Autor książki "Legacy: A Genetic History of the Jewish People" stwierdził, że dowiódł tzw. biologicznych podstaw "żydowskości" oraz znalazł konkretny "gen żydowski". Informacja wywołała zażartą dyskusję w świecie Żydowskim jak również naukowym. Amerykański dziennik "Haarec" napisał, że profesor Oster "wsadził kij w mrowisko".

 

"Żydowskie geny mają Żydzi z Europy (Aszkenazyjczycy) oraz Żydzi z Bliskiego Wschodu (Sefardyjczycy). Co świadczy, że są ze sobą spokrewnieni. Według wyliczeń Ostera 80 proc. żydowskich mężczyzn i 50 proc. kobiet ma kod genetyczny świadczący o tym, że wywodzą się z Bliskiego Wschodu" - podaje dziennik "Rzeczpospolita".

 

Wg. Ostrera Żydzi byli w stanie zachować "czystość genetyczną" dlatego, że ich "społeczności były niezwykle homogeniczne. Szczególnie Żydzi aszkenazyjscy niechętnie mieszali się ze swoimi chrześcijańskimi sąsiadami w Polsce czy na Węgrzech".

 

Ponadto prof. Ostrer dowodzi, że ze względu na swoją homogeniczność Żydzi mają większy iloraz inteligencji IQ niż pozostała część społeczeństwa amerykańskiego.

 

"Książka Ostrera - pisze "Rzeczpospolita" - została odebrana jako wyzwanie rzucone grupie historyków i genetyków, którzy uważają, że cośtakiego jak "plemię żydowskie" nie istnieje. Najsłynniejszym z tych badaczy jest Szlomo Sand (...) On i jego zwolennicy uważają, że naród żydowski został wymyślony przez syjonistów pod koniec XIX wieku".

 

Książka Ostrera jest ciekawym spojrzeniem na historię ludu wybranego. Ciekawe jaki odbiór zyska w polskiej społeczności żydowskiej, która chyba w większości nie interesuje się swoją historią.

 

sm/"Rzeczpospolita"