, że mozna znaleźć prawdę i że świat jest (przynajmniej w duzym stopniu) poznawalny. Mówiąc wprost współczesne problemy nauki (przede wszystkim nauk spolecznych, ale stopniowo przenosi się to również na nauki przyrodnicze i formalne) są w gruncie rzeczy objawem znacznie poważniejszej choroby, którą hasłowo moznaby nazwać \"problemem metafizycznym\". Dążenie do wieloprawdy w naukach szczegółowych (np. biologii, historii, socjologii) jest efektem przyjęcia pewnej metafizki (wizji swiata) proponowanej przez postmodernistyczną kulturę. Uważa ona w szczególności, że prawda w sensie klasycznym albo nie istnieje albo też jest przynajmniej niepoznawalna. w ramach takiego wstępnego założenia z natury rzeczy nie ma tez miejsca na prawdę w naukach szczegółowych, a jej miejsce zajmuje koncepcja wieloprawdy. Postaram się rozwinąć ten problem szerzej w nastepnym wpisie, gdyż w gruncie rzeczy jego istota sprowadza się do określenia relacji nauk szczegółowych i metafizyki (filozofii i teologii). Nawiasem mówiąc cale zjawisko doskonale pokazuje, że istnieje bardzo silna zaleznośc między nauką a metafizyką, a ich rozwój jest współzależny. W tym tez świetle trzeba ocenić twierdzenia @Piogala, że metafizyka nie jest na nic nauce potrzebna i należałoby ja wyrzucić z uniwersytetu jako zabobon.
Pozdrawiam